~rozdział 23~

796 63 4
                                    

Wypiłam kolejnego łyka swojej ciepłej, zielonej herbaty, po czym ostrożnie odstawiłam parujący kubek na stolik obok i niepewnie spojrzałam na mierzącą się krytycznymi spojrzeniami dwójkę chłopaków

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wypiłam kolejnego łyka swojej ciepłej, zielonej herbaty, po czym ostrożnie odstawiłam parujący kubek na stolik obok i niepewnie spojrzałam na mierzącą się krytycznymi spojrzeniami dwójkę chłopaków. Jakby oboje chcieli coś sobie powiedzieć, ale nie w moim towarzystwie, co nie było jakieś szczególnie uprzejme, ale czego ja mogłam się po nich spodziewać?

-Więc, mówisz, że spotkałaś się z Seokjinem ostatnio? – zaczął wtedy temat Park, a jego ręka nieco mocniej zacisnęła się na mojej. Widząc zdenerwowanie w oczach wyższego, nieco się spłoszyłam.

-To nie tak, że się z nim spotkałam, po prostu wpadliśmy na siebie w par-

-Właściwie to tak, widzieliśmy się ostatnio, jak wracała ze szkoły – bezczelnie przerwał mi blondyn, a jego usta wykrzywiły się w rozbawionym uśmiechu, który nieco przypominał ten Parka, który posyłał mi praktycznie zawsze: ale nie teraz. Teraz to właśnie Park był tym zdenerwowanym i był to jeden z niewielu razy, gdy widziałam w jego oczach coś innego od rozbawienia: był zazdrosny. Po prostu zazdrosny i wkurwiony o to, jak w jego obecności kolega chłopaka nawet się z tym nie kryjąc, flirtował ze mną, co chwilę posyłając zalotne spojrzenia.

Co mnie obrzydzało? Seokjin nie był taki jak Park: Seokjin był... bardziej podstępny niż arogancki, a takie przynajmniej sprawiał wrażenie; jakby nie można było po nim stwierdzić, czy właśnie sobie z ciebie kpi, żartuje, a może wręcz na odwrót – jest śmiertelnie poważny. Jego żałosne, suche dowcipy były do bani, a ręce trzęsły się non stop, jakby faktycznie jedna marna lampka wina sprawiła, że już tracił głowę przez alkohol.

Wydawał się być takim typowym krętaczem, oszustem i złodziejem. Dlatego naprawdę to, że to on w nocy zakradł się do mieszkania Luck'a i jego rodziny, było najzupełniej możliwe.

A co z Beccy? Cholera, ja jak bałam się o tą dziewczynę, a nic nie mogłam zrobić!

Przecież nie zapytam go o to. To tylko pogorszyłoby moja sytuację, póki myśli, że nic nie podejrzewam, jestem bezpieczniejsza.

-Świetnie się bawię – mruknęłam sarkastycznie zirytowana tą spiętą atmosferą i odsunęłam od siebie dłonie Parka.

-Chcesz? – jasnowłosy podstawił mi swój kieliszek, na co jedynie skrzywiłam się zdegustowana.

-Podziękuję – prychnęłam i przełknęłam ślinę, a wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.

A jakby tak podpytać go o coś? Dyskretnie i ostrożnie.

-Właściwie to dlaczego chciałeś zobaczyć mnie i Parka? – podniosłam wzrok i wbiłam w niego swoje pytające spojrzenie. Nie umknęło mi to, że kącik jego pełnych ust prawie niezauważalnie opadł na dół, a palce mocniej zacisnęły się szklanym kieliszku.

Po chwili odchrząknął, wyprostował się i wzrokiem przejechał po pustym wnętrzu restauracji. Ciszę przerywała jedynie cisza westernowa muzyka dochodząca z jakiegoś zepsutego, co chwilę zacinającego się radia przy ladzie.

Fear of the Angels || Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz