••Kenna••
Południowa Świątynia Powietrza, leżąca wysoko nad ziemią wśród gór Patola, zajmowała szczególne miejsce w rodzinie Kenny oraz stanowiła obowiązkowy punkt odwiedzin w każdą rocznicę śmierci jej dziadka. To właśnie tutaj, sto osiemdziesiąt dwa lata temu, na świat przyszedł Avatar Aang, przez długi czas nazywany Ostatnim Magiem Wiatru. Tegoroczny wyjazd był nieco inny niż wszystkie poprzednie. Powód był dość oczywisty: nigdy wcześniej nie przybyli tu z Korrą. Młoda, w gorącej wodzie kąpana Avatar przybyła tu na polecenie Tenzina. Zdaniem Radnego bezpośredni kontakt ze starożytną kulturą Nomadów Powietrza może wpłynąć na jej zrozumienie ostatniego z czterech żywiołów. A ponieważ było to miejsce narodzin jej poprzednika, Tenzin liczył w duchu na to, że wycieczka wzmocni też jej duchowe powiązanie z poprzednimi wcieleniami i w końcu odblokuje uśpiony wciąż Stan Avatara. Korra nie protestowała: do ostatecznego terminu zapłaty wpisowych miała sześć dni a perspektywa ucieczki przed Radnym Tarrlokiem — natrętnym człowiekiem obdarowującym ją prezentami — chcącym za wszelką cenę przekonać Avatar do wstąpienia w szeregi podlegającej mu Grupy Zadaniowej. Jeszcze innym powodem nieco wcześniejszego wyjazdu rodziny Tenzina była aktywność Równościowców, którzy wreszcie wyszli z cienia i oficjalnie zaatakowali. W obawie o swoje dzieci, w tym o niemagiczną Kennę, postanowił zabrać je gdzieś gdzie nie dosięgnie ich gniew niemagicznych obywateli miasta. Pozwolenie dziecku pozbawionemu mocy na spotykanie jej podobnych ex-magów nie było ani rozsądne, ani etyczne.
— Łapcie go! — zawołała Ikki, kiedy trzeciego dnia pobytu w świątyni, Zim — wielki przeciwnik kąpieli i szamponów o ciasteczkowym zapachu — uciekł z wanny. Ganiając za małym bizonem wraz z Meelo, dziewczynka próbowała dorwać małego zwierzaczka, którego włosie wciąż pokrywała piana. Jinora nie uczestniczyła w pościgu: podobnie jak Kenna, postanowiła zajrzeć do Sali Posągów: okrągłym pomieszczeniu mieszczącym się w głównej wieży i ciągnącym się aż po sam jej sufit, w którym — zgodnie z kolejnością w cyklu — poustawiano posągi przedstawiające dawne wcielenia Avatarów. Ci najstarsi znajdowali się na szczycie, najmłodsi na dole. Mały mag powietrza stał przy posągu stojącym niemal na środku sali. Kamienna rzeźba niemal doskonale oddała uśmiech Avatara Aanga, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Choć utrwalono go jako dorosłego mężczyznę, wciąż miał roześmiane oczy.
— Gdzie cię wywiało? — zapytała, rozglądając się za starszą siostrą. Choć nie krzyczała, jej głos odbił się echem od ścian okrągłej wieży i powędrował ku górze, prosto do Kenny, spacerującej po wyższych piętrach.
— Jestem na górze! Jak myślisz, ile jest tych posągów? — zapytała jasnowłosa, mijając kolejnego Avatara z Nomadów Powietrza, o czym świadczyła strzała na łysej głowie, i wbiegła po schodach na kolejne, ostatnie już piętro. Jinora wzruszyła ramionami. Kto tam wie, pewnie przynajmniej z dwieście.
— Nie wiem, dwieście? Może nawet więcej — powiedziała, zerkając na Avatara Roko, potem zaś na Kyoshi. Ich figury nie były tak zniszczone jak posągi poprzedników. Widać czas zaczął działać już na ich niekorzyść. Podczas podziwiania posągów, Kenna wyłapała kilka ciekawych rzeczy: kobieta Avatar z Narodu Ognia, której rzeźba znajdowała się na pierwszym piętrze, nie miała rąk, i nie, nie był to efekt uszkodzenia rzeźby czy upływu czasu. Ona po prostu nie miała rąk. Inny Avatar pochodzący z Królestwa Ziemi był niewidomy, co uwzględniono na małej tabliczce przyczepionej do rzeźby. Nie wszystkie posagi zostały podpisane.
— Kenno — usłyszała wołanie, ale nie Jinory. Ten głos był inny, nieznany i dziwnie znajomy zarazem. Kto to był? Rozejrzała się dookoła jednak nikogo nie zauważyła. Kenna zerknęła na ostatnią z rzeźb. Zrobiono ją z drewna, zbutwiałego i porośniętego mchem. Przedstawiony na rzeźbie mężczyzna (a przynajmniej na taką płeć wskazywały kształty postaci) nie miał rąk. Nie był kaleką, co Kenna wywnioskowała po resztach odłamanych rąk leżących na ziemi. Inaczej niż inne rzeźby, ta miała na sobie ślady farby. Unikalny charakter posągu podkreślał również dziwny kształt stojący za Avatarem, oplatający go czymś na kształt wstążek. Było w nim coś co zapierało dech w piersiach. — Jam czystość, jam światło. Od tysięcy lat strzegę porządku na świecie. Cykl musi trwać, Kenno. Bez względu na truciznę jaką jest nienawiść i rządza zemsty. Ciemność rozprzestrzenia się w próżni, lecz zawsze, bez względu na cenę, ustępuje przed oczyszczającym światłem.
CZYTASZ
dawn of equality⚡legend of korra
Fanfiction„Pokora i delikatność nie są cnotami słabych, lecz potężnych. Zdarza się bowiem tak, że nie-mag jest silniejszy od maga" ⚡️ Od zwycięstwa Avatara Aanga minęło siedemdziesiąt lat. Świat zmienił się nie do poznania. Teraz żądzą nim inne zasady. I tak...