CW: szpital, upadek z pierwszego piętra,krew, nóż, morderstwo w samoobronie
Była kolejna styczniową sobota...
Przewróciłam się na drugi bok, w stronę ściany. Tam światło było słabsze.
Słyszałam głośny dźwięk kropli deszczu obijających się o moje okno.Wzięłam głęboki oddech i rozciągnęłam się leniwie.
Bolała mnie głowa i miałam przeczucie, że stanie się coś złego... Nie chciałam tego ignorować, ale nie wiem też czy nie jest to spowodowane pogodą. Sięgnęłam po telefon.
Przeglądałam story moich znajomych na instagramie. Nie skupiałam się jednak. Myślałam o tym co będę jutro robić.
Jutro mam się spotkać z Szymonem w sprawie projektu. Zarumieniłam się. Sama myśl dała mi motyle w brzuchu I zastrzyk energii.
Rozmyślalnie przerwała mi nagła wiadomości od Michała. Weszłam w naszą konwersacje i wstrzymałam oddech."Martyna, jest problem"
"Odpisz szybko"
"Chodzi o Szymona"
"PROSZE CIĘ ODPISZ"
"ON MIAŁ WYPADEK"
Bardzo się zmartwiłam. Jak najprędzej odpisałam:
"Co się stało?"
Michał zadzwonił do mnie.
"Halo?"
"Hej Martyna, słuchaj, stało się coś. Mieliśmy się jutro spotkać, ale chyba sie nie uda no... Alicja jest... Jakąś wariatką Przez nią Szymon leży w szpitalu. Ona próbowała wyznać coś Szymonowi, ale on jej odmówił... Wkurwiła się i... Wypchnęła go przez otwarte okno... Na szczęście to było pierwsze piętro, a nie czwarte!"
Nie zareagowałam jednak intensywnie. Byłam bardziej w szoku. Co prawda poczułam stres, strach i złość. Jednak najbardziej czułam niepewność tego co mam zrobić
"A... gdzie ona teraz jest?"
"W domu. Jej matka jak dowiedziała się o tym to zaczęła się bać o bezpieczeństwo reszty swoich dzieci I kazała jej siedzieć w swoim pokoju."
Nadal czułam się bardzo zmieszana
"Skąd ty to wszystko wiesz?" Zapytałam"Szymon mi powiedział. Właśnie jestem z nim w szpitalu, chciał żebym ci to wszystko przekazał."
Zarumieniłam się.
"Czemu sam ze mną nie porozmawia?Jest z tobą ktoś jeszcze?"
"Tak, Łukasz i Kinga. Julia przed chwilą wyszła."
"Okej, będę tam za jakiś czas. Czekajcie na mnie."
"Okej"
Rozłączyłam się. Nie wiedziałam co robić. To całkiem przykra sytuacja. Jednak nie dawała mi spokoju myśl o tym, dlaczego Alicja postąpiła w ten sposób. Musiałam wiedzieć. Dlatego zanim wyszłam do szpitala, zadzwoniłam do Alicji. Nie odbierała.
"Aha okej..." powiedziałam pod nosem. Nie myśląc dłużej o Ali, wstałam i poszłam przygotować się do podróży.
Dotarłam już na przystanek. Czekając zauważyłam nadjeżdżający autobus. Ten miał jechać w zupełnie inna stronę od szpitala. W stronę domu Alicji...
Zawahałam się, ale ostatecznie weszłam do autobusu. Szybko napisałam jeszcze
"Będę później" Do Michała.
Dotarłam na miejsce. Stanęłam przed drzwiami domu Alicji i zapukałam.
Szybko otworzyła mi sama Alicja.
"Hej! Dzwoniłam, ale-"
"Wiem, że dzwoniłaś. Wejdź." Brunetka przesunęła się, dając mi przejść.
Mieszkanie nie wydawało się duże. Wysokie ściany i wąski korytarz.
"Coś się stało?" Zapytała nieco mniej oschle. Jednak w jej głosie słychać było pewność. Tak jakby się mnie spodziewała.
"Słyszałam co się stało z Szymonem I... chciałam poznać sytuację z twojej strony? Jeśli tak to można nazwać." Wytłumaczyłam, idąc z Alicją do jej pokoju.
"Nic takiego, naprawdę... to był wypadek." Powiedziała cicho. Zbliżyłam dłoń do jej ramienia, w celu pocieszenia. Niespodziewanie jednak, zostałam agresywnie odepchnięta.
"To był wypadek!" Powiedziała. Teraz jej mina że smutnej zamieniła się w pełną furii.
Chwyciła mnie za nadgarstki, odrzucając w tył. Zdezorientowana wstałam szybko.
"Japierdole gdzie twoja mama?!" Krzyknęłam.
"W piekle" powiedziała gardłowym głosem, wyjmując zza siebie nóż kuchenny i kij bejsbolowy.
Zaczęłam uciekać. Trafiłam do kuchni. Która była mała...
"To był wypadek Martyna, ja nic nie zrobiłam! To była twoja wina!" Krzyczała podchodząc coraz bliżej. Instynktownie zaczęłam się cofać.
Rękami błądziłam bo blacie kuchni.
Poczułam nóż.
Alicja była coraz bliżej, a gdy już się zamachnęła, w samoobronie wbiłam narzędzie w jej brzuch.
Brunetka zszokowana takim obrotem akcji zaczęła cofać się, aż w końcu upadła.
Zakryłam dłońmi usta w szoku.
Alicja wstała po chwili. Rana nie była głęboka, a i tak była w miejscu, gdzie najprawdopodobniej żadne organy nie były śmiertelnie naruszone.
Popatrzyła na mnie z jeszcze większą złością.
Moje ciało odmawiało posłuszeństwa, a musiałam się bronić.
Chwyciłam za nóż znajdujący się w brzuchu Alicji, wyjmując go szybkim ruchem.
Zaczęłam zamkniętymi oczami szarpać bronią na wszystkie strony.
Po chwili szarpaniny, Alicja znów upadła na podłogę. Nie podnosiła się, jednak patrzyła na mnie.
"To twoja wina..." wypowiedziała zanim jej oddech całkowicie zanikł.
Szpital to ostatnie co mnie teraz martwiło.-------
Jednak Martyna nie będzie yandere deal with itCzemu ja w ogóle napisałam, że będzie morderstwo Alicji in the first place???
CZYTASZ
Weganka||Szympin
RomanceCzternastoletnia dziewczyna o imieniu Martyna zakochuje się w swoim przyjacielu, Szymonie, jednak nad dwójką zakochanych ciąży fatum... Morderstwo, zazdrość... Czy Martyna wyzna swoje uczucia Szymonowi? Czy chłopak je odwzajemni?