VII

88 8 0
                                    

Odkąd wybuchła II wojna światowa minął tydzień. Jest 18 września, wczoraj ZSRS zaatakowało Polskę, a wcześniej Niemcy Warszawę. Nastał terror, jakiego nie wyobrażał sobie żaden mieszkaniec. Nigdzie już nie było bezpiecznie, szczególnie dla Żydów, dla których sytuacja była najgorsza :)))
Grupa harcerzy robiła co mogła, jednak i z nimi nie było najlepiej. Większość się jeszcze nie otrząsnęła po tej strasznej wiadomości. Po wczorajszym dniu, dotarło do nich, że już nic nie będzie takie samo i prawdopodobnie mało osób wyjdzie z tego żywych.
Kijek miała sporo roboty, zresztą jak każdy z Buków i harcerek. Atmosfera była ponura i przygnębiająca, wszyscy odczuwali śmierć wiszącą w powietrzu. Starali się nie myśleć o tym ile ludzi właśnie ginie i kto z nich przeżyje.

Rudy właśnie zbierał się na zbiórkę, jednak wstał o wiele za wcześniej więc postanowił iść jeszcze do Zośki. Szedł już trochę zniszczonymi ulicami miasta, wsłuchując się w płacz dzieci i dorosłych. Modlił się tylko, aby dojść bezpiecznie do domu przyjaciela, a potem razem z nim na zbiórkę.

Po kilku minutach stał przed drzwiami Tadeusza i zapukał. Otworzyła mu jego siostra i nie odzywając się słowem, wpuściła go.

- Dzień dobry- przywitał się z tatą Zośki.

- Witaj, Janku. Tadek jest w swoim pokoju o ile nie poszedł się myć.

- Dobrze, dziękuję- Rudy zapukał cicho, a gdy usłyszał "proszę", nacisnał klamkę i wszedł do środka. Zośka siedział na łóżku ze spuszczoną głową i prawdopodobnie rozmyślał. Podniósł głowę i uśmiechnął się, widząc swojego najlepszego przyjaciela.

- Cześć Rudy. Nie wiedziałem, że przyjdziesz.

- Wolałem nie iść na zbiórkę sam. Nikt nie powinien teraz chodzić sam- zwiesił smutno głowę.

- Nie martw się. Jakoś damy radę. Zawsze dawaliśmy- Zośka podniósł się z łóżka i podszedł do niższego.- Mamy świetną drużynę- dodał, kładąc mu rękę na ramieniu.

- Zdajesz sobie sprawę, że teraz wszystko się zmieniło? Możemy nie wyjść cało z...

- Rudy spokojnie. Trzeba myśleć o tym co zrobimy teraz, a nie coś się stanie, rozumiesz?- mówiąc to, przytulił Janka. Sam nie wiedział czemu to zrobił. Chyba oboje tego potrzebowali.

Po dziesięciu minutach wyszli z domu i udali się na zbiórkę nad Gopłem. Szli w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach.

Dotarli na miejsce trochę przed czasem, ale większość osób już była. Wszyscy byli trochę przygaszeni, nawet Julia nie była uśmiechnięta. Ludmiła rozmawiała z Cieszysławem, który po chwili ją przytulił. Zdziwiona, oddała uścisk.

Po chwili wszyscy już się zebrali i Kijek zabrała głos.

- Nie będę owijać w bawełnę i przejdę do rzeczy. Oczywiste jest, że nie poddamy się tak łatwo. Już powstają organizacje, do których musimy się przyłączyć. Pokażemy tym szkopom, że to jest nasz kraj! Pokażemy, że Polacy walczą! Będziemy walczyć o naszą ojczyznę! Kto jest ze mną?!- wszyscy krzyknęli na znak, że popierają. Wszyscy chcieli walczyć, bo wiedzieli, że nie mogli tak bezczynnie siedzieć i się załamywać. Nadeszło najgorsze i trzeba było się z tym pogodzić.

~Rzęsa

Kamienie Na Szaniec ~RP~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz