5

173 9 1
                                    

Pączek trącił pyszczkiem moją dłoń. Przytuliłam go mocno.

- To nie może być prawda. – Wyszeptałam do niego. – Paweł nie jest widmem.

Weszłam do łóżka z Pączkiem. Z trudem zasnęłam, otulona jego puchatością i mruczeniem.

Z samego rana zbiegłam na dół by zastać tam jak zwykle ciocię robiącą śniadanie.

- Ciociu, słyszałam w nocy Pawła. W lesie. Te wasze legendy to bzdura, on po prostu...

Kobieta trzasnęła pięścią o blat i obróciła się do mnie ze złością.

- Kazałam ci zamknąć okno.

- Tak, ale na chwilę je uchyliłam. I go słyszałam. Musimy iść go poszukać!

- Siadaj do stołu. Zaraz podam śniadanie.

- Dlaczego ciocia mnie nie słucha?! – Krzyknęłam zrozpaczona. – Mój kolega z klasy jest w tym lesie, może wpadł w jakiś dół, może coś mu się stało i trzeba mu pomóc!

- Stało się. Już go nie ma z nami. – Odparła twardo kobieta. – Nie pozwalam ci iść do lasu. Jeśli to zrobisz, nie wyjdziesz nigdy więcej nigdzie indziej niż do szkoły. Czy to jasne?

Patrzyłam jej w oczy ze złością i buntem. Do jasnej cholery, las jest kilkadziesiąt metrów stąd, wystarczy iść tam, za nawoływaniem, znaleźć Pawła (pewnie ze skręconą kostką w jakimś dole czy coś) i go przyprowadzić do wioski. Nic więcej. Nie było w tym nic niebezpiecznego.

Nie odpowiedziałam jej. Wyszłam do szkoły wcześniej, bez śniadania. Pod szkołą spotkałam kilka osób z mojej klasy, w tym Anię i Marka.

- Posłuchajcie! – Powiedziałam głośno zamiast przywitania. – W nocy słyszałam Pawła.

Wszyscy spojrzeli smutno gdzieś w bok.

- To chyba dobrze, tak? Znaczy, że żyje i możemy mu pomóc. Jest w lesie i pewnie coś sobie złamał.

- Alicja... - Zaczęła niepewnie Ania. – W lesie nie ma nikogo żywego. Żadnego człowieka.

- To są bzdury które wam wmówili wasi dziadkowie i rodzice, ale na litość boską, mamy początek dwudziestego pierwszego wieku, prawdopodobnie wierzyli też w koniec świata w dwutysięcznym roku, a zobaczcie, dalej żyjemy! – Pomachałam rękami na dowód. – Nie dajcie sobie wmawiać jakichś ludowych bzdur, jesteśmy młodzi i racjonalni, nie tylko ci w mieście, ale też wy. Chodźcie ze mną poszukać Pawła.

Po klasie przeszedł szmer. Każdy nieco się zastanawiał, jednak widziałam po ich twarzach, że nikt z nich nie był przekonany.

- Bardzo ładna, motywująca wypowiedź, Alicjo. – Usłyszałam głos wychowawczyni za sobą. Obróciłam się, by spojrzeć w jej spokojną twarz. – Niestety namawianie kolegów do niebezpieczeństwa jest niezbyt szczytnym celem. Dlatego otrzymujesz uwagę i będę musiała porozmawiać z twoją ciocią.

Przewróciłam oczami i weszłam do budynku. Wszyscy tu byli zwyczajnie głupi, zapatrzeni w durne legendy...

Zajęcia zleciały mi bardzo nudno, nie zwracałam na nie uwagi. Moją głowę zaprzątały myśli o lesie, o nawoływaniu Pawła, o idiotycznych przesądach które dosłownie zabijały ludzi. Nie było żadnych widm, nauka jasno o tym mówiła. Cholerna wieś.

Wróciłam do domu i znów podjęłam dyskusję z ciocią.

- Czemu nikt z was nie chce wyjść ze swojej strefy komfortu i, no nie wiem, uratować życia chłopaka?!

Ciocia westchnęła ciężko, pijąc kawę.

- Ty naprawdę jesteś niemożliwa. Czemu nie chcesz po prostu uszanować naszych tradycji i zrozumieć, że przesądy nie biorą się znikąd?

Woda była tu pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz