I. Uroczyście Przysięgam, Że Knuję Coś Niedobrego

934 46 1
                                    

Rozejrzała się dookoła. Widok wielu czarodziei, gromadzących się na jednym peronie lub wsiadających do pociągu, był dla niej naprawdę czymś zapierającym dech w piersiach. Ostatni raz tyle czarodziejów i czarownic widziała na ulicy Pokątnej, podczas kupowania rzeczy do szkoły. Mimo tego, że mogłaby patrzeć na tych ludzi właściwie bez końca i zastanawiać się nad ich myślami i życiami, czuła się źle wśród tak dużej ilości ludzi.
- Babciu ja nie chcę. Boję się. - Popatrzyła do góry na starszą kobietę. Nieco się zniżyła by móc popatrzeć młodszej w oczy.
- Będzie dobrze kochanie. Jesteś dzielną, mądrą i kochaną dziewczynką. Napewno znajdziesz tam swoje miejsce, zobaczysz. To tylko kwestia czasu. Za niedługo nie będziesz chciała z tamtąd wracać bo nie będziesz w stanie spędzić nawet chwili bez swoich nowych przyjaciół - Uśmiechnęła się serdecznie do wnuczki co ta odwzajemniła.
- Tak myślisz?
- Ja to wiem. Twoja mama tak samo jak ty się przejmowała, a potem było tak jak Ci przed chwilą powiedziałam. - Ucałowała dziewczynke w czółko. Na wspomnienie o rodzicielce oczka dziewczynki lekko się zaszkliły, jednak nie uroniła żadnej łzy tylko z szerokim uśmiechem przytuliła babcię.
- A teraz Olivio musisz lecieć, Hogwart na ciebie czeka - Przeczesała delikatnie dłonią karmelowe włosy młodszej i poprawiła jej okulary, które co chwila lekko i niesfornie zsówały się z jej małego noska. Podeszły bliżej maszyny i stanęły przed drzwiami wagonu. Jedenastolatka wzięła do ręki swój bagaż i z uwagi na swoją drobną postawę, z lekkim trudem wciągnęła torbę podreczną do środka pociągu. Pozostałe walizki kobieta oddała już do przedziału z bagażem. Patrzyły na siebie przez chwilę po czym pociąg ruszył. Olivia pomachała swojej opiekunce i patrzyła na nią do póki całkiem nie straciła jej z pola widzenia. Chwyciła swoją torbę i ruszyła szukać jakiegoś miejsca gdzie by mogła spędzić podróż. W jednym z przedziałów zauważyła dziewczęta mniej więcej w swoim wieku. Podszedła do drzwi i powoli otworzyła przedział.
- Przepraszam, jest może jakieś wolne miejsce? - Zapytała nieśmiało. Dziewczyny zlustrowały ją wzrokiem. Poczuła się niekomfortowo więc spuściła wzrok i postanowiła poprzyglądać się swoim butom, które w tym momencie wydawały się dużo ciekawsze niż np. widoki za oknem.
- Nie ma. - Odpowiedziała nieprzyjemnym głosem jedna z dziewczyn. Miała kruczoczarne włosy i nieprzyjemny wyraz twarzy. Brązowooka postanowiła się szybko stamtąd ulotnić. Ku jej nieszczęściu w żadnym z przedziałów do których zajrzała nie było miejsca. Powoli zaczęła się poddawać i rozmyślać nad tym czy słowa jej babci faktycznie były prawdziwe, kiedy nagle wpadła na kogoś omal się nie wywracając.
- Ojejku naprawdę przepraszam, ja nie chciałam. - Spojrzała do góry na osobę, na którą wpadła. Okazał się nią orzechowooki brunet, który skrywał oczy za bardzo podobnymi okularami co ona.
- Nic się nie stało spokojnie. - Lekko się zaśmiał. - Nie ukaram cię przecież za to. - Odwzajemniła przyjemny uśmiech, którym ją obdarował
- Ah gdzie moje maniery. Jestem James, James Potter - delikatnie złapał jej dłoń.
- Olivia White. - Powiedziała cichutko i odwzajemniła uścisk dłoni.
-Czemu nie masz torby w przedziale? - Popatrzył zdziwiony na jej bagaż, a mała spuściła wzrok.
- Nie mam miejsca. - Chłopak popatrzył na nią troskliwym wzrokiem i złapał ją za rękę.
- Już masz. - Wziął jej torbę i zaczął iść z nią w stronę jednego z przedziałów.
- Na którym roku jesteś? - Zapytała, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej na jego temat.
- Pierwszym, nie wiem czy jestem ale napewno za kilka godzin będę. - Zaśmiał się przyjemnie.
- To tak jak ja. - Na jej twarzy pojawił się promienisty uśmiech i poczuła się nieco pewniej. Po chwili weszli do przedziału, w którym siedzieli trzej inni chłopcy. Jeden miał czarne, dłuższe włosy, dość bladą skórę i szare oczy . Drugi miał skórę pokrytą kilkoma bliznami, jasno brązowe włosy i miodowe oczy. Ostatni, blondyn, był lekko przy kości, nawet gdy siedział było widać, że jest niższy od pozostałych, i z tego co dziewczyna zauważyła miał niebieskie oczy.
- Nie mówiłeś, że masz siostrę Potter. - Powiedział czarnowłosy i wstał z miejsca.
- Bo nie mam. To Olivia. Spotkałem ją na korytarzu. Nie ma miejsca i pomyślałem, że mogłaby usiąść z nami. - Powiedział wkładając bagaż dziewczynki na półkę.
- Dziwne, jest do ciebie bardzo podobna. - Uśmiechnął się szelmowsko. - Jestem Syriusz Black - Delikatnie uściskał dłoń Olivi. - A to... - Już miał przedstawiać pozostałą dwójkę jednak chłopcy go uprzedzili.
- Remus Lupin. - Miodowooki uśmiechnął się do niej.
- A ja Peter Pettigrew - Przedstawił się blondyn. Vi usiadła pomiędzy Remusem, a Peterem. Słyszała, że Syriusz i James coś jeszcze do niej mówią jednak ona nie za bardzo ich słuchała. Patrzyła w okno z lekkim uśmiechem na ustach, myśląc że może jednak jej życie się ułoży. Remus zauważył, że dziewczyna nie odrywa wzorku od widoków za oknem dlatego delikatnie ją przesadził na swoje miejsce, a sam usiadł obok blondyna.
- Nie musiałeś tego robić. - Popatrzyła na niego.
- Tak będzie Ci wygodniej. - Powiedział nieśmiało. Przez resztę drogi dziewczyna wsłuchiała się w rozmowę chłopaków od czasu do czasu odpowiadając na kilka ich pytań. Chłopcy, w szczególności Black i Potter, cały czas żartowali dlatego z ust dziewczynki wydobywał się szczerozłoty śmiech, którego od dawna świat nie słyszał. Droga minęła im naprawdę szybko i przyjemnie. Dziewczynka po raz pierwszy od dłuższego czasu czuła się naprawdę swobodnie i radośnie. Tuż przed końcem podróży cała piątka przebrała się w szaty i postanowiła ściągnąć bagaże. Podczas ściągania bagażu okulary Vi spadły z jej nosa, a dziewczynka szybko zasłoniła twarz rękawem szaty, upuszczając torbę na podłogę, tuż obok okularów.
- Vi wszystko okej?
- Tak - Powiedziała drżącym głosem. Nie chciala płakać ale bała się, że ją wyśmieją. Tak samo jak wszyscy inni. Potter kucnął przy niej, delikatnie zabierając rękę dziewczyny z jej twarzy. Oczy dziewczynki jeszcze chwilę mieszały się z brązową barwą, jednak po chwili przybrały bordowo-fioletowy odcień.
- Są śliczne - Uśmiechnął się do niej.
- Nie będziecie się śmiać? - Powiedziała patrząc na każdego po kolei.
- Dlaczego byśmy mieli? - Syriusz zrobił zdziwioną minę - Przecież to tylko oczy, co w tym takiego?
- Nie wiem, ale wszyscy się śmieją. I nie tylko z tego... - Głos dziewczynki lekko zadrżał.
- Nie musisz opowiadać jeśli nie chcesz. - Lupin delikatnie pogładził jej dłoń.
-My cię nie wyśmiejemy. - James się do niej uśmiechnął. Wziął jej okulary i założył z powrotem na jej nos. Jej oczy znów zaczęły mieszać się kolorami i po chwili znów były ciemno czekoladowe. - A teraz chodźmy. Za chwilę stacja końcowa.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Stali w Wielkiej Sali. Olivia bawiła się swoimi palcami czekając na swoją kolej by założyć Tiarę Przydziału. Wszyscy Jej nowo poznani koledzy trafili do Gryffindoru. Co prawda Peter z niemałymi komplikacjami ale jednak trafił. Zaczęła się zastanawiać gdzie ona trafi. Babcia zawsze jej mówiła, że ma bardzo mieszany charakter i wiele cech.
- Olivia White! - Przeczytała profesor McGonagall. Dziewczynka podeszła bliżej, a kobieta założyła jej Tiarę na głowę.
- Hmm interesujące - W głowie Vi zaczęło odbijać się echo głosu Tiary Przydziału. - Jesteś bardzo inteligentna i kreatywna, idealnie nadawałabyś się do Ravenclaw. Jesteś też sprytna, potrafisz dobrze wykorzystywać swój dar, Slytherin by się mocno wzbogacił gdybyś trafiła do tego domu. Ale twoja dobroć i wrażliwość, nie wiem czy dałabyś sobie radę wśród uczniów tego domu. Może Hufflepuff? Jesteś bardzo pomocna i dobra. Wrażliwa i czuła. Jednak twoja odwaga. Za najbliższych byłabyś w stanie oddać własne życie. Jeszcze tego nie czujesz ale w pewnym momencie napewno przyznasz mi rację. Moja wiedza nie pozwala mi na inny wybór... - Po tych słowach po Wielkiej Sali rozległ się głos Tiary
- Gryffindor!

Dziewczynka z Doliny Godryka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz