2. You Better Work

73 17 23
                                    

„Świat jest tak malutki, a my tacy duzi" – przez jakiś moment zastanawiałem się nad znaczeniem tego zdania. Przez dosłownie chwilę rozmyślałem nad jednym cholernym frazesem, dopóki nie uświadomiłem sobie, jak bardzo pijany jestem. Czy stałem na nogach? Owszem. Josef leżał gdzieś na podłodze, Nikolas obściskiwał się z Emily, a ja siedziałem w jednej z większych loż z Niną, która ledwie kontaktowała. W tle leciała jedna z tych tandetnych piosenek typu... „Kylie"? Całkiem możliwe.

Światło kuli dyskotekowej odbijało się od moich tęczówek i znacznie mnie raziło. Odcień moich jasnych blond włosów przypominał teraz rudy. Kategoryzowałem się obecnie jako Josef, a tego nie chciałem. Czułem, że niepożądane efekty libacji wkrótce wyjdą na jaw, a ja, jak zwykle będę musiał każdego kryć.

Jednak, nie tym razem. Długonoga brunetka wstała z jednej z czerwonych, skórzanych puf i uśmiechając się do mnie znacznie zadziorniej niż wcześniej, usiadła na moich kolanach. Jej perfumy przyciągały moje ciało i samą obecność. Widziałem w niej całą żądzę pożądania. Nina żywiła się uwagą. Delektowała się każdą sekundą, kiedy to spoglądałem na nią, jak na kogoś, na kim mogłoby mi zależeć. Wykorzystywałem ją, ale przecież pozwalała mi na to. Czy było w tym coś złego? Przez krótki moment się śmiałem. Wodziłem dłońmi po jej nagich ramionach i plecach okrytych splecionym, czarnym wiązaniem. Lubiła wszystko utrudniać. Nigdy nie była dla mnie łatwa, w sposób dosyć metaforyczny. Chciałem to z niej zerwać. Pozbyć się odzienia wierzchniego, ale ta przyłożyła palec do ust i odsunęła się. Nie rozumiałem jej. Nigdy nie potrafiłem być wystarczająco dobry, a dziś przechodziłem samego siebie. Nie panowałem nad sobą, swoim zwierzęcym instynktem i jedynym czego potrzebowałem, była ona. Jej ciało. Nie charakter. Kiedy powoli kroczyła w stronę drzwi, prowadzących do wyjścia z klubu, byłem pewien, że skończy się to tak, jak zazwyczaj – spontanicznie, absolutnie niemoralnie i jedno z nas opuści owe pomieszczenie, kiedy drugie będzie jeszcze spało. To zawsze ona wymykała się pierwsza. Nigdy nie było na odwrót i nie zapowiadało się na większe zmiany.

Jedyną osobą, która mogła mnie w tamtym momencie zatrzymać, był Felix. Felix, który stchórzył przed jedną z wielu imprez, na których nieraz to on był pijany. Zostawił mnie. A może Jakobsen faktycznie był pizdą. Może nie ufał nam wystarczająco. Może kogoś znalazł. Z każdą sekundą czułem coraz mocniejsze zawroty głowy i konwulsje, a schody niczego nie ułatwiały. W tamtym momencie uświadamiałem sobie, jak ogromny czeka mnie spad, jeśli nie wdrapię się na sam szczyt. Dopiero, kiedy znalazłem się przy ogromnej szybie, którą okrywał delikatny szron i drobne płatki śniegu, zobaczyłem niewyraźną postać. Przy ogromnej, czarnej latarni stał ktoś i to wzrostu Felixa! Może to nawet był on... Trzymał na swoich ramionach ciemne, podłużne opakowanie. Zapewne znajdowały się w nim narty. Ubrany był w kadrową kurtkę Lillehammer i możliwe, że na kogoś czekał. A potem, poczułem delikatne szarpnięcie za ramię.

Twarz Niny wyrażała przez drobną chwilę konsternację, a potem ponowną próbę przywrócenia mojej atencji. Przez cały ten czas kręciło mi się w głowie, ale chyba to wystarczyło, abym się poddał. Miałem to, czego chciałem. To zamierzała być już kolejna z tych nocy, kiedy przechodziliśmy samych siebie. Czasem zdarzyło się, że paliliśmy też zioło, ale dziś Nina i Emily zaopatrzyły się w coś innego. Prawie westchnąłem, a potem ponownie spojrzałem na brunetkę, która w delikatnym półświetle wyglądała jeszcze seksowniej. Znów dzieliły nas centymetry, które zamierzałem zmniejszyć. Żądza, to uczucie, którego od dobrych kilku dni nie potrafiłem się pozbyć, teraz osiągnęła swoje własne apogeum. Wystarczyła, abym przycisnął ciało Olsen do ściany i zjechał dłońmi niżej. Wystarczyła, abyśmy oboje rozkoszowali się swoją obecnością. Abym zdążył zapomnieć o większości rzeczy.

***

Poniedziałek. Dzień, którego nienawidziłem. Dzień, który zwiastował początek końca i budził we mnie uczucie słabości, wzbieranie się na wymioty, nienawiść, zło, złośliwość, idiotyzm i narastające uczucie snu. Zapewne byłbym w stanie wymienić jeszcze więcej cech, ale w obecnym momencie miałem już dość.

Prawo Katharsis | ski jumpingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz