Wieczorem, po ciężkim dniu w pracy, leżałem wygodnie na kanapie oglądając telewizję. Leciała jakaś denna komedia, którą znałem na pamięć. Wepchnąłem sobie kolejną garść popcornu do buzi. Nagle usłyszałem dobrze znany mi dźwięk dzwonka mojego telefonu. Wziąłem go do ręki i odebrałem.
- Tak Calum? - westchnąłem przeciągle.
- Będę u ciebie dosłownie za pięć minut. - powiedział zdyszany i się rozłączył.
Przeciągnąłem się i wtuliłem w mięciutką poduszkę. Spojrzałem na swój nadgarstek i od razu się skrzywiłem. Blizny nadal tam były. Nienawidziłem ich. Naciągnąłem rękaw mojej puszystej bluzy na dłoń, aby ich nie widzieć. Wgapiłem się z powrotem w ekran, czekając na Hood'a.
Po kilku minutach usłyszałem dzwonek i otwieranie drzwi. Cal wpadł biegiem do salonu i wskoczył na kanapę. Zabrał mój koc i zawinął się w kłębek.
- Calum świnio, jak nie twoje to nie ruszaj! - warknąłem zdenerwowany.
- W twoim domu wszystko jest tak samo moje, jak i twoje. - wymamrotał spod materiału.
Podirytowany wstałem i poszedłem do sypialni po jeszcze jeden koc. Wracając, zaszedłem do kuchni i wziąłem z górnej szafki czekoladowego batona. Z powrotem położyłem się na łóżku i kopnąłem Cal'a w bok. Ten, nie będąc na to przygotowany, spadł z hukiem na zimną podłogę. Z bólem wymalowanym na twarzy, usiadł i zaczął rozmasowywać obolałe miejsce. Spojrzał na mnie tymi skośnymi, brązowymi oczami i otworzył buzię z zaskoczenia.
- Daj mi też. - powędrował wzrokiem na batonika.
- To idź i sobie weź. - odpowiedziałem z wyrzutem.
Brunet z prędkością światła wstał i poleciał do szafki. Wrócił zadowolony ze słodkością w ręku i wcisnął się obok mnie. Zaczął wcinać słodycz i zawinął się w swój koc.
- Mali jest w ciąży. - wypalił po chwili.
- Co? - zapytałem zdezorientowany.
- Mali jest w ciąży. - powtórzył z grymasem.
- To chyba fajnie, nie? - spojrzałem na niego.
- No nie wiem czy tak fajnie...- odpowiedział naburmuszony.
- Dlaczego? Nie cieszysz się? - myślałem, że Cally będzie skakał z radości, a nie siedział zdenerwowany u mnie w domu.
- Co? Nie! Cieszę się, tylko...tylko nie podoba mi się jej facet. - olśnił mnie.
- W jakiem sensie ci się nie podoba? - zaśmiałem się.
- Boję się o Mali...Ostatnio widziałem jej chłoptasia na mieście z jakąś laską...- zgniótł opakowanie po batonie w dłoni.
- On wie o dziecku? - zapytałem.
- Nie... Ona boi się mu o tym powiedzieć... Boi się, że ją zostawi...- odparł wkurzony.
- Słabo...Chłopczyk czy dziewczynka? - spytałem z zadowoleniem.
- Luke...jest o wiele za wcześnie, aby to określić. - przewrócił oczami i sięgnął po pilota, przełączając kanał.
Wiedziałem, że Calum będzie się martwił. Był bardzo zżyty ze swoją siostrą. Mogę się założyć, że gdyby ktoś skrzywdził Mali, on zabiłby go na miejscu.
Po kilku godzinach, Hood poszedł do domu, a ja położyłem się do łóżka, czekając na sen. Zasnąłem dopiero po trzeciej w nocy.