4

188 13 3
                                    

W poniedziałek wychowawczyni powitała nas z grobową miną.

- Moi drodzy, mam niestety smutną wiadomość. Nasz kolega Paweł zaginął.

Po klasie przebiegł szmer. Uniosłam brwi. Widziałam Pawła ostatnio na obchodach, jak był dość pijany...

- Paweł prawdopodobnie pod wpływem alkoholu postanowił popływać nad ranem w niedzielę, po obchodach wrześniowych. Jak dobrze wiecie, nie jest to najmądrzejsza rzecz. Nie odnaleziono go dotąd.

- Ale poszukiwania chyba dalej trwają, tak? – Zapytałam zaniepokojona.

- Nie znaleziono go wczoraj, nie ma więc nadziei.

- Co?! – Wstałam gwałtownie z ławki. Wszyscy na mnie spojrzeli. – Minęła zaledwie doba, a wy już się poddajecie?

- Usiądź, nie podnoś głosu. – Nakazała mi kobieta ostro. – Nie będziemy o tym dyskutować. Nie jest to nasza sprawa.

- Jak... - zaczęłam, ale wychowawczyni uciszyła mnie gestem.

- Mówię to tylko po to, byście znali konsekwencje niebezpiecznych zachowań. Nic więcej. Zaczynamy lekcję.

Usiadłam na krześle, kompletnie rozbrojona. Dlaczego nikt nic nie robił?

Na przerwie obiadowej złapałam się z Markiem i Anią. Oboje byli nieco przybici tą informacją.

- Dlaczego nikt nic nie robi? – Zapytałam. Marek westchnął ciężko.

- Bo jak się utopił, to ciało pewnie już odpłynęło daleko.

- Tak jak piłka Ani? – Fuknęłam. Dziewczyna chwyciła mnie za nadgarstek i odciągnęła od reszty ludzi na bok.

- Posłuchaj... - Zaczęła cicho. – Ja wiem, że chcesz dobrze. Że chcesz wyjaśnienia. Ale my ci nie możemy tłumaczyć wszystkiego. Sądzę, że byłoby dobrze, żebyś porozmawiała z ciocią.

- Próbowałam. Nie chciała mi wyjaśnić nic.

- Spróbuj ponownie. Twoja ciocia to kochana, wyrozumiała kobieta. Często zajmowała się moim rodzeństwem. Zrozumie, że potrzebujesz tej rozmowy. Ale proszę, nie każ nam tłumaczyć i opowiadać. Nie potrafimy.

- Ania, co tu się dzieje? – Zapytałam cicho.

- Są pewne rzeczy, których nie da się wyjaśnić.

Po szkole wróciłam do domu. Ciocia przygotowywała kolację. Usiadłam przy stole.

- Ciociu, wiem że poruszałyśmy ten temat już wcześniej... - Zaczęłam cicho. – Ale dziś zaginął chłopak z mojej klasy, Paweł. Nikt nie reaguje. Nie rozumiem czemu. Proszę... - Spojrzałam na nią błagalnie. – Niech mi ciocia wyjaśni.

Kobieta westchnęła ciężko i pociągnęła łyk herbaty.

- Wyjaśnię ci, ale nie uwierzysz mi.

- Nie szkodzi. Proszę.

- I nie możesz nigdy nikomu o tym opowiedzieć.

Pokiwałam głową, zaskoczona.

- Woda była tu pierwsza, oczywiście. – Zaczęła mówić, patrząc bardziej w przestrzeń, niż na mnie. - Później powstała wioska rybaków, którzy z szacunkiem korzystali z dobroczynności morza. Poławiali tylko tyle, ile im było trzeba, nie zaśmiecali wody, nie zabierali więcej terenu, niż im było trzeba – żyli z morzem w symbiozie.

Przez setki lat wioska nie rosła, nie zmieniała się. Morze było te same, więc i oni byli ci sami. Wszelkie obrzędy wychwalały morze, które daje im jedzenie, miejsce zabaw ich dzieciom i dobre powietrze.

Woda była tu pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz