Jeongina obudziło nieprzyjemne uczucie, jak gdyby coś rozrywało jego duszę na strzępy. Znał to uczucie. Wiedział co się z nim dzieje. Gwałtownie podniósł się do góry, przyprawiając się o zawroty głowy i mroczki przed oczami.
- Z-zostaw...- powiedział błagalnym tonem, jednak widząc przeraźliwy uśmiech Kima, wiedział, że jest na straconej pozycji, a fakt, że poza nimi, znajdują się tu jeszcze inne osoby tylko minimalizowały szanse na ucieczkę.
- Bo co? Twój wybawca już tu jest, tylko nie wiem czy zdąży dotrzeć tu na czas, bo uznajmy...ma utrudnione to zadanie. - odparł, jakby od niechcenia, po czym kopnął chłopca w kolano, by ten się ugiął pod wpływem ciosu, po czym wymierzył kolejne kopnięcie, tym razem w jego szczękę.
Z każdym następnym ciosem było tylko gorzej. Ból fizyczny stawał się nie do wytrzymania, a świadomość, że nikt mu nie pomoże zabierała mu chęci, by walczyć przeciwko niemu. Jeongin był przekonany, że na jego ciele niedługo pojawi się całe pole siniaków, a krew która ciekła mu z ust oraz nosa na pewno pobrudziła już jego ubrania. Jednak nadal żył i żyć będzie, dopóki tamten nie zdecyduje się na ostateczny ruch, by pozbawić jego kwiat płatków i zabić go. Łzy z jego oczu spływały powolnie po jego twarzy, sprawiając mu jeszcze większy ból, gdy jedna z nich niefortunnie wpadła do nowo otwartej rany, którą zadał mu Hongjoong, a dodatkowo jego wizja coraz bardziej się rozmazywała, ale wszystkie jego mięśnie były sparaliżowane, że nie był w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu i jedyne co mógł robić, to rozpaczliwie krzyczeć o pomoc. Wtem, osiemnastolatek poczuł jak coś chłodnego ociera się o jego skórę w okolicach kostek. Nóż pomyślał i po chwili poczuł jak ostrze powolnie wbija się w jego ciało, przecinając tkankę, powodując otwarcie kolejnej rany z której również spływała szkarłatna ciecz.
- P-proszę, zostaw...- powiedział słabo, siląc się na swój stabilny ton głosu.
- Więc wolisz, żebym od razu przeszedł do konkretów? Narcyzie, podaj mi stokrotkę. Skoro chce, bym skończył z takim bólem, zamienimy go na coś innego. - Yeosang podszedł do stolika i chwycił drobny kwiat, w którym była dusza leżącego na podłodze chłopca. Kang miał chwilę zawahania, czy to co teraz zrobi będzie w porządku? Oczywiście, że nie, zabije niewinną osobę, może nie bezpośrednio, ale przyczyni się do jego śmierci. Jednak to i tak jest lepsze, niż narażenie swojego własnego życia. Poza nim, w pokoju znajdował się jeszcze bacznie przyglądający całemu zajściu Seonghwa, który w myślach zapewne odliczał już czas do śmierci młodego chłopaka, San oraz Wooyoung patrzyli na całe to zajście z lekkim obrzydzeniem, ale nie starali się tego aż tak pokazywać, by nie narażać się liderowi. Dodatkowo był tam jeszcze Yunho oraz Jongho, którzy byli jednymi z najmniej doświadczonych członków ich "rodziny". Reszta osób została rozstawiona po całej posesji, by utrudnić Hwangowi dostanie się tutaj. Jakby Yeosang nie znajł Hyunjina, byłby w stanie uwierzyć w to, że młodszy nie zdoła tu dotrzeć na czas, jednak spędził z nim rok pod jednym dachem i doskonale wie, że on nigdy się nie poddaje, nie ważnie ile wysiłku miałoby go to kosztować. On osiągnie swój cel za wszelką cenę. Czerwonowłosy podał liderowi kwiat, na którym zostało siedem płatków, a niektóre z nich już nawet odpadały, co wróżyło Yangowi rychłą śmierć.
- To co skarbie? Zaczynamy? - spytał i wyrwał dwa płatki.
Wszystkie mięśnie chłopca napięły się w jednym momencie. Jego serce przyspieszyło, a oczy rozszerzyły się. Za każdym razem, gdy wyrywano je, Jeongina wszystko bolało jeszcze bardziej niż poprzednim razem, nawet jeśli myślał, że limit bólu został już osiągnięty. Jego krzyki stawały się coraz głośniejsze, mimo że opadał z sił, a głos pomału się załamywał. Chciał wołać o pomoc, póki jeszcze był w stanie. Nagle, zaczął się nieopanowanie szarpać i wiercić. Nie wiedział skąd dostał aż takiego przypływu siły, być może było to spowodowane nadal tlącą się w jego umyśle, małej nadziei na lepszą, bliższą przyszłość.
*
- Ponownie się spotykamy Hwang. - wycedził przez zęby Koreańczyk
- Mingi, nie mam czasu teraz na zajmowanie się cudzymi problemami. Załatwmy swoje problemy jak będzie już po wszystkim. - powiedział i starał się wyminąć starszego.
- Nie żadne potem. Nie pomogłeś mi podczas naszej ucieczki, zostawiłeś na pastwę losu, podczas gdy moja noga, aż do kolana została zmiażdżona. Rozumiesz to? Zmiażdżona! Przez pierdolone pół roku nie mogłem stać prosto, miałem problemy ze wszystkim, a o chodzeniu nawet nie myślałem. A skoro ty mi wtedy nie pomogłeś, nie myśl, żebyś teraz na spokojnie przeszedł. - warknął, a Hwang jednym sprawnym ruchem podciął mu nogi i chwytając jego ręce, by się nie szarpał, wbił mu ostrze w tętnice.
- Wybacz Mingi, ale skoro nie ustąpiłeś, byłem zmuszony cię zabić. - odpowiedział smutno i ruszył dalej biegiem, by w końcu stanąć przed tymi właściwymi drzwiami.
Dopiero za trzecim razem udało mu się wyważyć drzwi i wparować do środka, by zastać tam widok, którego wolał nigdy nie widzieć. Zakrwawiony Jeongin, wszędzie ludzie, obserwujący jego powolną śmierć. Śliczna, dziecięca wręcz twarz pokryta sinymi palmami oraz cięciami, które okalane były przez brud jaki znajdował się na podłodze, a że osiemnastolatek został odwrócony do niej twarzą, brud ten przedostał się do jego ran. Poza tym, na jego policzkach widać było zaschnięte łzy oraz te nowe, cały czas wypływające z jego oczu. Jego ciało było w niektórych miejscach poszarpane, tak jak i odzież w którą był ubrany. Wyglądał okropnie, gorzej niż wyobrażał to sobie, gdy usłyszał jego przeraźliwy krzyk. A to wszystko uwieńczał obraz górującego nad Yangiem Hongjoong, działający teraz na czarnowłosego jak płachta na byka. Hyunjin rzucił się na niego wściekły, krzycząc jakieś niezrozumiane słowa, najprawdopodobniej będące wulgaryzmami lub groźbami. Co najdziwniejsze, nikt ze świadków nie ruszył się, by obronić swojego lidera. Wręcz przeciwnie, wszyscy uciekli z pokoju, zostawiając tą trójkę samych sobie.
- Ty kurwo, coś ty mu zrobił?! - krzyknął, Hwang, chwytając tego drugiego za kołnierz, by przyprzeć go do ściany i łatwiej pobić.
- Radziłbym ci uważać. Jego stokrotce został jeden płatek. Jeden zły ruch i chłopiec umiera - zaśmiał się, wymachując zwycięsko kwiatem przed oczami młodszego.
Dziewiętnastolatek podbiegł do leżącego na podłodze chłopca.
- Przepraszam Jeongin, że nie byłem wystarczająco dobrym ochroniarzem, że nie sprawdziłem się jako opiekun, że nie podołałem twoim oczekiwaniom wobec mnie i że na początku byłem taki niemiły względem ciebie. Przepraszam cię za wszystko. - powiedział, chwytając jego małą dłoń w tą swoją i przyłożył do niej swoje czoło, pozwalając łzom spłynąć po jego twarzy, po czym nachylił się i zdjął ze swojej kostki srebrną bransoletkę.
- Oby ci się przydała. - uśmiechnął się słabo i założył łańcuszek z kalią etiopską na chudy nadgarstek chłopca, po czym on sam osunął się po podłodze, umierając ze świadomością, że wcale nie był najgorszym człowiekiem, za jakiego wszyscy go uważali.

CZYTASZ
Soul/Hyunin [✓]
Fiksi PenggemarGdzie Jeongin trafia do innego świata w którym każdy człowiek to inny kwiat. !Short Storyy!