rozdział 4

280 30 4
                                    

Rozdział przeznaczony dla Russ__D0ol
<3
**********************************
W ostatniej chwili przytrzmałem drzwi. Jednak trudno było mi je trzymać. Spojrzałem na anglię.
-Arthur...-Mruknąłem cicho.
Ten dalej kulił się w rogu i powtarzał "To tylko sen. To tylko sen"
Naprawde...opadły mi ręce. Próbowałem wymyślić jakiś plan ale nie miałem pojęcia czy anglik z takim stanem psychicznym zgodziłby się współpracować. Szafa była duża a w jej środku było pare rzeczy, które mogłyby się przydać. Kątem oka zauwarzyłem krzesło. Złapałem za nie i zablokowałem jakkolwiek drzwi od szafy. Podszedłem do Arthura i ukucnąłem przy nim.
-Angelette proszę...chcę ci pomóc...-Wymamrotałem.
Próbowałem mówić spokojnie.
Zielonooki poniósł głowę. Gwałtownie mnie przytulił. Nie spodziewałem się takiego gestu od niego jednak też go objąłem. Złapałem go za rękę.
-H-Hej!-Wyrwał dłoń.
-Co ty wyprawiasz żabolcu?!
Ja natomiast złapałem go za nadgarstek w taki sposób,aby nie mógł się wyrwać.
-Ratuję ci skórę-Rzekłem szybko po czym zabrałem krzesło spod drzwi i wybiegłem z szafy. Anglik nieudolnie próbował biec za mną. Jego bracia oczywiście popędzili za nami. Wybiegliśmy z domu,zamykając akurat szkotowi drzwi przed nosem.
Anglia ledwo dotrzymywał mi kroku. Można było powiedzieć że ciągnąłem go za sobą. Wtem kiedy wiedziałem że ci już nas nie dogonią, stanąłem i puściłem chłopaka. Dyszałem. On z resztą też.
-Fran....j-ja...-Próbował z siebie coś wydukać Arthur
Natychmiastowo zakryłem mu usta palcem.
-nie musisz nic mówić
-A-ale ja...dziękuję...
Byłem w lekkim szoku. Nie jestem w stanie powiedzieć kiedy usłyszałem od zielonookiego "Przepraszam"
"Dziękuję" lub "Proszę". Słysząc to lekko się uśmiechnąłem.
-Jesteś może głodny?-Zapytałem.
-Trochę...może ja coś ugotuję?-Zaproponował Arthur.
-nie...nie trzeba...ja coś. Zrobię...;Wydukałem szybko.
Nie chciałem aby ten gotował bo skończyłoby to się wymiocinami lub spaloną kuchnią
-peut-être ... nous mangerons à l'extérieur? ... ce sera plus sûr. tu ne penses pas....
-no dobrze...-burknął pod nosem rozczarowany an.
Złapałem go za rękę i poszliśmy do jakiejś restauracji.

**********************************
Tłum. z francuskiego: może...zjemy na mieście? Będzie bezpiezniej...

Więc powiem tak...Rozdziały mogą się pojawiać troszkę rzadziej a to przez mój mały zapas czasu ale głównie przez brak motywacji TwT










A tak profilaktycznie chciałabym wam rzyczyć wesołych świąt OwO

                                                Autorka~

hetalia-[Sztuka To Jest Kochać Do Końca] Francja x AngliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz