IV - Niezręczne rozpoczęcie znajomości...

3.2K 129 14
                                    

*Następnego dnia*

*Astrid*

Był chłodny poranek. Zimno jednak mi nie przeszkadzało. Przyjemny powiew chłodnego powietrza dodawał mi nowych sił i energii. Chciałabym jeszcze zostać na tym świeżym powietrzu, ale miałam ważne zadanie do wykonania. Wódz był bardzo zajęty przygotowywaniem na zimę zapasów, więc nie miał czasu sprawdzić co u naszych gości, A z racji tego, że jestem trzecią osobą, której ufał najbardziej (pierwszy był Czkawka, a drugi Pyskacz) postanowił, że ja wykonam tę misję. Pyskacz był zajęty leczeniem smoczych zębów, a Czkawka... 

Po twarzy zaczęły spływać mi łzy. Szybko je wytarłam bojąc się, że ktoś mnie zauważy. 

Więc obowiązek ten spadł na mnie. Mogłam się nie zgodzić, ale Wódz bardzo mnie potrzebował. Od śmierci Czkawki... jest jakoś bardziej roztrzepany. Ma problemy z utrzymaniem porządku, a do tego dużo na głowie. Nie zostawiłabym Stoicka w takim stanie. Chciałam mu trochę ulżyć. On cierpiał tak jak ja. A w moim zwyczaju osoby, które miały takie problemy mogły liczyć na moją pomoc. Wiedziałam co przeżywa Stoick... Więc musiałam mu pomóc. Bez względu na wszystko...

Powoli zbliżałam się do chatki naszego pierwszego gościa, czyli Ryu. Delikatnie zapukałam w drewniane, masywne drzwi. Po chwili usłyszałam ciężkie kroki. Drzwi skrzypnęły głośno, a w ich progu stanął Ryu. Miał na sobie swoją wcześniejszą, czarną pelerynę. Wyglądał na zdziwionego moim przybyciem. Tak przynajmniej mi się wydawało bo wciąż widziałam tylko połowę jego twarzy. Ryu stał wciąż w drzwiach. Po chwili delikatnie się uśmiechnął i zaprosił mnie do środka. W jego chacie panował istny porządek. Ładnie pościelone łóżko stało w kącie. Wyglądało jakby nikt go nie używał. Obok stał masywny kufer ozdobiony metalowymi kulami po bokach. Na przeciwko łóżka stał średniej wielkości stół z dwoma starymi krzesłami. Na jego blacie leżała mała książeczka z napisem ,,Jak go przechytrzyć''. Dziwna nazwa, ale okey. Obok książki stał talerz, na którym leżała nadgryziona kromka chleba z jaczym masłem. Obok znajdował się kubek z połowie wypitą wodą. Pod stołem stała mała skrzynia, z której wystawała czerwona koszulka bez rękawów. Zgaduje, że tam trzyma swoje ciuchy.

-Więc co cie do mnie sprowadza? - spytał Ryu i wskazał mi krzesło na przeciwko siebie. Oboje usiedliśmy. - Potrzebujesz czegoś?

-Wódz kazał mi sprawdzić czy wszystko u pana w porządku.

-Jak najbardziej. Czuję się jak ryba w wodzie! - zaśmiał się serdecznie.

-Miło mi z tego powodu. Chciałaby też się pana spytać.... Czy ma pan jakieś uwagi względem tej chaty, lub czy chce się pan czegoś dowiedzieć o naszej wyspie czy osadzie.

-Cóż... Z domkiem nie mam, żadnego problemu. Jest świetny! Względem wyspy chciałbym się dowiedzieć jak się zwie i czy żyjecie tu w zgodzie ze smokami?

- Nasza cudowna wyspa zwie się Berk i tak żyjemy tu w zgodzie ze smokami. - odparłam spokojnie.

- A czy mógłbym wiedzieć, dlaczego wszyscy chodzą tu smutni lub przygnębieni?

- To... drażliwy temat- wytłumaczyłam lekko łamiącym się głosem.

-Przepraszam.... Nie mam już więcej pytań.

-Ciesze się, że mogłam pomóc- uśmiechnęłam się sztucznie.

-Dowidzenia.

-Dowidzenia.

Wyszłam z chaty. Gdy usłyszałam zamykające się za mną drzwi od razu oparłam się o jedną ze ścian i zaczęłam cicho łkać. Poczułam jak rozdrapują mi się stare rany. Pozwoliłam sobie na ten moment słabości. Nie obchodziło mnie już to czy ktoś mnie widzi. Chciałam po prostu wreszcie to z siebie wyrzucić. Ściągnąć ten ciężar. 

NieznajomyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz