Od godziny telepaliśmy się starym, rozpadającym się samochodem. Ja nawigowałam, przez co pewnie podwójnie nadkładaliśmy trasę, bo czytanie map nie szło mi za dobrze. Mimo to, po trzech godzinach zaparkowaliśmy przed ogromnym domem. Był koloru niebieskiego, a na ogrodzie stała trampolina i dwie huśtawki. Wszędzie leżały jakieś piłki i zabawki, a wokół posesji krążył ogromny owczarek niemiecki.
- Chodź. To tu - powiedział Noah, otwierając mi ledwo trzymające się drzwi.
- Na pewno mogę wejść? Nie lepiej, żebyś od razu mnie odwiózł? - spytałam.
Nie chciałabym się tak wpraszać do czyjegoś domu bez zapowiedzi. Zwłaszcza że jest już popołudnie, a ludzie o tej porze zazwyczaj odpoczywają.
- Odwiozę Cię, jak coś zjemy. Umieram z głodu. - Teatralnie złapał się za brzuch.
Weszliśmy przez otwartą furtkę, a ogromny pies od razu do nas podleciał. Nie szczekał, tylko zaczął skakać na Noah'a i domagać się pieszczot. Kiedy chłopak go pogłaskał, pies podleciał do mnie i też zaczął skakać. Kucnęłam, żeby podrapać go po brzuchu, bo przewrócił się na plecy, czekając na mizianie.
- Trochę mało agresywny jak na psa pilnującego - odparłam, śmiejąc się.
- Bella i pies stróżujący? - Chłopak wybuchnął śmiechem. - To jest domowy przytulak. Nic tylko by na kanapie leżała.
Kiwnęłam głową i wstałam. Zawsze chciałam psa, na co odpowiedź była zawsze taka sama. "Psy brudzą". Wtedy jeszcze nie rozumiałam, że w idealnych domach, nie mieszkają psy.
Drzwi domu się otworzyły i środka wybiegła kobieta koło pięćdziesiątki. Podeszła do Noah'a i wzięła go w objęcia, ale gdy mnie zobaczyła, odsunęła się.
- Normalnie bym na ciebie nakrzyczała, że się gdzieś szlajałeś, ale widzę, że kogoś przyprowadziłeś - podeszła do mnie i się przedstawiła.
- Margo. - Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja do niej i również się przedstawiłam. - Noah, a co to za grat? - Spojrzała na samochód.
- Długa historia. - Chłopak zaśmiał się i spojrzał na mnie.
Wyglądał, jakby ciężar spadł mu z serca. Pewnie się cieszył, że w końcu dotarł do domu. Ja też niedługo będę w domu, ale nie wiem, czy będę się cieszyć tak bardzo, jak on.
- Dobra, opowiecie potem. A teraz wejdźcie, bo zaraz obiad będzie.
Kiedy weszliśmy do środka, niemal od razu poczułam roznoszący się wszędzie zapach spaghetti. Zawsze bym go poznała. Drugi najlepszy zapach, zaraz po zapachu pizzy. Usiedliśmy koło siebie przy kuchennym stole i grzecznie czekaliśmy na jedzenie.
Kto wie, jakby się sprawy potoczyły, gdybym kilka lat temu nie wyprowadziła się do innego miasta. Może siedziałabym tu teraz z Noah'em jako moim najlepszym przyjacielem. A może nadal byśmy się nienawidzili. Nie wiem, jakby było, ale wiem, że tak naprawdę to miasto to mój prawdziwy dom. To tu czuję się dobrze.
Kilka minut później mama chłopaka postawiła przed nami pełne po brzegi talerze, a my pochłonęliśmy wszystko w ekspresowym tempie.
- To gdzie wy byliście cały ten czas? - spytała nas kobieta, kiedy brunet pakował brudne naczynia do zmywarki.
- Jakby to ująć - zaczęłam. - Uciekł nam autobus, więc o własnych siłach musieliśmy tu dotrzeć.
- Chryste Panie. Dzieci. Trzeba było zadzwonić.
- Nie mieliśmy sprawnych telefonów - wtrącił się Noah i ponownie usiadł koło mnie. - Auto jest wypożyczone, jutro je odstawię do wypożyczalni, zaraz po tym, jak odwiozę Cassie do jej domu.
- Moment. Mówiłeś, że możesz mnie dzisiaj... - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
- Dzisiaj jest już późno, przecież nie będę prowadził, skoro jestem zmęczony. Jeszcze mógłbym spowodować jakiś wypadek - powiedział z prowokującym uśmiechem.
Zrobił to specjalnie. Tylko czemu?
- Oczywiście kochana, przecież możesz u nas zostać na noc - zwróciła się do mnie kobieta, a ja poczułam usatysfakcjonowany wzrok chłopaka na mnie.
Wiedział, że nie będę w stanie odmówić jego mamie. Zwłaszcza że to chyba po niej odziedziczył urok osobisty. Czułabym się źle, odmawiając takiej przemiłej kobiecie. Chciałam już powiedzieć, że się zgadzam, ale w tym momencie padło bardzo niezręczne pytanie.
- Czyli mam rozumieć, że jesteście parą? - spytała kobieta, a brązowooki skarcił ją wzrokiem.
- Mamoo - jęknął.
- No pytam, bo nie wiem, czy szykować pokój gościnny, czy... sami wiecie.
Chłopak wyraźnie rozbawiony spojrzał na mnie i uniósł brew.
- Wolałabym jednak spać sama - odparłam, dodając po chwili. - Jeśli to nie problem.
- Żaden. - Kobieta podsunęła nam miskę ze świeżo upieczonymi ciasteczkami. - Jane ucieszy się, że w końcu sobie kogoś znalazłeś - pisnęła i wyszła z kuchni, a chłopak strzelił sobie face palma.
Zaczęłam się śmiać z komizmu tej sytuacji. Jeszcze śmieszniejsze wydało mi się to, że Noah się zarumienił. Biedaczek zawstydził się jeszcze bardziej niż ja.
- To, czemu chciałeś, żebym została? - spytałam, kiedy już zostaliśmy sami.
Myślał chwilę, ale ostatecznie wsadził sobie do ust dwa ciastka naraz, chcąc uniknąć odpowiedzi. Patrzyłam cierpliwie, aż coś odpowie.
- Szczerze mówiąc... chciałem z tobą spędzić jeszcze trochę czasu.- Znowu jego policzki przybrały lekko różową barwę. - Po wakacjach pewnie już się nie będziemy widywać.
Miał rację. Chyba że... chyba że przyznałabym Alice rację, że przeprowadzka do internatu to dobry pomysł. Tylko co na to moi rodzice.
- Co powiesz na spacer? - spytał po chwili chłopak.
Założył Belli smycz i razem z uroczym psem i przesłodkim chłopakiem poszłam na wieczorny spacer, po moim dawniej ulubionym parku. Rozmowa kleiła się nam jak jeszcze nigdy. Szczerze mówiąc, żałowałam, że nasz powrót do domu trwał tak krótko.
Kiedy usiedliśmy na ławce, chłopak praktycznie od razu zbliżył swoją twarz do mojej i złączył nasze usta. Całowaliśmy się, dopóki Belli nie zachciało się gonić spadającego liścia. To zdecydowanie jedna z najlepszych chwil w tym roku. Nie oszukujmy się... jedna z najlepszych chwil w moim życiu.

CZYTASZ
Looking for Love
Romance- Ja pierdole - warknęłam. - Wiesz w ogóle gdzie jesteśmy? Spojrzał na mnie jak na wariatkę. No tak. Skąd miałby wiedzieć? - To co teraz? - spytałam, próbując ponownie uruchomić komórkę. Nic z tego. No więc... utknęliśmy jakieś pięć godzin drogi au...