1.

58 4 0
                                    


Przetarłem twarz dłońmi i spojrzałem na zegar. 16.37. Jeszcze godzina i będę mógł wrócić do domu.

Niedawno zaczął się grudzień. Na zewnątrz ciągle padał śnieg i robiło się coraz bielej. Wszędzie wisiały świąteczne ozdoby. Na sklepowych witrynach widniało pełno nastrojowych plakatów i ubrań. Domy również zostały niedawno przyozdobione. Na pobliskim placu dzieci wesoło rzucały się śniegiem, jeździły na sankach lub lepiły bałwana. Wszyscy czuli święta. Wszyscy, tylko nie ja.

Tegoroczne Boże Narodzenie spędzę samotnie na kanapie, objadając się czekoladowymi mikołajami i oglądając Kevin'a samego w domu. Dlaczego? Ponieważ moja rodzina dowiedziała się o mojej orientacji. Bardzo długo zbierałem się aby im to powiedzieć, a jak już się zmogłem to wyrzucili mnie za drzwi. Fajnie, nie? Ojciec strasznie się wkurzył. Kazał mi się spakować i wynosić. Widziałem w oczach mamy łzy. Wiedziałem, że było to dla niej szokujące, ale bardzo bolało mnie to, że nic nie powiedziała. Stała w miejscu i patrzyła się. Nie zareagowała. Wtedy pomyślałem sobie, gdzie jest ta moja mama, która mówiła, że nie ważne co się stanie, zawsze będzie mnie kochać i stać za mną murem. Nagle wyparowała.

Moi bracia, Ben i Jack, postąpili podobnie jak moja rodzicielka. Z zaciekawieniem przyglądali się całej sytuacji.

Zawsze byłem tym gorszym Hemmings'em. W szkole byłem bardzo cichy i nieśmiały. Uważano mnie za dziwaka z grzywką grającego na gitarze. Mało się odzywałem, ale łapałem nawet dobre oceny.

Później poznałem Calum'a Hood'a. Doszedł do naszej szkoły w środku roku szkolnego. Na początku było ciężko, ale później złapaliśmy wspólny język i przyjaźnimy się do dziś. Cal jako jedyny ze mną rozmawiał. Jego reputacja wśród uczniów troszkę się zepsuła, ale jemu to jakoś nie przeszkadzało. Podziwiałem go za to. Zawsze miał w sobie pełno energii, był bardzo gadatliwy i cały czas miał uśmiech na twarzy, co w sumie pozostało mu do dziś. Miał starszą siostrę o imieniu Mali. Strasznie zazdrościłem im ich relacji. Różnica między nimi wynosiła aż 5 lat, ale niewiarygodnie dobrze się dogadywali. Mogli na siebie liczyć w każdej sytuacji. Kiedyś, gdy Ryan, taki gościu, który uważał się za nie wiadomo kogo, ''niechcący'' uderzył w gitarę Calum'a, która pękła i nie dało się już na niej grać, Mali poszła do niego do domu i walnęła mu z pięści w twarz. Dziewczyna złamała mu nos. Biedny musiał wszystkim zmyślać, że napadli go w ciemnej uliczce.

Po tym nieprzyjemnym wydarzeniu musiałem sobie jakoś poradzić. Byłem już pełnoletni, więc nie miałem aż tak wielkiego problemu. Na początku pomieszkiwałem u Hood'a i szukałem pracy. Szukałem, szukałem i znalazłem. Zatrudnili mnie w osiedlowym sklepie z pieczywem. Nie mogłem narzekać, bo bardzo lubiłem tę pracę. Ludzie byli naprawdę mili i kulturalni. Później z dużą pomocą Calum'a, wynająłem sobie malutką kawalerkę blisko mojej pracy. Wreszcie miałem swoje gniazdko i nie musiałem znosić brudnych, śmierdzących skarpetek mojego przyjaciela. Miał dziwny nawyk, że gdzie leżał, tam pozostawiał swoje niespodzianki. Było to niezwykle irytujące.

Westchnąłem przeciągle i przełożyłem bułki na drugą półkę. Poprawiłem koszulkę siadając na wysokim krześle i biorąc do ręki telefon. Przeglądałem te same social media po raz setny tego dnia. Dzisiaj naprawdę był bardzo mały ruch. Nagle usłyszałem otwieranie drzwi i dziecięcy chichot. Podniosłem wzrok odkładając telefon. Był to młody mężczyzna z małą dziewczynką trzymającą go za rękę. Był ciemnym blondynem z trochę przydługimi, roztrzepanymi włosami sięgającymi delikatnie za ucho. Na nosie miał okulary z ciemnobrązowymi oprawkami. Ubrany był w czarne rurki,tego samego koloru bluzę i jasnobrązowy płaszcz. Dziewczynka była bardzo do niego podobna. Możliwe, że była jego córką. Miała jasne blond włosy wystające spod różowej czapki. Ubrana była w jasne spodnie dresowe i czarną, ciepłą kurtkę. Była również owinięta różowym szalikiem po same uszy.

Uśmiechnięci we dwójkę podeszli do lady.

- Dzień dobry, poproszę jeden ciemny chleb i trzy bułki, też ciemne. - powiedział.

- Dzień dobry, już się robi. - odpowiedziałem i odwróciłem się aby sięgnąć po pieczywo.

Zapakowałem produkty do papierowej torby i ruszyłem w stronę klientów. Położyłem pakunek na blacie stukając palcami w kasę.

- To będą dwa dolary. - podniosłem głowę i spojrzałem na mężczyznę.

- Ashti mogę jedengo pączka? Tego małego? - usłyszałem cichutkie pytanie i przeniosłem wzrok na dziewczynkę pokazującą palcem na słodkości za szybą.

Chłopak spojrzał na mnie przepraszającym wzorkiem.

- Przepraszam, będzie można jeszcze doliczyć tego pączka? - poprosił.

- Yyy... Jasne nie ma sprawy. - uśmiechnąłem się w ich stronę i sięgnąłem po słodycz.

Nabiłem na kasie dodatkowy towar.

- Trzy dolary. - powiedziałem i oparłem się o ladę.

Mężczyzna wyciągnął portfel i podał mi wyznaczoną sumę, zabierając pieczywo.

- Dziękuję i zapraszam ponownie - odrzekłem miło.

- Do widzenia - odpowiedzieli chórem wychodząc.

- Do widzenia - szepnąłem nie mając już na nic siły i marząc o pójściu do domu.

Klapnąłem z powrotem na krzesło i wziąłem telefon do ręki odczytując sms'a.

Od: Calum

Do: Luke

Siema stary. Jestem w twoim mieszkaniu i zrobiłem małe zakupy, bo u ciebie w lodówce światło haha.

Od: Luke

Do: Calum

Dzięki Cal.

Spojrzałem na zegar. Była 17.26. Wstałem i zacząłem zbierać się do domu. Pokierowałem się w stronę wyjścia wychodząc. Zamknąłem drzwi na klucz i szczęśliwy końcem pracy ruszyłem do domu.

xxxxxxx

Heej! Mamy pierwszą część! ♥

Ocalony | LashtonWhere stories live. Discover now