𝐭𝐫𝐮𝐞 𝐟𝐫𝐢𝐞𝐧𝐝 ─ jisol

392 12 51
                                    


ship: jisol (Joshua x Vernon)
zespół: Seventeen
rodzaj: nie umiem tutaj go określić
ilość słów: 948
data publikacji: 11 grudnia 2019

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, czyli jedno z najpopularniejszych powiedzeń, jakie istnieje na świecie. Nie da się z nim nie zgodzić. Nieraz ludzie, których nigdy byśmy o to nie podejrzewali, okazują nam pomoc, na jaką nie są w stanie się zdobyć ci wszyscy "przyjaciele" z którymi na co dzień spędzamy czas. Z jednej strony to nawet przykre - jak łatwo możemy zawieść się na osobach, na które tak bardzo liczyliśmy? Dobra, dość tych rozmyślań. To w końcu opowiadanie, a nie rozprawka.

Hansol, niegdyś bardziej znany jako Vernon, nie miał w życiu szczęścia. Gdy miał osiem lat, rozwiedli mu się rodzice. Dla tak młodego człowieka było to nie do przeżycia. Jeszcze niedawno mama z tatą naprawdę bardzo mocno się kochali, wymieniali między sobą uśmiechy. A może to było tylko na potrzebę zdjęć, od których robienia mały Chwe był niemalże uzależniony? Tak, to raczej to. Małżeństwo już od kilku lat mieli problemy w związku. Na chwilę przyćmiły je narodziny drugiego dziecka - uroczej Sofii. Mimo to, już pół roku później ponownie w domu zaczęły wybuchać awantury.

Finał już znacie - latem 2009 roku Hansol wylądował na lotnisku w Seulu. Czego jak czego, ale tylu Azjatów jeszcze na oczy nie widział. Sam nie wiedział, czy może ich nazywać rodakami - w końcu sam w połowie jest Koreańczykiem - jednak na razie wolał się powstrzymać. Nie podobało mu się to, że podczas gdy on musiał wyprowadzić się z ojcem na drugi koniec świata, Sofia została z mamą w Ameryce. Życie jest niesprawiedliwe.

To jednak był dopiero początek problemów. Gdy po wakacjach poszedł do szkoły, spotkał się z wielkim rozczarowaniem - nie dość, że nikt nie chciał z nim usiąść w ławce, to do tego wszystkie dzieci go unikały a co więcej - szydziły z niego. Był inny i nie pasował do społeczeństwa, czego za nic nie mógł zrozumieć. Myślał, że może sytuacja zmieni się w gimnazjum, jednakże nic nie uległo poprawie. Ba, było jeszcze gorzej.

Pewnego dnia podsłyszał na korytarzu rozmowę, która dała mu cień nadziei, że nie będzie sam w tym wykluczeniu.

- Wiesz, że w tym tygodniu ma do nas dojść jakiś nowy? - zapytała jedna z czternastolatek swoją rówieśniczkę.

- Tak, podobno przyjechał tu z Los Angeles - odpowiedziała z zachwytem, na co Hansol dyskretnie przewrócił oczami. Tym, że jest z Nowego Jorku, nikt się nie podniecał.

W każdym razie, wyczekiwał dnia pojawienia się nowego ucznia jak pierwszej gwiazdki. Liczył, że wreszcie będzie miał towarzysza niedoli. I tutaj spotkało go kolejne rozczarowanie.

- Dzień dobry, jestem Hong Jisoo bądź Joshua, wybierzcie sobie - zaśmiał się chłopak, na co damska część klasy niemal westchnęła. Chwe natomiast powstrzymywał się od ponownego przewrócenia oczami. Ze znudzeniem oparł głowę na dłoni i przyglądał się tej całej szopce. On nie był witany z takim uwielbieniem. Nici z kolejnego odrzuconego przez szkolną społeczność.

- Usiądź sobie, Jisoo, o tam - nauczycielka wskazała na puste miejsce obok, oczywiście, naszego głównego bohatera, który aż szerzej otworzył oczy. Były co najmniej jeszcze trzy inne wolne krzesła, więc dlaczego on. - Hansol też nie jest tutejszy, powinniście się dogadać - po tych słowach sama zajęła miejsce przy biurku i zaczęła sprawdzać obecność.

- Hej - uśmiech Honga działał na szatyna jak płachta na byka. Naprawdę się rozczarował. - Skąd jesteś? Masz naprawdę ciekawy wygląd - dodał, ciągle utrzymując przyjazny wyraz twarzy. - Ja jestem ze Stanów Zjednoczonych, z Los Angeles i jestem od was o rok starszy - młodszy miał wrażenie, jakby zaraz nowy miał zamiar opowiedzieć mu całą autobiografię.

- Ta, bardzo ciekawy - prychnął Vernon. - Też jestem z USA, z Nowego Jorku - powiedział to z taką dumą, jak jeszcze nigdy od przyjazdu do Korei. - I umówmy się tak: ja będę na ciebie mówił Joshua, a ty na mnie Vernon, co ty na to? - zapytał. Hansol już mu się przejadł, chciał wrócić do amerykańskiego imienia.

- Wow, Vernon, ale super imię - od dawna czternastolatek nie usłyszał pochwały na swój temat, dlatego mimowolnie uniósł jeden kącik ust. Może nie będzie aż tak źle?

---

I tak mijały im dni, tygodnie, miesiące a nawet lata. Jak tylko Jisoo pierwszego dnia usiadł w ławce z Hansolem, tak do samego końca szkoły nie zmieniał miejsca. Towarzyszył mu w każdym zarówno radosnym jak i smutnym momencie jego życia. Byli po prostu nierozłączni. Co prawda, nie raz Vernona irytowało to, jak bardzo wszyscy darzą uwagą Honga, gdy on jest pomijany, jednak z czasem zdążył to w pewnym stopniu zaakceptować. Czarę goryczy jednak przelała Eunwoo, która z maślanymi oczami zaprosiła starszego na randkę. Czy już wspominałam, że Chwe od podstawówki podkochiwał się w uroczej Koreance?

- Nie mogę w to uwierzyć - jęknął załamany dwudziestolatek, chodząc w tę i z powrotem po pokoju starszego, podczas gdy ten leżał na łóżku i wpatrywał się ponuro w sufit. - Dlaczego akurat ciebie, mało jest facetów w Seulu? - tak, chłopaka bolał fakt, że Jung chciała umówić się z jego przyjacielem, co było bardziej raniące, niż kimś obcym.

- Boże, przeżywasz to jak mrówka okres - westchnął Joshua, zakładając jedną rękę pod głowę. - Uspokój się, przecież jej odmówiłem.

- Liczy się sam fakt, że to ciebie zaprosiła - młodszy z impetem padł na łóżko obok Jisoo, chowając twarz w poduszce. - Dlaczego nikt mnie nie kocha? - zapytał smutno, chociaż jego głos nie był do końca wyraźny przez pościel.

- Ja cię kocham - powiedział pewnie dwudziestojednolatek z szybko bijącym sercem. Wreszcie znalazł odpowiedni moment na swoje wyznanie.

- Ty się nie liczysz, jesteś facetem - jęknął Hansol, nadal nie podnosząc głowy, na co Hong aż usiadł na łóżku. Poczuł, jak jego serce powoli aż skutecznie rozbija się na malutkie kawałki. - Poza tym jesteśmy przyjaciółmi.

- No pewnie, przecież chodziło mi o przyjacielską miłość - Jisoo zaśmiał się niezręcznie, zaciskając prześcieradło w pięści. - No homo, bro.

- Dokładnie, no homo - Chwe wbił gwóźdź do przysłowiowej trumny.

Tak, Vernon poznał prawdziwego przyjaciela w biedzie. Niestety, nie był w stanie odwdzięczyć mu się szczerą miłością, której Joshua tak pragnął a której nie doznał.

_______________________________________________________

Witam was moi drodzy w tę już noc. Właśnie siedzę przed komputerem jedząc drożdżówkę z serem i popijając herbatą, a wy jak się bawicie?

Miały być minsungi a są jisole, los jest naprawdę przewrotny.

Dawajcie propozycje shipów, może kiedyś coś uda mi się z nimi zrobić. C:

Takie pytanko - gdybym miała rozwinąć akcję któregoś oneshota w krótką książkę, to którego byście chcieli? (nie mówię, że to zrobię, ale jestem ciekawa)

Dobranoc! ♡♡♡

ᴏɴᴇsʜᴏᴛʏ  ─ k-popOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz