Rozdział 33: Starcie na Czerwonych Polach

405 40 0
                                    

,,Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku.'' - J.R.R. Tolkien ,,Hobbit, czyli tam i z powrotem''

Słońce przykrył księżyc, a błękitny nieboskłon zakryły ciemne chmury. Loki biegł co sił w nogach, przedzierając się między krzewami, które swoimi kolcami raniły jego ciało. Znał swój cel i musiał do niego dotrzeć. Czerwona Polana była jego ostatnią nadzieją.

W tej jednej chwili poczuł się jakby miał deja vu. Wróciło do niego wspomnienie z tamtej nocy kiedy to pierwszy raz słońce przysłonił księżyc na jego oczach. Jego serce jeszcze szybciej zaczęło bić i dokładnie w tej chwili uświadomił dobie, że jego ostatnia szansa przepadła. Tnąca trawa na Czerwonych Polach była najprostszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji. Podstępem chciał wrzucić przeciwnika w źdźbła Tnącej Trawy ostrzejsze niż najlepsze miecze na świecie. Teraz wraz z pojawieniem się księżyca na niebie, trawa ta zmieniła się zwykłą trawę.

- Myślałeś, że wepchniesz mnie w tnącą trawę? - usłyszał za sobą drwiący głos Darena. - Sądziłem, że wykażesz się większą kreatywnością, synu Laufey'a.

Natychmiast po zakończeniu zdania, wypowiedzeniem z wyraźną pogardą, obrzydzeniem i niechęcią imienia króla Jotunheimu, Daren cisnął zieloną kulą ognia w młodego Jotuna. Ten zrobił unik, a ognisty pocisk trafił w polanę, pochłaniając ją w zielonym świetle płomieni. Obaj spojrzeli w tamtą stronę; Loki z przerażeniem i nikłą nadzieją w oczach, Daren z fascynacją.

Walczyli dalej. W dłoni bruneta pojawił się lodowy miecz. Nie wahając się, wziął zamach ostrzem. Łowca prychnął pod nosem ewidentnie tym rozbawiony i nim jeszcze Loki znalazł się metr przed nim, skumulował w dłoni moc i zadał atakującemu cios w brzuch. Tym uderzeniem odepchnął go z taką siłą, że ten w pierwszej kolejności wypuścił miecz z uścisku, a w ostatniej przeturlał się po ziemi i zatrzymał się dopiero uderzając w ciemny pień Aarona. Wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na zamknięcie oczu. Dlatego też choć to było silniejsze od niego, wstał i chwiejąc się, rzucił niedbale krótkim lodowym nożem. Nie trafił i upadł, a przeciwnik zrobił unik.

- Jesteś żałosny. - zaśmiał się Daren, powoli podchodząc do lewo żyjącego Lokiego. - Zastanawiam się jakim cudem, do tej pory nie udało mi się ciebie zabić.

Kopnął go w twarz, a ten przewrócił się na bok, nie wydając z siebie choćby jąknięcia.

- Czemu. - zaczął brunet z trudem składając następne słowa w zdanie. Czemu więc próbowałeś mnie zabić. Skoro mogłem być jednym z was.

Daren zmarszczył brwi, analizując szybko słowa zielonookiego. Ten splunął na ziemię krwią zalegającą w jego ustach i spluwającej po brodzie. Starł czerwone krople i z nie małym trudem pociągnął się do siadu prostego.

- Mogliście mieć we mnie przyjaciela i już dawno byłbyś królem Ygddrasilu. - dodał po chwili brunet. - Zdobyłem zaufanie rodziny królewskiej. Byłem bliżej nich niż... niż ty.

435 SŁÓW

Czarownik z Żelaznego LasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz