DZIEŃ DWUNASTY

383 80 20
                                    

praca autorstwa: -pureple-

❝CZERWONY SWETER❞

Miał na sobie czerwony sweter.

Co prawda z lekko poszarpanym rękawem. Ale mimo tego drobnego defektu tenże element jego skromnej garderoby wyglądał jak sweter. Siedział w nim na zielonej sofie, wyglądając przy tym na zdezorientowanego. Nie, absolutnie nie dlatego, że w jego głowie prześladowała go melodia "Last Christmas", którą słyszał w tym roku już z dobre siedemset razy i mimo że miał tej piosenki serdecznie dość już po czwartym przesłuchaniu, nie mógł się powstrzymać przed nuceniem jej pod nosem. Powodem grymasu na jego twarzy był raczej fakt, że tak właściwie to nie wiedział, co tutaj robił.

A obok niego siedziała skupiona i zamyślona Claire. Nie miała na sobie czerwonego swetra, ale ani trochę nie przeszkadzało jej to w cieszeniu się obecnością kogoś, kogo kochała.

─ Jesteś pierwszą osobą, która kiedykolwiek zaprosiła mnie do siebie w Boże Narodzenie, tylko po to, żeby obżerać się chipsami i zrobić maraton bajek Disneya ─ powiedział chłopak w czerwonym swetrze tonem jakby sugerującym, że nie jest zadowolony i że chce wyrzucić to dziewczynie prosto w twarz, ale tak naprawdę boi się to zrobić. Patrzył przy tym w ekran telewizora, przeczesując swoje krótkie czarne loki palcami.

Claire posłała Anthonemu pytające spojrzenie, po czym powróciła do śledzenia akcji filmu "Wall-E".

─ Jeśli ci się nie podoba, to wracaj do domu ─ syknęła tak przerażająco, że Tony aż wzdrygnął się, w rezultacie czego musiał skorygować pozycję, w której siedział, żeby tylko nie upaść na podłogę. Wywrócił przy tym oczami, przeczuwając, co właśnie się szykowało.

Dobrze znał Claire, czyli dziewczynę, która stawiała na swoim nawet podczas kłótni ze starym Bary ─ mężczyzną mieszkającym za zakrętem, który miażdżył ludzi samym spojrzeniem. Chłopak naprawdę uwielbiał całą wątłą, ale śmiałą postać, którą jego ukochana była od zawsze. Kochał ją całą, od małego palca u stopy do jej ciemnych odrostów odznaczających się na niebieskich włosach, które zafarbowała w szpitalnej łazience. Ubóstwiał także jej impulsywność, która wprowadzała do szału całe Olkmond oraz jej wredną naturę i mroczną aurę, którymi odganiała dzieci bawiące się na placach zabaw, ale w tej chwili tak bardzo nie chciał się z nią kłócić.

─ Nie powiedziałem, że mi się nie podoba ─ zaprzeczywszy, ucałował czoło dziewczyny, przez co ta lekko się zarumieniła, przymykając oczy tak, jakby właśnie znalazł się tak blisko pierwszy raz w historii, choć wcale tak nie było. Gdy tylko zorientowała się, w jaki sposób zareagowała, odepchnęła go, wiedząc, że pewnie po prostu chciał zakończyć tym ich dyskusję i udawać, że nic się nie stało.

─ Ale chciałeś.

Prawda była taka że Anthony znosił wszystkie jej dziwne reakcje, mając przy tym jedynie drobne trudności z tym, żeby aby na pewno nie powiedzieć za dużo. Starał się, jak tylko mógł, aby ją rozweselić, ponieważ doskonale zdawał sobie sprawę z tego, w jakim nieporządku żyła. Wiedział, że była gigantycznym chaosem i nie miał nic przeciwko temu, żeby jej bezład go pochłonął. Zawsze starał się w dawaniu jej trochę przestrzeni dla siebie, ponieważ uważał to za raczej zdrowe i słuszne rozwiązanie. To nie tak, że ignorował jej problemy i tak po prostu patrzył na to, jak jego ukochana cierpi. Najzwyczajniej chciał zostawić jej trochę czasu na to, aby poradziła sobie z tym sama, bo wiedział, że nie lubiła błagać o pomoc. Przekonał się o tym, kiedy pewnego dnia wręcz załamała mu się w ramionach i upadła na szpitalną podłogę, a następnie dostała strasznego ataku paniki, ponieważ ktoś ważny dla niej zobaczył ją w takim stanie. Choć zapewniał Claire, że nie miał nic przeciwko temu i byłby w stanie codziennie wysłuchiwać jej płaczu, jeśli tylko miałoby to jej w jakiś sposób pomóc. Nie zareagowała na to za dobrze, więc nigdy więcej nie poruszył tego tematu.

zima między słowami | kalendarz adwentowy [✔️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz