9. [bonus]

279 47 11
                                    

Jeongin wpatrywał się w marmur wystający ponad trawę w ogrodzie Chana. Nie wiedział dlaczego to on musiał przeżyć. Nie chciał żyć, nie chciał, by to zakończyło się właśnie w taki sposób. Smutny, pełen łez i bólu, który towarzyszył mu od momentu w którym dostrzegł zimne ciało Hwanga oraz jego bransoletkę, będącej teraz w posiadaniu Yanga. 

- T-ty...nie miałeś jeszcze ginąć...nie możesz mi tego robić. - pociągnął nosem i szybko wytarł łzy, które wypłynęły z jego oczu. Wytarł je bluzą, która należała wcześniej do dziewiętnastolatka. 

Od pogrzebu Hyunjina, Jeongin nie mógł pogodzić się z jego stratą, a od tamtego wydarzenia minęły już dwa lata. Mimo to, on nie mógł ruszyć dalej i zapomnieć o tym, co się wydarzyło wcześniej. Zamieszkał w jego dawnym pokoju, nosił tylko jego rzeczy i jadł tylko jego ulubione jedzenie. To zmieniało się w obsesję, jednak nie mógł nic na to poradzić, za szybko przywiązał się do niego, a teraz cierpi. 

- Nadal tu stoisz? - zapytał Chan, kładąc swoją rękę na ramieniu młodszego. - Minho z Woojinem zrobili obiad, więc przyszedłem, żeby cię zawołać. 

- Nie chcę... - mruknął, nie odrywając wzroku od nagrobka. 

- Jeongin, nie możesz się tak zachowywać. Każdemu z nas jest przykro, ale musimy ruszyć dalej. Musimy przestać patrzeć w przeszłość, bo to już nie wróci. Nie wskrzesisz go do życia. Czekamy w kuchni. Jak przyjdziesz, to lepiej dla ciebie, przynajmniej się nie zagłodzisz. - powiedział i poszedł w kierunku domu, natomiast w Jeonginie na nowo zapaliła się iskierka nadziei. 

- Nie czekajcie za mną! Zjem coś jak wrócę! - krzyknął, jednak nie był pewien czy go usłyszeli. 

Koreańczyk rzucił się biegiem do miejsca, o którym nigdy wcześniej nie pomyślał, a o którym Hyunjin wspomniał już na początku ich znajomości i to tam, zaprowadził, a potem zostawił Jeongina. Zdyszany wbiegł do środka budynku i stanął w pokoju, pełnym gablotek z gotowymi już zawieszkami z kwiatem. Chwycił jeden z kluczy, który przypominał tego, którym Hwang otwierał szufladę, by wyjąć z niej zawieszkę dla Yanga. Dwudziestolatek przypomniał sobie słowa Joonga, kiedy to mówił o duszy Hyunjina, będąca tak naprawdę tulipanem i szybko chwycił odpowiednią zawieszkę, po czym zawlekł ją na zwykły sznurek. Nie wierzył w to, że po dwóch latach rozpaczy jego plan może zadziałać. Nigdy wcześniej nie myślał, by sprawdzić tutaj i poszukać czegoś. Dopiero słowa Chana otworzyły mu oczy.

- Błagam zadziałaj... - szepnął, otwierając wieko trumny. Nie takiego Hyunjina spodziewał się zobaczyć, jednak nie wygląd grał tutaj rolę. Jedyne o co martwił się dwudziestolatek to o prawdziwość słów Hongjoonga oraz o to, czy nie jest już przypadkiem za późno. 

Koreańczyk założył na rękę starszego bransoletkę i oczekiwał jakichkolwiek efektów, jednak te, nie nastąpiły. Zrezygnowany Yang podniósł się z klęczek i ze zwieszoną głową wrócił do domu, by zostać przywitany przez zaskoczone spojrzenia reszty domowników.

- Jeongin? Co ty robiłeś? - zapytał Seungmin

- Nic takiego...po prostu trochę się ubrudziłem, jak chodziłem skrótami. - skłamał i szybko wbiegł na górę, chcąc się umyć z ziemi, która została po rozkopywaniu grobu Hwanga. 

Kolejna noc, gdzie Yang nie mógł zasnąć. Coś wyjątkowo go trapiło. Spojrzał przez okno, jakby oczekując jakiegoś cudu, jednak nic takiego się nie wydarzyło. Nadal widział rozkopany grób, mimo że była czwarta nad ranem. Z racji jakiegokolwiek ciekawego zajęcia, Jeongin zaczął wpatrywać się w sufit, okrywając się kołdrą aż po czubek nosa, bo on, był chodzącą kostką lodu, której niezależnie od pory roku, zawsze było zimno. Wtem, usłyszał jak drzwi od jego pokoju otwierają się, a do środka ktoś wchodzi. 

- Chan, nie mam ochoty na rozmowy. - mruknął i odwrócił się do niego plecami. Niby mieli dokładnie ten sam problem związany z bezsennością, jednak Bang miał unikalny sposób na przetrwanie, a mianowicie rozmowy.

- Nie przypominam sobie, żebym nazywał się Chan. - usłyszał zupełnie inny głos. Głos, którego nie słyszał tak długi czas i głos, którego tak bardzo mu brakowało. 

- Hyunjin...wróciłeś...- powiedział, czując jak jego oczy znów zachodzą łzami. Ostatnimi czasy, płacz przychodził mu bardzo łatwo.

- No...jestem, a teraz chodź przytulić swojego ulubionego Hyunga. - rozłożył szeroko ręce. 

- Nie przypominam sobie, żebyś nazywał się Chan. - zaczął imitować jego głos. - Nienawidzę cię. - mruknął starszy i przyciągnął do siebie dwudziestolatka, który teraz był od niego wyższy. Może nie było powalającej różnicy, ale była ona widoczna. 

- Proszę, nie zostawiaj mnie więcej. - mruknął w jego włosy. 

- Nawet nie mam takiego zamiaru. - uśmiechnął się starszy, kamuflując słone łzy swoim uśmiechem.

Tym razem jest to już ostateczny koniec. Poprzedni rozdział był epilogiem, ponieważ większość wybrała opcję numer 2, ale skoro i tak miałam przygotowaną też I drugą możliwość, jaką jest ta część. Wiem, że sam ff był dosyć krótki, jednak mam nadzieję, że przypadł komuś do gustu.

Soul/Hyunin [✓]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz