Następny dzień, a był to piątek, zamierzałam spędzić w towarzystwie nikogo innego jak Luck'a – rudzielec od samego ranka wypisywał i wydzwaniał do mnie, nalegając o spotkanie. Z racji, że dzisiaj żadne z nas nie było w szkole i mieliśmy wolny czas, pomysł okazał się być całkiem dobry. Ustaliliśmy, że umówimy się w centrum handlowym w Leatherhead.
Bo tak, było tu centrum handlowe. Jedno, niewielkie, ale było.
-Halo, gdzie jesteś? – rozglądałam się, słysząc jego głos po drugiej stronie słuchawki – Czekaj, przerywa połączenie.
W oddali między ludźmi dostrzegłam intensywnie rudą burzę kręconych włosów chudzielca, a chwilę później wyłapałam jego wzrok w tym całym tłumie i nasze spojrzenia się spotkały. Moją twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. Pomachałam mu.
-O, jesteś – podbiegł i mocno mnie przytulił, a do moich nostrzy dotarła woń męskich perfum chłopaka – Czekałem na dole.
-Nie widziałam cię – wytłumaczyłam, po czym ruszyłam do przodu – Jak tam?
-Nic się nie zmieniło – odparł i uśmiechnął się smutno – Gdzie idziemy?
-Może jakaś kawiarnia? – zaproponowałam i rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu jakiejś fajnej miejscówki – Nie jadłam jeszcze śniadania.
-Dobry pomysł – powiedział ochoczo.
Zgodnie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do najbliższej, bo i tak wszystkie były takie same. Ceny w Leatherhead raczej nie należały do najwyższych i różniły się o głowę od tych w stolicy.
Siedliśmy w uroczo zachęcającej słodkim zapachem ciast i czekolady kawiarni, znajdującej się obok jakiejś kwiaciarni i zwykłej sieciówki, gdzie kręciło mnie mnóstwo osób.
W środku nie dużo ludzi, tylko kilka pojedynczych klientów z pysznie wyglądającymi ciasteczkami na talerzach.
Kupiliśmyy po dużej kawie i muffinie, a gdy kelner odszedł z spisanym zamówieniem, wróciliśmy do rozmowy.-Wciąż nic? – spytałam ściszonym tonem, na co chłopak spojrzał w moją stronę, a jego oczy utkwiły w moich.
Nachylił się nieco, a jego spojrzenie zmieniło się z normalnego na przejęte.
-Jest jedna nowa rzecz – wymruczał cicho skupiony – Pamiętasz, jak zastanawialiśmy się, czy to aby na pewno porwanie? Teraz już nie ma wątpliwości.
-Co? – zmarszczyłam brwi.
-Wujek od strony taty znalazł w jednej z najgorszych uliczek Leatherhead jej szalik. Nie szłaby tam sama, nawet gdyby chciała się urwać na weekend. Ktoś musiał maczać w tym palce, zupełnie tak jak myśleliśmy.
Pokiwałam głową.
-To niedobrze, ale teraz przynajmniej mamy jakiś ślad. Jaka to uliczka?
-Lost Street. Wszyscy głównie kojarzą to przez Scelerisque Alas, ale mało ludzi się tam zapuszcza.
CZYTASZ
Fear of the Angels || Park Jimin
Fanfiction"Swoimi ciepłymi wargami musnął mój kark. Jego dłonie sunęły po mojej tali, plecach, biodrach. Cały czas czułam oddech chłopaka, który mimo, iż był lodowaty idealnie współgrał z jego gorącymi, dużymi i szczupłymi dłońmi. Pachniał miętą i czymś, czeg...