Przerażona dziewczyna pobiegła do twierdzy. Otworzyła drzwi z hukiem, przerywając tym samym ważną naradę. Stoick posłał karcące spojrzenie w jej stronę gdy jego oczy zamarły. Stała w drzwiach. Jej ciało całe się trzęsło. Jej skóra była blada, a twarz cała z potu. Jej włosy wyglądały jak po ataku smoka. Jej oczy były dzikie. Źrenice prawie nie widoczne.
- Astrid!
-----------------
-Więc, mówisz, że ta katastrofa przyśniła ci się za nim się naprawdę wydarzyła? - Astrid kiwnęła głową. - I sądzisz, że przewidziałaś więcej nieprzyjemnych wydarzeń? - Dziewczyna znowu przytaknęła.
- Astrid, jeżeli przypłynięcie jakiś statków nastąpi, możliwe, że wtedy ci uwierzę, ale nie teraz kiedy nie masz żadnych potwierdzonych dowodów. - Westchnął Stoick. - A co do Rakiba... będziemy mieli na niego oko.
Blondynka wyszła z twierdzy lekko się chwiejąc. Nie sądziła, że jej sen mógł się spełnić i miała nadzieję, że pożar nie jest naprawdę z nim związany. Że to po prostu był wypadek. Wojowniczka nagle przystanęła. Zobaczyła Rakiba. Skradał się w stronę jaskini po drugiej stroni wyspy. Dziewczyna bez zastanowienia ruszyła za nim starając się nie zwrócić na siebie uwagi.
Po kilku minutach mężczyzna wszedł do jaskini i dziewczyna tyle go widziała. Nie zamierzała się jednak poddać. Mimo ciemności i stromego podłoża ruszyła za nim. W pewnym momencie potknęła się o wystający kamień i omal się nie przewróciła.
Rakib nagle się zatrzymał, przez co Astrid skryła się za najbliższą skałą. Wtedy ktoś podszedł do mężczyzny. Łowca smoków, szepnęła w myślach blondynka.
- Pamiętasz naszą umowę, prawda? - Zarechotał strażnik.
- Gdzie one są? - Spytał spokojnie jeździec.
- Nie martw się. Jeżeli cie nie nakryją oddamy je bez żadnych przeszkód. - Wyszczerzył się łowca.
Rakib tylko prychnął. Astrid nie mogło uwierzyć w to co usłyszała. Teraz miała już dowody. Nie oglądając się za siebie ruszył ile sił w nogach w stronę twierdzy. Po drodze spotykała wandali przekopujących szczątki domów w poszukiwaniu czegoś co przetrwało. Blondynka śpiesznie wpadła do sali by gwałtownie się zatrzymać. Stoick przerażony wpatrywał się w klęczące przed nim kobiety.
- Nie ma ich! Nie ma dzieci! Zniknęły! Stoicku dopomóż! - Krzyczały przez łzy.
Astrid zbladła. Dzieci zniknęły. To tak jak w jej... Zszokowana patrzyła przed siebie. Stoick zauważył ją po chwili i śpiesznie do niej podszedł.
- Czy w twoim śnie nie było wzmianki o porywanych dzieciach? - Wojowniczka kiwnęła sztywno głową.
Stoick spojrzał jej poważnie w oczy.
- Sprowadź tu Rakiba.
**********
Rakib zdenerwowany stał przed Stoickiem, który nie wyglądał jakby miał wobec niego miłe plany. Widział ciągle jak Ryu uśmiechał się do niego z wyższością. Mężczyzna zacisnął wściekle pięść. Zawalił całą sprawę. Po minie Ryu można było się domyśleć dlaczego tutaj jest. Rakib nie miał planu B i to właśnie komplikowało wszystko jeszcze bardziej. Pamiętał, że zniknęła piątka, ale skoro nawet takiej liczby nie potrafił uratować, nie nadawał się na władce smoków. Westchnął cicho. Kątem oka spojrzał na stojącą w kącie Nocną Furie. Lekko się uśmiechnął, jednak nikt nie mógł tego dostrzec przez jego hełm. Rakib jeszcze raz spojrzał na Ryu i nagle skamieniał. Pod jego peleryną widać było ruch. Jakby jakieś małe zwierzątka szamotały się pod nią. To trochę śmieszne bo mogła by się pod nią zmieścić piątka dz-.... Zesztywniał.
CZYTASZ
Nieznajomy
FanfictionCzkawka znika i zostaje uznany za zmarłego. Całe Berk jest w żałobie, po utracie przyszłego wodza. Stoick nie może się po tym otrząsnąć. Po kilku latach do wioski przybywa dwóch nieznajomych. Kim oni mogą być?