6.

31 3 3
                                    


Święta były coraz bliżej. Przez ten czas dużo się nie zmieniło.

Kilka dni temu, Gerard zatrudnił nowego pracownika, aby mnie trochę odciążyć. Okazała się nim Mia, czerwonowłosa dziewczyna o brązowych oczach. Była dość specyficzna, ale również w porządku. Mogła wyglądać na chamską sukę, lecz tak naprawdę zachowywała się jak potulny baranek. Posiadała strasznie długie, neonowe paznokcie. Szybko złapaliśmy wspólny język.

Znudzony czekałem na Mię, aby mnie zmieniła, a ja mógł udać się już do domu.

Podskoczyłem zaskoczony, gdy drzwi od piekarni szybko się otworzyły, a do mnie podleciała podekscytowana dziewczyna. Stanęła naprzeciwko mnie i uśmiechnęła się szeroko. Pomachała mi swoimi palcami przed twarzą. Złapałem za nie i przyjrzałem się im. Jej paznokcie zdobił teraz bardzo neonowy, rażący w oczy róż. Spojrzałem na nią, a ta wyszczerzyła się jeszcze bardziej. Nie wiedziałem, że tak można.

- Prawda, że są zajebiste!? - zapiszczała i podskoczyła w miejscu. Czasami zachowywała się jak wariatka, ale taki już jej urok.

- Są naprawdę świetne. - uśmiechnąłem się do niej i wstałem z krzesła.

Spokojnie udaliśmy się na zaplecze, aby się przebrać.

- Tak cholernie mi się podobają! Najlepsze jakie w życiu miałam. - wpatrywała się w swoje paznokcie, kiedy ja zakładałem kurtkę. - Nie, czekaj... - zmarszczyła brwi. - Najlepsze to były z tym brokatem...O tak, to było coś! - wykrzyknęła, pukając się palcem w brodę.

- Świetnie, ale ja już lecę, miłej pracy. - zamknąłem szafkę, obracając się w stronę dziewczyny. - Przy okazji, spróbuj się nie zabić, jak będziesz kroić chleb...Ostatnio mało nie ucięłaś sobie palca. - zaśmiałem się głośno.

- Spróbuję blondasku, spróbuję. - powiesiła swoją kurtkę na wieszak i wyprostowała się. - Miłego dnia! - wykrzyknęła, kiedy wychodziłem ze sklepu.

- Miłego! - odwróciłem się, machając na pożegnanie.

Zamknąłem drzwi i ruszyłem zaśnieżonym chodnikiem w stronę mojego bloku. Potarłem o siebie dłonie, chcąc je trochę rozgrzać. Mój budzik dzisiaj nie zadzwonił i z roztargnienia zapomniałem wziąć ze sobą rękawiczek. Mówi się trudno.

Właśnie przechodziłem obok placu zabaw, kiedy jakieś małe rączki oplotły moje nogi. Spojrzałem zaskoczony w dół. Lauren podniosła głowę do góry, słodko się szczerząc.

- Hej, Luke. - przywitała się i naciągnęła mocnej czapkę na głowę.

- Cześć, gdzie masz brata? - wziąłem ją na ręce, pytając. - Nie mów, że jesteś tu sama.

- Lauren, mówiłem, że masz mi mówić gdzie idziesz! - niespodziewanie obok nas pojawił się starszy Irwin. - Masz jakiś motorek w tyłku, że tak zasuwasz? - zapytał zdyszany.

- Czy Luke może iść z nami na gorącą czekoladę? - utkwiła piwne oczy w bracie. - Proszę, proszę!

Ashton otrzepał włosy, na które spadły płatki śniegu i przeniósł na mnie wzrok. Uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłem.

- Ja nie mam nic przeciwko, ale zapytaj go czy w ogóle chce iść, Lau. - blondynka przeniosła na mnie wzrok, zaraz po słowach starszego.

- Chcesz iść z nami? Proszę! - dziewczynka przytuliła mnie z całej siły i spojrzała w oczy.

Podrapałem się po głowie, trochę zakłopotany. Nie chciałem robić im kłopotu.

- Nie chcę robić wam problemów, Ashton. - przestąpiłem z nogi na nogę, nadal trzymając Lauren.

-Nie będziesz robił żadnych problemów. - spojrzałem na niego z zadowoleniem.

- Jak tak, to bardzo chętnie z wami pójdę. - połaskotałem małą blondynkę, na co ta zaczęła się głośno śmiać i wiercić. Postawiłem ją na ziemi, prostując się.

Ashton złapał ją za rękę i we trójkę, śmiejąc się i rozmawiając, ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni.


*****

Hej, hej, hej! Przepraszam, że długo mnie nie było, ale nie miałam weny! ;D Trochę krótki, ale chyba może być, co?

Jak wam mija dzień?

Proszę, pozostwacie coś po sobie jak przeczytaliście! ♥

Ocalony | LashtonWhere stories live. Discover now