praca autorstwa: Optypesyreal
❝ŚWIĄTECZNY UTRACJUSZ❞
Kobieta gotowała się ze złości, bowiem jej rodzice, jak zawsze, spóźniali się na ten niezwykle ważny dzień — Wigilię. Czekała na nich cała rodzina, składająca się z sześciu dzieciaków i tuzinu dorosłych. Młodsi biegali po domu, starsi rozmawiali o polityce i życiu, a ona zachodziła w głowę, czemu choć ten jeden raz wszystko nie mogło być idealnie.
— Kaśka, daj spokój. — Mąż położył jej dłoń na ramieniu. — Zaraz przyjdą, nie ma się co martwić.
— Wiem, że przyjdą, tylko dlaczego spóźnieni jak zawsze? — odgryzła się. Dosłownie sekundę później usłyszeli dzwonek do drzwi. — O wilku mowa.
Oboje jako gospodarze weszli w sień, a następnie otworzyli drzwi. Ku ich zdziwieniu nie zobaczyli rodziców Katarzyny, zaś mężczyznę w wieku średnim o smolistych włosach, ubranego w garnitur, z podniesioną głową i, co najdziwniejsze, z wielką, czerwoną walizką.
— Dobry wieczór — odezwał się. Małżeństwo skinęło głowami niepewnie. — Nazywam się Jan Mikołajczyk. — Wyciągnął rękę na powitanie i zaczekał z dalszym mówieniem, aż para mu ją potrząsnęła.
— Katarzyna i Robert Rubin — rzekła kobieta.
— Wiem, że mnie państwo nie znają — zaśmiał się. — Wprowadziłem się na koniec tej uliczki tydzień temu. Nie mam żadnej rodziny ani znajomych. Pomyślałem więc, że zostanę niezapowiedzianym gościem, o którym każdy kiedyś słyszał, ale nikt nigdy żadnego nie widział. — Katarzyna spojrzała na męża, a on na nią. Nie byli pewni, co tak właściwie miało właśnie miejsce. — Tak więc przychodzę z zapytaniem...
— Proszę się czuć jak u siebie — przerwał mu Robert. Kobieta wytrzeszczyła oczy, bowiem podjął tę decyzję bez wcześniejszej konsultacji z nią. — Zapraszamy, panie Miko...
— Mówcie mi Jan — tym razem to nieznajomy się wtrącił, a następnie wszedł do środka, zostawiając parę gospodarzy samą w drzwiach.
Kobieta zamknęła drzwi za nieznajomym, a następnie złapała męża za garnitur i pociągnęła go za sobą ku kotłowni. Pomieszczenie to do największych nie należało, miało może z dwa metry długości i niewiele więcej szerokości. Do tego dochodził fakt, iż w środku znajdowała się deska do prasowania oraz suszarka na pranie.
— Co ty wyprawiasz? — zdziwił się Robert. — Zachowujesz się jak...
— Dlaczego go zaprosiłeś do środka?
Mężczyzna się zaśmiał pod nosem i złapał żonę za rękę.
— Kochanie, no, po coś jest to dodatkowe miejsce przy stole. — Kobieta nadal była naburmuszona i nie wyglądała na ani trochę przekonaną. — Ja wiem, ja rozumiem... Zazwyczaj się z niego nie korzysta, ale, hej, pomyśl o tym tak, że dzięki temu panu te święta będą dużo ciekawsze!
Katarzyna zabrała rękę i złapała za klamkę, co nieco go zasmuciło.
— Janowi.
![](https://img.wattpad.com/cover/206041332-288-k693584.jpg)
CZYTASZ
zima między słowami | kalendarz adwentowy [✔️]
RandomDwadzieścia cztery dni. Dwadzieścia cztery prace. Serca zakute lodem, płatki śniegu wplątane we włosy, zapach piernika unoszący się w powietrzu - czyli, jednym słowem (albo dwoma słowami) - ZIMA oraz ŚWIĘTA. W tym roku czekajmy razem.