~rozdział 28~

783 58 17
                                    

Następny dzień, a był to piątek, zamierzałam spędzić w towarzystwie nikogo innego jak Luck'a – rudzielec od samego ranka wypisywał i wydzwaniał do mnie, nalegając o spotkanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Następny dzień, a był to piątek, zamierzałam spędzić w towarzystwie nikogo innego jak Luck'a – rudzielec od samego ranka wypisywał i wydzwaniał do mnie, nalegając o spotkanie. Z racji, że dzisiaj żadne z nas nie było w szkole i mieliśmy wolny czas, pomysł okazał się być całkiem dobry. Ustaliliśmy, że umówimy się w centrum handlowym w Leatherhead.

Bo tak, było tu centrum handlowe. Jedno, niewielkie, ale było.

-Halo, gdzie jesteś? – rozglądałam się, słysząc jego głos po drugiej stronie słuchawki – Czekaj, przerywa połączenie.

W oddali między ludźmi dostrzegłam intensywnie rudą burzę kręconych włosów chudzielca, a chwilę później wyłapałam jego wzrok w tym całym tłumie i nasze spojrzenia się spotkały. Moją twarz rozjaśnił delikatny uśmiech. Pomachałam mu.

-O, jesteś – podbiegł i mocno mnie przytulił, a do moich nostrzy dotarła woń męskich perfum chłopaka – Czekałem na dole.

-Nie widziałam cię – wytłumaczyłam, po czym ruszyłam do przodu – Jak tam?

-Nic się nie zmieniło – odparł i uśmiechnął się smutno – Gdzie idziemy?

-Może jakaś kawiarnia? – zaproponowałam i rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu jakiejś fajnej miejscówki – Nie jadłam jeszcze śniadania.

-Dobry pomysł – powiedział ochoczo.

Zgodnie zdecydowaliśmy, że wybierzemy się do najbliższej, bo i tak wszystkie były takie same. Ceny w Leatherhead raczej nie należały do najwyższych i różniły się o głowę od tych w stolicy.

Siedliśmy w uroczo zachęcającej słodkim zapachem ciast i czekolady kawiarni, znajdującej się obok jakiejś kwiaciarni i zwykłej sieciówki, gdzie kręciło mnie mnóstwo osób.

W środku nie dużo ludzi, tylko kilka pojedynczych klientów z pysznie wyglądającymi ciasteczkami na talerzach.
Kupiliśmyy po dużej kawie i muffinie, a gdy kelner odszedł z spisanym zamówieniem, wróciliśmy do rozmowy.

-Wciąż nic? – spytałam ściszonym tonem, na co chłopak spojrzał w moją stronę, a jego oczy utkwiły w moich.

Nachylił się nieco, a jego spojrzenie zmieniło się z normalnego na przejęte.

-Jest jedna nowa rzecz – wymruczał cicho skupiony – Pamiętasz, jak zastanawialiśmy się, czy to aby na pewno porwanie? Teraz już nie ma wątpliwości.

-Co? – zmarszczyłam brwi.

-Wujek od strony taty znalazł w jednej z najgorszych uliczek Leatherhead jej szalik. Nie szłaby tam sama, nawet gdyby chciała się urwać na weekend. Ktoś musiał maczać w tym palce, zupełnie tak jak myśleliśmy.

Pokiwałam głową.

-To niedobrze, ale teraz przynajmniej mamy jakiś ślad. Jaka to uliczka?

-Lost Street. Wszyscy głównie kojarzą to przez Scelerisque Alas, ale mało ludzi się tam zapuszcza.

Fear of the Angels || Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz