Minęło kilka dni od kiedy razem z Kolem wróciliśmy od przodków.
Właśnie w sobotnie popołudnie wybierałam się do Marcela zapytaniem czy daje sobie rade z nowymi gdy przemierzałam francuskie ulice Nowego Orleanu, napotkałam bardzo dziwne zdarzenie a mianowicie mówię o nowych wampirach i kilka ciał obok nich.
- Chłopcy co tu się dzieje- patrzyłam na nich jak na idiotów zarazem rozglądając się po bokach czy żaden przechodni nic nie widzi- odpowie mi któryś z was na moje pytanie?
- To jest grupka osób która była niebezpieczna napadali na ludzi i ich okradali skończył się ich żywot na tej ziemi- za moich pleców wyłonił się Marcel teraz wiedziałam ,że dobrze postąpili ci nowo narodzeni chłopcy
- Rozumiem Marcel, ale nie powinni robić tego akurat tutaj mógł ktoś zobaczyć
- Wiem, nie wiedziałem, że chcą to tutaj zrobić to się więcej nie powtórzy Rosa, a oni dostaną odpowiednią karę za to co zrobili, tylko proszę nie mów nic swoim bracią zaraz powiedzą ze nie nadaje się na przywódcę nowo narodzonych
- Spokojnie Marcel nie powiem im masz moje słowo a teraz każ im szybko posprzątać zanim nikt niczego nie zobaczył
- słyszeliście?- każdy pokiwał głową na znak ze zrozumieli i słyszeli- więc, bierzcie się do roboty.
- Marcellusie teraz uciekam wpadnę do ciebie później i sprawdzę co i jak dobrze?
- Dobrze Rosa- pocałował mnie delikatnie w policzek na pożegnanie
- trzymajcie się chłopcy- nim zdążyli odpowiedzieć mnie juz tam nie było teraz wiedziałam ze Marcellus poradzi sobie z nimi jest do tego stworzony cieszę się, że to właśnie ich mam za moją rodzinę nie chciałabym mieć żadnej innej.
Po powrocie do domu nie miałam co robić więc, postanowiłam pomóc Frey w zaklęciach i tego typu spraw chociaż dla mnie to czarna magia chcę coś wiedzieć o magii.