15⚡️wielki cyrk omashu

671 41 9
                                    

••Kenna••

— To jest najsłodsza bestyjka jaką w życiu widziałem! — zawołał Bolin, bawiąc się łapkami małej Zim, zbyt śpiącej by od niego uciec. Mały bizon patrzył na niego swoimi dużymi, ciemnobrązowymi oczkami i lizał go co jakiś czas po rękach, prosząc o jakiś przysmak. Oczywiście mag ziemi nie do końca załapał aluzje, ani za pierwszym razem, ani za żadnym innym, wobec czego maluch skazany był na znoszenie pisków i jęków chłopaka. Podczas, gdy on miętolił małego zwierzaka, Kenna siedziała na wielkim głazie robiącym za ozdobę w południowej części ogrodów, i podziwiała ich w niemal całkowitej ciszy, przerywanej jedynie przez pojedyncze chichoty i westchnienia. Oparła głowę na dłoni, w ciszy przyglądając się magowi ziemi...chociaż nie. Zwrot „przyglądała się" nie oddaje nawet w połowie tego rozmarzonego spojrzenia jakim go obdarowywała za każdym razem, gdy patrzył na Zim. Zadziwiające jak szybko druga osoba potrafi zawrócić nam w głowie. Jednego dnia był dla niej przybyszem z innego, fascynującego świata, drugiego zaś stał się obiektem jej cichych westchnień, którymi to nie podzieliła się ani z rodzeństwem, ani z matką. W skrócie: zachowała je dla siebie. Kenna wciąż nie rozpracowała tego z jakiego powodu Bolin wydawał jej się interesujący. — Kenna, co myślisz o Korze jako o dziewczynie?

Kenna wypuściła z ręki błękitny puszek, którym Zim bawiła się przez większość czasu. Wyprostowała się i schowała kosmyk jasnych włosów za prawe ucho. Spuściła wzrok i zbladła jeszcze bardziej (co biorąc pod uwagę jej alabastrową cerę sprawiło, że Kenna jeszcze bardziej zbliżyła się wyglądem do jakiejś zjawy).

— Wiesz, ja nie jestem jedną z tych co wolą swoją własną płeć...a przynajmniej tak mi się wydaję — mruknęła, nerwowo szarpiąc żółty rękaw własnej tuniki. Bolin przeczesał palcami ciemne włosy i pomachał dziwnie głową, stając przed nią. Jak zwykle postawił na gwałtowną gestykulację.

— Pytałem o siebie. Jako dziewczynę dla mnie.

— Oh...ty się nią interesujesz? — palce u stóp Kenny zaciskały się coraz mocniej i mocniej. Uniosła głowę i spojrzała w oczy maga ziemi. Ponownie poczuła, że za ich sprawą przeniosła się na wielką polanę porośniętą gęstą i bujną, soczyście zieloną trawą. Zamrugała, kiedy jakaś upierdliwa drobinka wpadła jej do oka. Bolin ponownie wykonał jakiś dziwny trik z rękami, szykując się na odpowiedź.

— Oczywiście, że tak! Widziałaś ją? — krzyknął, tak głośno, że Kenna aż podskoczyła, zakrywając uszy. Bolin nie przejął się nią zbytnio, rzucając jej bezsensownymi argumentami prosto w twarz: — Jesteśmy dla siebie doskonali! Proszę cię, Kenno! Jest potężna, ja też! Ma poczucie humoru, tak samo jak ja! Ona jest piękna, a ja? Popatrz na mnie! Jestem boski! — odgarnęła włosy na prawą stronę, nie spuszczając wzroku z maga ziemi. Delikatnie rozchyliła usta, gdy ten — zupełnie nieświadomie — uśmiechnął się w najbardziej uroczy sposób, w jaki można się uśmiechnąć. Do uśmiechu dołączyły również dołeczki, które dodały chłopakowi jeszcze więcej uroku. Nieświadomie oparła twarz na dłoni.

— Tak...znaczy się chyba masz rację. — dodała prędko, przywołując samą siebie do parteru. Mag ziemi usiadł obok niej,  delikatnie szturchając ją ramieniem przy siadaniu. Pochylił się nieco do przodu i westchnął, kładąc ręce na głowie. Kenna złączyła kolana i kostki, dodatkowo kładąc dłonie na uda.

— Umówię się z nią...ale jak mam to zrobić?

To bolało. Naprawdę. Nie znali się za dobrze, jednak nawet po tak krótkim okresie znajomości, Kenna nie mogła zaprzeczyć, że miała do niego słabość. Dlatego właśnie udzielanie rad dotyczących spraw damsko-męskich chłopakowi, do którego czuła miętę, było wyjątkowo dołujące. Jakby tego było mało, Bolin nie mógł trafić gorzej: Kenna — dziewczyna, która całe życie trzymana była pod kloszem przez ojca, która nie znała się na miłości i jej podobnych zjawiskach, nie była najlepszym materiałem na doradcę miłosnego. Być może mag ziemi nie miał nikogo innego na podorędziu — z Pabu przecież nie porozmawia. Dziewczyna, której włosy przyprószyło srebro, wzięła cichutki wdech i zrobiła to, czego robić nie powinna — a przynajmniej jeśli sama chciałaby się bardziej do niego zbliżyć — robić: dała mu radę płynącą prosto z serca.

dawn of equality⚡legend of korraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz