IX

84 3 0
                                    

Plich cała się spięła i siedziała sztywno na miejscu, ściskając widelczyk do ciasta tak mocno, że aż pobielały jej knykcie. Bardzo nie podobało jej się to, że wpadła w oko jakiemuś zapyziałemu szkopowi. Chłopak znajdował się coraz bliżej, a w całej cukierni zrobiło się jakby ciszej.

- Wanda – szepnęła do niej siedząca obok Rzęsa – Tylko nie zrób niczego głupiego.

Blondynka zaczęła w myślach liczyć do dziesięciu, a zanim doszła do ośmiu, ów Niemiec zdążył już się do nich dosiąść.

- Guten Morgen, meine Damen – przywitał się po niemiecku.

- Guten Morgen – odpowiedziały Alina i Ludmiła, które jako jedyne znały niemiecki.

- G-guten Morgen – podłapała Julia.

Wanda nadal siedziała cicho i wpatrywała się gdzieś w przestrzeń, próbując się uspokoić.

- Die Kameradin spricht kein Deutsch? (Koleżanka nie mówi po niemiecku?) - blondyn nachylił się trochę, żeby spojrzeć Pliszce w oczy – Ni szkodzi, ja umjem torchu po polsku – odpowiedział już po polsku, strasznie go przy tym kalecząc.

Zamojska zaśmiała się lekko pod nosem, ale zaraz została kopnięta przez Kijek pod stołem.

Dziewczyny siedziały w ciszy, nie wiedząc co zrobić. Po raz pierwszy znalazły się w takiej sytuacji i nie wiedziały, jak daleko mogą się posunąć. Jeszcze nie rozgryzły Niemców i sposobu, w jaki traktują Warszawian. Jedno było pewne, musiały uważać, ale Plich nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.

- Ni przywita się pani z mną? - zapytał obejmując siedzącą obok Wandę ramieniem.

Dziewczynę przeszły dreszcze.

- Dzień dobry – powiedziała przez zęby.

Na twarz szarookiego wkradł się ledwo widoczny uśmiech. Dobrze wiedział, że zestresował blondynkę i zamierzał to wykorzystać, jak to miał w zwyczaju. Nie wiedział jednak, że nie skończy się to najlepiej, tak jak wiedziały to przyjaciółki Pliszki.

- Ona zawszy taka naburmuszna? - zażartował sobie.

Dziewczyny wymieniły spojrzenia.

- Puść mnie pan – wysyczała Wanda, próbując wyrwać się
z uścisku, żeby wyjść z cukierni.

- Nigdzie się ni wybierasz – szepnął jej do ucha.

Nadal obejmując dziewczynę, położył swoją drugą dłoń na jej udzie, czując jak drży pod wpływem jego dotyku, co go usatysfakcjonowało. Ale nie na tym zaprzestał. Powoli zaczął przesuwać rękę w górę, obserwując, jak policzki Wandy przybierają kolor soczystej czerwieni.

Doprowadzało ją to do szału, w złym tego słowa znaczeniu. Obiecała sobie, że nie zrobi niczego głupiego, więc ścisnęła dłoń Julii, która aż skrzywiła się z bólu. Zamojska posłała Pyrze i Kijkowi wzrok mówiący, że jest źle, bardzo źle.

- Podoba ci się? - zapytał szkop Pliszkę, której ze wściekłości zaczynała drgać powieka.

- Tylko nie to... - załamała się Julia.

Pozostałe dziewczyny również zorientowały się w sytuacji. Alina schowała twarz w dłoniach, a Ludmiła ciężko opadając na oparcie wypuściła powietrze, modląc się, żeby nie skończyło się to tak jak ostatnio (nie będziemy wspominać sytuacji z Niziołkiem sprzed roku).

Wanda  gwałtownie podniosła się z miejsca i rzuciła Niemcowi mordercze spojrzenie. Chwyciła pusty talerzyk po cieście i z impetem rozbiła mu go na głowie. Chłopak nie zdążył nawet zareagować, tak samo cała reszta odwiedzająca lokal, która tylko obserwowała głupotę młodej dziewczyny. Następnie Pliszka wylała na niego całą zawartość słodkiego, czekoladowego napoju, który zgarnęła z tacy przechodzącego obok kelnera.

- Auf Wiedersehen – odpowiedziała chłodno, nawet nie obdarzając Niemca spojrzeniem.

W szarookim gotowała się krew. Jeszcze nigdy nie został tak potraktowany przez dziewczynę, a zwłaszcza przez Polkę, która powinna się go bać! Nie zmieniało to jednak faktu, że był z siebie zadowolony.

Wybiegł na zewnątrz, cały ubrudzony czekoladą oraz krwią cieknącą mu po czole, rozglądając się za blondynką. Nie zaszła za daleko i kiedy tylko ją zauważył, zaczepił pierwszego lepszego niemieckiego oficera i krzyknął ,pokazując na nią palcem:

- Verhaften sie! (Aresztować ją!)

Oficer od razu pognał za Wandą, która zbyt późno zaczęła uciekać. Pościg nie trwał długo, gdyż przerażonej dziewczynie plątały się nogi i przy pierwszym krawężniku poleciała prosto na twarz. Próbowała wyrwać się z uścisku starszego mężczyzny, który ciągnął ją w kierunku poszkodowanego Niemca.

- Mówiłem, nigdzie się ni wybierasz – warknął szkop.

Blondyn powiedział drugiemu Niemcowi, że zajmie się tą rozrabiarą i zrobi ze so. Nie zamierzał zabrać Plich na posterunek, bo prawdę mówiąc nie chciał, żeby stało jej się coś strasznego, a wiedział, do czego zdolni są hitlerowcy, dlatego postanowił zabrać ją do siebie.

////

Ludmiła, Julia i Alina, kiedy przeprosiły wszystkich w Wedlu i zapłaciły za deser oraz szkody, szybko wybiegły na ulicę, rozglądając się za przyjaciółką.

- Nie może być daleko! - zaszlochała Rzęsa.

- Dziewczyny, spójrzcie! - Kijek wskazała na dziewczynę szarpiącą się z Niemcem jakieś 100 metrów dalej – Chodźcie po nią!

- Nie! - Pyra pociągnęła drużynową do tyłu – Nie możemy, bo nas też wezmą. Musimy być ostrożne. Proponuję ich pośledzić.

- Masz rację -  zgodziła się Zamojska.

Przyjaciółki szły w bezpiecznej odległości i obserwowały Niemca, który szedł, trzymając Wandę. Nie zaszli daleko i po 20 minutach weszli do niewielkiej kamienicy na przedmieściu. Nie wychodzili z niej przez następne 30 minut i chyba nie zamierzali się pokazać.

- Okej, słuchajcie – oznajmiła Ludmiła, kiedy odeszły trochę od budynku, w którym znajdowała się Pliszka – Lećcie do domów i zadzwońcie po wszystkich. Widzimy się za godzinę pod Gopłem.

Dziewczyny rozeszły się w ciszy i zadumie.

////

- Poważnie? - Rudy załamał ręce po usłyszeniu całej historii – Co ona sobie myślała?!

- Janek, spokojnie – Zośka położył przyjacielowi dłoń na ramieniu i posłał mu pokrzepiający uśmiech – Pliszka sobie poradzi. Nie zabrał jej przecież na posterunek.

- Ale zabrał ją do siebie do domu! - panikował Bytnar.

Cała grupa przyjaciół martwiła się o swoją przyjaciółkę, którą znowu poniosło, i którą znowu trzeba było wyciągać z tarapatów. Gdyby nie powtarzało się to tak często, byliby pewnie wściekli, ale przyzwyczaili się już do Wandy będącej chodzącym kłopotem.

- Wyciągniemy ją z tego – próbował pocieszyć grupę Alek – tak, jak zawsze to robimy!

- Ale nie rozumiesz, że ma ją  napalony niemiec?! - Rzęsa była bliska płaczu.

Artur podszedł do swojej przyjaciółki, oferując jej swoje ramię, żeby mogła się w nie wypłakać. Skorzystała
z okazji.

- Mamy wojnę, Alek – odpowiedziała bezbarwnym tonem Alina – Nic już nie będzie tak, jak zawsze...

Każdy dobrze zdawał sobie z tego sprawę i z każdą sekundą harcerze powoli tracili wiarę w to, że odzyskają (nierozdziewiczoną) Wandę.

Pyra była drugą osobą, która pozwoliła sobie na łzy. Aleksy, nie mogąc patrzeć na cierpienie swojej ukochanej, przytulił ją, dodając jej otuchy. Tym razem dziewczyna go nie odepchnęła.

- Ludmiła? - odezwał się Zośka wybudzając Kijka z rozmyśleń.

- Hm? - spojrzała na niego.

- Co zamierzamy zrobić? - wtrącił się Rudy.

Wszystkie oczy skierowały się teraz na Chorewę, wyczekując odpowiedzi
i oczywiście podnoszących na duchu słów, których każdy potrzebował.

~Pliszka

Kamienie Na Szaniec ~RP~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz