5. Kleptomani żyją wśród nas

643 40 6
                                    

Bał się zepsuć trwające ujęcie, ale jeżeli chciał stąd uciec to jedyna droga prowadziła przez parkiet. Zrobił to zanim zdążył przemyśleć; szybkim ślizgiem wyminął tańczących i po chwili zmierzał wzdłuż wysokich budynków, obserwując światła odbijające się w wypolerowanych kamieniach.
Na szczęście ku jego zaskoczeniu nikt go nie zawołał, nie zganił ani nie przeklnął, pozwolono mu odejść w ciszy, bez słowa wyjaśnienia i był im za to niezmiernie wdzięczny.
Nie chciał zagłębiać się w przyczyny zalanej łzami twarzy, w końcu to skutkowałoby przyznaniem się przed samym sobą do prawdy, która w ciszy i cieniu, towarzyszyła mu od kilku lat.
Może kiedyś się na to zdobędzie, a może uda mu się ją ukryć jeszcze głębiej. Czas pokaże.
Po powrocie udaje mu się znaleźć niedopitą butelkę, tym razem zimnego wina, którą zabiera ze sobą do pokoju, zauważa jednak pozostawione na balkonie krzesło, które jest idealną alternatywą dla leżenia w pustym łóżku. Opiera stopy o barierkę, sączy powoli wino i pozwala żeby cały zapas łez, zbieranych od dłuższego czasu się wyczerpał.
Armie natomiast całkowicie trzeźwy dociera do domu kilka godzin później, dopiero po zakończeniu zdjęć. Ma poczucie winy, że tak ostro potraktował młodszego, sam nie wie czemu tak zareagował. Zazwyczaj jest spokojny i potrafi panować, nad spontanicznymi reakcjami wywołanymi natłokiem emocji.
Bezgłośnie otwiera sąsiednie drzwi, które odsłaniają mu łóżko bez żadnej zawartości. Jest lekko zaniepokojony, ale świadomy, że ma do czynienia z dorosłym człowiekim, który nie zawsze musi spędzać noc we własnym łóżku.
Wykończony, zrzuca ubrania na podłogę i kiedy chce zasłonić kotary zauważa tą kupkę nieszczęścia, której ręce opadły wzdłuż ciała, a głowa bezwiednie spoczywa na prawym ramieniu. Początkowo zamierza go tylko przykryć, ale kiedy podchodzi bliżej z kocem przewieszonym przez ramie niechcący potrąca pustą butelkę, a fakt, że Ti nawet nie poruszył się na ten dźwięk, daje mu do myślenia. Chociaż wieczór nie jest zbyt zimny, to kilka godzin snu pod gołym niebem robi swoje. Mężczyzna wsuwa jedną rękę pod zimne kolana, drugą obejmuje wąskie plecy, ale dopiero gdy lodowaty policzek Ti przywiera do jego nagiej piersi, a miękkie loki łaskoczą szyję, ciało mężczyzny pokrywa gęsia skórka.
Bez znacznego wysiłku układa Elio na łóżku i przykrywa kocem ściągniętym z ramienia, który po chwili zostaje ciasno zamknięty w ramionach ciemnowłosego. Oliver musi go ponownie przykryć, co jednak zupełnie mu nie przeszkadza.
Młodość rządzi się swoimi prawami, a szczególnie Ti. Jednak wszyscy darzą go tak dużą ilością sympatii, że nikt nie robi mu przykrości za wczorajszy dzień, kiedy ten schodzi na śniadanie, w dość ciężkim stanie.
- Dobrze spałeś? - pyta Luka z troską
- Tak, dziękuje i przepraszam za wczoraj, to się nie powtórzy- jest blady jak ściana i ma nieco zachrypnięty głos
- Nie masz za co przepraszać nic się nie stało- uśmiecha się ze zrozumieniem
Elio tylko kiwa głową siląc się na uśmiech i postanawia zjeśc na śniadanie szklankę wody co i tak wydaje się być zbyć ciężkie dla poszkodowanego żołądka. Armie przygląda mu się z lekkim niepokojem i słusznie. Po chwili woda w szklance nabiera bordowej barwy, a Chalamet zrywa się z miejsca łapiąc w biegu serwetkę, która szybko hamuje krwawienie i znika w kuchni. Zanim ktokolwiek zdąży zareagować Armie już się podnosi.
- Sprawdzę co z nim
- Iść z tobą?- odpowiada zmartwiona Chiara
- Myślę, że sobie poradzę- już zmierza w stronę budynku
- W razie czego wołaj- dodaje dziewczyna kiedy mężczyzna znika w kuchni
Wchodzi do pomieszczenia i rozgląda się gorączkowo szukając autora krwawych śladów na drewnianej podłodze.
- Tu jestem- słyszy słaby głos co przyprawia go o kolejną fale niepokoju.
Elio siedzi na kanapie z nogami na siedzisku, zajmując całe dostępne miejsce. Jedną ręką przyciska do nosa częściowo czerwoną tkaninę, a drugą zamarzniętą fasolkę- spokojnie, będę żyć, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas...- chce zabłysnąć odrobiną czarnego humoru, ale zatroskany Hammer nie wyczuwa ironii i przerażony pyta zatrzymując się nagle w połowie drogi do sofy
- Jesteś chory? To coś... poważnego??- ostanie słowo jest ledwo słyszalne, a wyraz twarzy niebieskookiego łapie Timo za serce
- Ja tylko chciałem zażartować, żeby rozluźnić atmosferę...- w jego głosie słychać zakłopotanie- nie pomyślałem, że możesz tak to zrozumieć i zareagować w taki sposób - zawstydzony spuszcza wzrok
- Ja też nie wiedziałem...- Armie też blednie
Ktoś tu chyba zaczyna zdawać sobie sprawę, z tego co ostatnio się z nim dzieje.
- Przepraszam
- Nie masz za co, to ja przepraszam za...
- Cholera... - krew pomieszana z wodą z topniejącej mrożonki, zaczyna spływać po jego nadgarstku
- Poczekaj, zaraz wracam- po kilku sekundach zjawia się z ręcznikiem i drugą torebką mrożonych warzyw- teraz już musi pomoc
Robią szybką wymianę, Oliver stoi przez chwile nad poszkodowanym po czym nagle mówi:
- Jest coś co świetnie działa na chorobę
- Nie jestem chory, naprawdę żartowałem...
- Już cicho, zobaczysz, że i tak pomoże
Zwinnym ruchem podnosi nogi Ti i kładzie je na swoich udach. Łapie jedną ze stóp i zaczyna intensywnie masować
- Aaaa przestań, boli- syczy chłopak
- Ale boli w przyjemny sposób, prawda?- uśmiecha się szyderczo, na co młodszy tylko ściska ramię blondyna
- Powiedzmy, ale mógłbyś trochę zwolnić ucisk- Armie ma racje, bo na twarzy drugie zaczyna pojawiać się uśmiech, po chwili zaczyna się rozluźniać i traci czujność, więc kiedy starszy znajduje bolesny punk, Ti pochyla się przy okazji, w niekontrolowanym odruchu łapiąc koszulkę sadysty
- Poczekaj...- nachyla się bardziej w stronę mężczyzny zanim ten zdąży zareagować i wącha jego ubranie
- Czyli jednak nie potrafię lewitować po alkoholu...- stara się być zawiedziony
- Lewitujesz, tylko nie bezpośrednio - puszcza mu oczko
- I na szczęście nie jestem złodziejem kocy, a już się się bałem, że wino wyzwala we mnie kleptomanię
- Może wyzwala tylko, zamiast  przemiotów przywłaszczasz sobie coś mniej namacalnego- i możecie wierzyć lub nie, ale zawsze pewny siebie Hammer, zerka z nieśmiałością i powątpiewaniem na Elio, który tym razem nie zamierza spuszczać wzroku
- Trafił kleptoman na kleptomana- uśmiecha się półgębkiem, a ich spojrzenia nareszcie się spotykają.

Znacie to uczucie kiedy po długiej nieobecności w domu, w końcu widzicie go w oddali? Uświadamiacie sobie, że jest możliwe, czuć się tak bardzo bezpiecznie i na odpowiednim miejscu. Jeżel jeszcze go nie doświadczyliście, a bardzo byście chcieli, to wystarczy żebyście znaleźli się w bliskiej odległości tych dwojga. Emanują tym uczuciem w promieniu, conajmniej kilku metrów, z takim natężeniem, że całkiem możliwy jest efekt popromienny.
*************************************
Miłego weekendu
Jeśli ktoś to czyta, to dajcie o sobie znać, bo bez tego nie mam motywacji do pisania ;)

Call me if you want Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz