Rozdział 8.

22 0 0
                                    

Lekcje przeleciały mi dosyć szybko, niestety nie miałem dzisiaj Angielskiego, ale widywałem Claire parę razy na przerwie, postanowiłem, że dzisiaj jej odpuszczę- może za mną zatęskni. Kiedy nadszedł czas na trening poczułem ciepłe wibracje w brzuchu. Przebrałem się i chwilę później już robiłem sobie małe rozciąganie. Dzisiaj był trening razem z drużyną dziewczyn i aż oniemiałem kiedy zobaczyłem kto właśnie wyszedł z szatni. Włosy miała spięte w kucyk, ubrana była w obcisły strój do biegania co uwydatniało jej zgrabne pośladki, a kiedy spojrzała w moją stronę stanęła jak słup. Nie trwało to długu, ponieważ po paru sekundach przewróciła oczami i odwróciła się do mnie plecami i zaczęła się rozgrzewać. 

Dzisiaj zaczynała drużyna dziewczyn, więc miałem okazję zobaczyć, co potrafi Claire. Stanęła na linii startu by po chwili ruszyć jak strzała zostawiając resztę zawodniczek w tyle. Była tak szybka, że nie zajęło jej to zbyt wiele czasu kiedy znalazła się już na mecie. 

-Już wiem dlaczego nie mogłem cię wtedy w lesie dogonić.- podszedłem do niej kiedy zeszła z toru. Spojrzała się na mnie tylko i chyba się przewidziałem bo zobaczyłem na jej twarzy szczery uśmiech. - Zrób to jeszcze raz.

- O co ci chodzi?- teraz uśmiech znikł, a zastąpiło go z dziwnie.

- To co zrobiłaś przed chwilą z twarzą- patrzyłem jej głęboko w oczy, a ona w moje - bo chyba przypominało uśmiech.

Popchnęła mnie delikatnie, przewróciła oczami i przeszła obok mnie nic się nie odzywając. 

Teraz drużyna męska stanęła na linii startu. Wiedziałem, że dzisiaj muszę dać z siebie wszystko i pokazać jej, że jestem najlepszy. Oczywiście nie sprawiło mi to zbyt wiele trudności, kiedy ruszyliśmy już byłem na prowadzeniu, a kiedy spojrzałem w jej stronę, przyglądała mi się, niestety przez tą małą dekoncentrację, skończyłem na mecie jako drugi. Spojrzałem jeszcze raz w jej stronę, a ona tylko prychnęła i ruszyła w stronę szatni.  Matko! Jak mogłem to zawalić?!

Pobiegłem do szatni jak najszybciej, przebrałem się w mgnieniu oka i wychodziłem przez drzwi szkoły na parking z nadzieją, że jeszcze ją dogonię. Niestety jak zawsze wymknęła mi się tuż przed nosem. Wsiadłem do auta i ruszyłem do domu.

Resztę dnia spędziłem sam, zjadłem obiad, przebrałem się w dres i położyłem się ze słuchawkami w uszach z moją ulubioną muzyką. Ciągle zastanawiałem się co mam zrobić, żeby ją do siebie zachęcić. I wpadłem na dość nietypowy pomysł. Przebrałem się szybko w jeansy i t-shirt. Kiedy spojrzałem na zegarek była siódma wieczorem- Idealnie. Wsiadłem do samochodu i już po paru minutach byłem pod jej domem. Przeszedłem przez furtkę i zapukałem do drzwi jej domu. 

- Dobry wieczór, czy zastałem Claire ?- zapytałem starszej pani która otworzyła mi drzwi. 

- Niestety, przed chwilą wyszła ale nie powiedziała gdzie. - odpowiedziała mi lekko zdziwiona na mój widok. 

- A wie może pani czy wyszła sama ?- tym pytaniem już w ogóle chyba ją zszokowałem bo zastanawiała się chwilę nad odpowiedzią. 

- Poszła sama- powiedziała w końcu. Szybko się pożegnałem i ruszyłem do wyjścia jednak nie wsiadłem do samochodu.

Poszedłem w stronę lasu, jednak z cieniem wątpliwości bo nie byłem pewien czy ją tam znajdę. Szedłem kilka minut mijając ulicę i wchodząc w lasek, szedłem jeszcze chwilkę i usłyszałem strumyk z daleka, złapałem się na tym, że z nerwów zaciskam mocno usta. Minąłem jeszcze parę drzew, musiałem lekko zmrużyć oczy by coś dojrzeć bo już robiło się ciemno, zobaczyłem strumyk spojrzałem w stronę kłody, siedziała tam gdzie myślałem, że będzie

Zakradłem się po cichu i szybko usiadłem obok niej. Podskoczyła lekko, wyciągnęła słuchawkę z jednego ucha i już miała coś powiedzieć kiedy zapytałem:

- Nie boisz się? 

Czekała chwilę z odpowiedzią jakby się zastanawiała

- A mam czego?- spojrzała mi głęboko w oczy i mimo, że słońce już zaszło to ten wzrok czułem nawet w kościach. - Powiedz Shane, dlaczego ciągle tutaj przychodzisz? - zaczęła patrzeć przed siebie. 

- Mogę cię spytać dokładnie o to samo, ale jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć. -nie czekałem aż coś odpowie, z resztą nie wyglądała jakby chciała mi przerywać. - Przyprowadził mnie tutaj mój starszy brat, na początku przyprowadzał tutaj swoje dziewczyny, potem przychodził kiedy miał problem, aż w końcu chował się tutaj przed całym światem kiedy zachorował. Zawsze go tutaj spotykałem na tej własnie ławce. A potem on odszedł. 

Nagle wspomnienia zaczęły wracać, a na prawdę nie chciałem by przychodziły właśnie w tym momencie. Nagle poczułem uścisk na ręce spojrzałem w dół i aż zaparło mi dech w piersi, gdy zobaczyłem, że to jej dłoń mnie ściska. 

- Przykro mi.- to wystarczyło, żebym poczuł się lepiej, a do tego jej dłoń była taka przyjemna i ciepła, nie chciałem jej puszczać.  Przeniosłem wzrok do góry i napotkałem  jej, ta chwila, ten wzrok pełen zrozumienia, od nikogo jeszcze go tyle nie dostałem. - Mam pomysł- przerwała milczenie - zabiorę cię gdzieś.

- Z własnej woli?- prawie krzyknąłem, a ona zabrała rękę, klepnęła mnie w ramię.

- Chodź lepiej, bo się zaraz rozmyślę.- uśmiechnęła się do mnie i ruszyła w stronę ścieżki.

- Co raz bardziej lubię ten uśmiech. - sam się uśmiechnąłem i poszedłem za nią. 

Szliśmy obok siebie chwilę i dotarliśmy do pewniej kafejki, weszliśmy do środka było tam całkiem przyjemnie i spokojnie, usiedliśmy przy stoliku. Podszedł do nas kelner by zebrać zamówienie 

- Dwa razy kakao z piankami poprosimy- powiedziała od razu Claire nawet nie zaglądając do karty, kelner zapisał to na kartce i odszedł. - Kakao jest najlepsze na każde smutki, nawet dla takiego samca Alfa jak ty podziała - powiedziawszy to puściła do mnie oko.

Im bardziej ją poznaję tym bardziej chcę wiedzieć jeszcze więcej. Teraz nagle z niedostępnej dziewczyny zamieniła się w przyjaciółkę, która poratuję cię swoim ramieniem, jeżeli zabraknie ci chusteczek. Dzisiaj jest zupełnie kimś innym i podoba mi się co raz bardziej.
- Dlaczego ?- zapytałem

- To znaczy?- zapytała, lecz po jej głosie czułem, że wie o co pytam.

- Dlaczego dzisiaj dla mnie taka jesteś? Taka miła.- zapytałem szczerze zdziwiony.

- Bo dzisiaj na tej ławce pokazałeś mi prawdziwego siebie, nie lalusia który zalicza wszystko co się rusza, tylko skrawek faceta który ma swoje słabości.- powiedziała to bez zastanowienia, nawet jej powieka nie drgnęła. Tę chwilę przerwał kelner niosąc nasze zamówienia

- Okej, ale to w takim razie coś za coś. - uśmiechnąłem się lekko- Skoro ja pokazałem ci jedną z kart ty musisz w zamian zrobić dokładnie to samo.

- Dobrze, niech ci będzie. - powiedziała chwilę się zastanawiając i przewróciła oczami- co byś chciał wiedzieć?

- Na razie tylko chciałbym poznać twój numer telefonu.- uśmiechnąłem się. Głośno wzdychnęła i powiedziała:

-Daj telefon- dałem jej o co prosiła, wpisała swój numer i oddała mi go. - Proszę.

- Złośnica -powiedziałem na głos zapisując go. Prychnęła a ja do niej zadzwoniłem wyciągnęła swoją komórkę- O Prawdziwy! 

- Laluś- powiedziała po złości zapisując mój.

- Teraz już się ode mnie nie odczepisz. - powiedziałem z zadziornym uśmieszkiem.

- Czyżby to była groźba ?- przymrużyła oczy.

- Bardziej obietnica.- wciąż z tym samym uśmiechem.

- Przecież ty nigdy nie składasz obietnic.- wypomniała mi 

-Jakbyś nie zauważyła dla ciebie robię wyjątki.

Gadaliśmy tak jeszcze trochę, a ja nie mogłem nacieszyć się tą chwilą, kiedy byliśmy tak swobodni.


Tylko Ona...Where stories live. Discover now