Znalazłam się w jakimś ogromnym pomieszczeniu. Było one pokryte jasnymi barwami farb. Na środku tego pokoju, a raczej gabinetu, ponieważ stało tam biuro, stała jakąś kobieta. Miała ona długie białe włosy sięgające jej do pasa i również tej samej barwy oczy. Zaraz przecież nikt z tego świata nie ma takich oczu. Chyba, że…
-Masz rację Emmo ja nie pochodzę stąd-zrobiła krok w moją stronę. Dziwne, że ona umie chodzić w szpilkach z obcasem piętnasto centymetrowym, bo ma właśnie je ubrane. Ja gdybym takie założyła to bym chyba się od razu przewróciła.
-Kim ty jesteś?-spytałam się jej.
-Nazywam się Moon i jestem wcieleniem księżyca-ona żartuje. Przecież księżyc jest satelitą ziemi, a nie człowiekiem. Zaczęłam się z niej śmiać.
-Córko Wiktorii Natalii Stivt-skąd ona wie, że tak się nazywa moja mama?-to nie pora by się śmiać.
Tak jak inni ty też masz swoje przeznaczenie.-Wiem właśnie jest odkryłam. Mam dwóch mate.
-Czyżby?-O co jej chodzi.
Pstryknęła placami, a ja zobaczyłam Maksa całującego się z jakąś wilczycą. Jak on mógł mi to zrobić. Czeka mnie poważna rozmowa z nim.-To nie może być prawda.
Ale nią jest. Emmo ja nie bez powodu cię nawiedziłam w tym śnie – to ona jest duchem? Zaraz mi powie, że umie przenikać przez ściany-jak już ci przed chwilą mówiłam ty również masz jakieś przeznaczeniem. A nim jest nie do pobiec do rozlewu krwi twojej rasy.
Zaraz przecież moja mama jest królową wszystkich wilkołaków i na pewno nie pozwoli na żadną wojnę.-A moja matka?-może jej się coś pomyliło i to moja rodzicielka powinna być na moim miejscu.
-To jest twoje przeznaczenie. Twoja matka jest zajęta jak na razie czymś innym i nie widzi zagrożenia.
-A czym ono jest?
-Jak na razie dwie watahy spiskują przeciw twojej matce. Ona jednak nic o tym nie wie. Ty nie możesz jej tego powiedzieć. Sama musisz dojść do rozwiązania i zakończyć wszelkie spory wilkołaków…