1

623 26 11
                                    

- Wy chyba żartujecie.

Matka spojrzała na mnie smutno i pokręciła głową znad kubka. Ojciec rozłożył ręce.

- Nie możemy zostawić cię na cały rok samej tutaj. Ciocia Kasia się tobą zajmie, naprawdę rok to nie jest taki dramat.

- Mam na rok zmienić szkołę. To jest dramat. Mam spędzić rok na tej zacofanej wsi – i nawet nie zaczynaj, oboje wiemy że tak jest – bo wy sobie jedziecie znów na koniec świata.

Matka zacisnęła usta nie ze złości, ale z braku słów. Wstałam od stołu i poszłam na górę, do mojego pokoju.

Rodzice byli antropologami. Oboje jeździli często daleko i na długo, by badać obce kultury i plemiona, jednak nigdy nie aż tak długo i nie aż tak daleko. I jak na złość akurat teraz nie było nikogo, kto mógłby ze mną zostać, bo jednak 16 lat nie było odpowiednim wiekiem, by żadne służby się nie zainteresowały.

Z dołu usłyszałam ich ożywione głosy, więc wychyliłam się cicho zza drzwi i usiadłam na schodach, podsłuchując.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Nie mam innego. Wiesz, że moja siostra to jedyna osoba, która może się nią zająć i wysłać ją do szkoły. Będzie tam bezpieczna.

- Będzie?! – Głos taty był dziwnie nerwowy.

- Ja... wiem, że to ryzykowne... Ale wiesz, że Ala nie zrobi nic głupiego. Zostawialiśmy ją samą wiele razy na miesiące, da radę rok pod opieką Kasi. Moja siostra się nią zajmie.

- Przecież wiesz... - Głos taty ściszył się mocno, nie byłam w stanie usłyszeć reszty ich rozmowy. Wróciłam do pokoju i westchnęłam cicho.

Moja szkoła nie była wybitnie dobra, nie miałam dużo przyjaciół, ale była moja. Była czymś, co trochę znałam, nie musiałam się przenosić gdzieś indziej i odnajdywać się w nowym otoczeniu.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Mama wychyliła się zza nich.

- Można?

Kiwnęłam głową. Weszła do pokoju i usiadła na łóżku. Czasami myślałam, czy będę wyglądać jak ona, gdy dorosnę. Wyglądała jak lalka Barbie, ale w zdrowej wersji. Blond włosy miała związane w kucyk, niebieskie oczy podkreślone tylko tuszem do rzęs, a cała jej twarz promieniowała dobrem i delikatnością.

- Posłuchaj, ja wiem, że nie chcesz jechać. My też nie chcemy cię zmuszać. Jednak wiesz, że nie mamy wyjścia. Chciałam cię tylko prosić o jedno... - Jej twarz nagle spoważniała. – Cokolwiek się stanie, zawsze słuchaj ciotki. Nawet, jeśli wydaje ci się, że plecie bzdury.

Uniosłam ze zdziwieniem brew, ale pokiwałam głową. Nie miałam w zwyczaju nadwyrężać ich zaufania. Oczywiście buntowałam się czasem i miewałam głupie pomysły, ale nigdy nie były na tyle głupie, by mi przestali ufać.

Byłam u ciotki dotąd tylko raz, przelotem. Mieszkała w uroczym domku niedaleko wybrzeża, miała kota i mały ogródek. Nie miała męża ani rodziny, mówiła, że jej nie są potrzebne takie wynalazki, co mnie całkiem bawiło. Była całkiem miła i zabawna, choć widać było, że wychowano ją i mamę twardą ręką.

Jasieniec też nie był tragiczny w wyglądzie. Była to nadmorska wieś kochająca naturę, która mimo całkiem ładnych plaż nie miała żadnej turystyki. Dziwiło mnie to zawsze, ale mama tłumaczyła, że nie ma tam ani wiatru, ani wybitnie dużo miejsc do pływania, a poza tym zero hosteli czy jakiegokolwiek wynajmu pokojów.

Mimo wszystko wizja spędzenia roku nad morzem nie była taka tragiczna. Wrzesień zapowiadał się bardzo ciepły, więc mogłam mieć szansę na trochę wylegiwania na słońcu, a później to już zima jak zima, taka sama byłaby w mieście.

Woda była tu pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz