*Astrid*
O ludzie! Co ja narobiłam!? Wiedziałam, że nie mogę tak patrzeć, ale jakoś nie mogłam odwrócić wzroku... Co się ze mną dzieję!? Wariuje! To się nie wydarzyło!! Ludzie!! Nie rozumiem. Wciąż kocham Czkawkę, ale mam wrażenie, że ten Rakib jest dla mnie kimś ważnym... Ach! Wariuje!! Może po prostu przeproszę? Tak to świetna myśl! Czemu wcześniej na to nie wpadłam?! To wydaję się takie oczywiste!
Nagle usłyszałam kroki i skrzypienie podłogi. Szybko wyprostowałam się na swoim krześle wpatrzona w schody. Myślałam, że Rakib po prostu z nich zejdzie, ale nie! On z nich zeskoczył i to z zadziwiającą zwinnością. Ledwo usłyszałam jak jego nogi dotykają podłogi. Miał już na sobie swoją zbroję, którą wcześniej widziałam na łóżku. Na głowię założony miał swój hełm, który chyba nigdy nie zdejmie. Spojrzał w moją stronę i powoli do mnie podszedł.
- Czemu zawdzięczam to spotkanie? - Zaśmiał się łagodnie, a ja poczuła rumieńce na policzkach.
- To było nieporozumienie... Przypadek! Zbieg okoliczności, złe miejsce o złym czasie.. - Zaczęłam bełkotać by się wytłumaczyć.
Rakib jeszcze raz się zaśmiał. Zapytał, czy mam ochotę na coś do picia. Poprosiłam o kubek wody i podziękowałam. Zniknął za jedną z ścian, więc miałam czas na rozglądnięcie się po jego salonie. Znajdowały się w nim dwa krzesła (właśnie na jednym z nich siedziałam) i średniej wielkości stół. Na przeciwko niego stał kominek, w którym ogniste płomienie tańczył w własnym rytmie. Co chwile ogień tworzył dziwne kształty przypominające smoki, lub niektórych z mieszkańców. A może to była tylko moja wyobraźnia. Niespodziewanie do salonu wszedł Rakib trzymając w obu rękach kubki z wodą. Podał mi jeden i usadowił się na drugim krześle. Spojrzał na mnie.
- W jakiej sprawie przybyłaś?- Zapytał biorąc łuk z kubka delikatnie podnosząc przy tym swoją maskę do góry.
- Cóż... Wódz miał dużo spraw na głowię. Poprosił mnie by sprawdziła jak się mają nasi gości. Więc... Jak tam u ciebie..?- Powiedziałam lekko zestresowana. Rakib ciepło się roześmiał.
- Wszystko u mnie w porządku.
- Widzę, że się zadomowiłeś. - Odpowiedziałam wodząc wzrokiem po papierach rozrzuconych po stole.
- Przepraszam za to. Jestem dość kreatywny. Ciągle dostaje tysiąc pomysłów na minutę.
Roześmiał się.
To zadziwiające jak bardzo podobny jest do Czkawki... Do tego Czkawki, z sarkastycznym poczuciem humory i burzą pomysłów, projektów i strategi. Tak bardzo za nim tęsknie... Płakałam za nim tyle nocy... A teraz mam tu przed sobą kogoś podobnego i serce boli mnie jeszcze bardziej.
Poczułam jak po policzku spływają mi łzy. Rakib przestał się śmiać i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
- Wszystko dobrze?
- Tak, tak... Po prostu mi kogoś przypominasz...
- Uch... A kogo... takiego? - Zapytał zaniepokojonym głosem.
Dlaczego tak nagle się spiął? Czy coś go z tym wiąże? Z moją przeszłością? Nigdy nikomu tego nie opowiadałam... I chociaż znałam Rakiba od niecałych dwóch dni to czuje, że mogę powiedzieć mu wszystko. Dziwne...
Wzięłam się na odwagę.
- Mojego najlepszego przyjaciela. Syna wodza.
- Coś się z nim stało? - Zapytał bardziej spokojnym i współczującym tonem.
- Tak... Został zjedzony przez Wrzeńca. - Rakib zdawał się być zaskoczony tą odpowiedzią i trochę zmieszany.
- Umm... Widać, że się tym bardzo przejmujesz. - Powiedział ni z tego, ni z owego.
- Tak... - Przytaknęłam niepewnie. - Kocham go...
Rakib wydawał się być tym zdziwiony. Dlaczego? Chyba już jednak wiem o co chodzi-
- Kochasz go? - Powtórzył zdziwiony. - Bez obrazy, ale nie powinnaś powiedzieć ,, kochałam go"?
- Nie. - Powiedziałam z pewnością w głosie. - Kocham go. Wiem, że to może być dziwne, ale mimo tego, że już go ze mną nie ma to wciąż nie mogę pozbyć się uczucia, że on tu gdzieś jest i moja uczucia nie powinny słabnąć...
Rakib wyglądał teraz na bardzo spokojnego. Między nami nastała niezręczna cisza. Nie miałam bladego pojęcia jak ją przerwać więc uporczywie wpatrywałam się w swoje buty. Poplątałam się w tym wszystkim. Kiedy wspomniałam Rakibowi, że kogoś mi przypomina, to zaczął się zachowywać jakbym odkryła jego najczarniejszy sekret... Tak jakby coś przed nami ukrywał. Coś o czym nie miał największej ochoty rozmawiać.
Zauważyłam, że cisza między nami trwa zbyt długo, więc bez zastanowienia zaczęłam rozmawiać z nim o sekretach wyspy. Nagle usłyszała jak coś ciężkiego uderzyło w szybę. Razem z Rakibem zwróciliśmy spojrzenie w stronę przyczyny tego dźwięku. Naszym oczom ukazał się Neptun walący swoim łbem w okno. Rakib po chwili się roześmiał i zwrócił się w moją stronę.
- Może chciałabyś pomóc mi w karmieniu moich pupilków? - Zapytał.
Czułam, że nie mogłabym odmówić mu niczego. Jednak moja nienawiść do tego gatunku nie minęła. Mimo tych dwóch lat wciąż miałam za złe to co się wydarzyło. Z trudnością odmówiłam Rakibowi, który wyprowadził mnie z swojej chaty i pożegnał.
Kiedy już wystarczającą się oddaliłam pozwoliłam się dać porwać swoim myślą. Nie było mi to jednak dane, gdyż za mną rozległ się rozbawiony niski głos :
- Astrid!
O nie. Tylko nie on...
***********
Hej kochani!
Wybaczcie, że tak długo niczego nie publikowałam, ale miałam urwanie głowy w szkole. Na wakacjach nie miałam na nic zbytnio czasu bo wyjechałam nad morze i nie miałam tam zasięgu. Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Do głowy wpadło mi jeszcze kilka pomysłów więc na moim koncie pojawią się niedługo historie nie koniecznie związane z Jws.
Mam nadzieję, że ta część wam się spodobała.
Do następnego!
CZYTASZ
Nieznajomy
FanficCzkawka znika i zostaje uznany za zmarłego. Całe Berk jest w żałobie, po utracie przyszłego wodza. Stoick nie może się po tym otrząsnąć. Po kilku latach do wioski przybywa dwóch nieznajomych. Kim oni mogą być?