Toksyczny zwionzek

486 20 11
                                    

 Każda sekunda spędzona w towarzystwie Sebusia napawała mnie bulem. On...kompletnie mnie olewał! Od kiedy się wprowadził nie robił nic prócz grania w lola i czasem ruchania mnie. Ruchanko było oczywiście super, ale potem wracał do kompa...nie mówił, że mnie miłuje nad życie albo jakieś takie inne pedalskie gówna...tylko grał. 

 Leżałam jak zwykle na łuszku i pisałam smutne wiersze o byciu smutną, gdy do Sebastiana wbił zapowiedziany wcześniej kolega od gry. Chcieli zagrać razem w lola, ale zamiast po prostu zgrać się na discu, postanowili, że ów kolega przyniesie do nas kompa i podłączy go gdzieś na podłodze.

 Gdy wszedł, moje serce...zaczęło szybciej bić...? Spojrzałam pożądliwym wzrokiem na jego dupę, gdy schylił się w celu podłączenia kabla od komputera do gniazdka. Wyglądał tak...

 Westchnęłam głęboko, patrząc w jego zakryte okularami oczy (które jakimś cudem widziałam przez jego dupę lol)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Westchnęłam głęboko, patrząc w jego zakryte okularami oczy (które jakimś cudem widziałam przez jego dupę lol). 

 – To twoja dziewczyna? – zapytał białowłosy, wskazując na mnie. Seba potaknął, ale jego oczy wciąż wlepione były w monitor.

 – No. Angela, przedstaw się.

 – Angela Angel, bardzo mi miło – wyszeptałam. Nieznajomy uśmiechnął się.

 – Kurde, Seba...masz taką sztunię w domu, a zamiast ją kochać i adorować to wbijasz Irona III?

 – Są rzeczy ważne i ważniejsze... – odburknął mój czarnowłosy senpai. Jego kolega spojrzał mi głęboko w oczy.

 – Miło mi, Angela. Jestem Colonel Sanders. – Na dźwięk jego imienia zrobiło mi się mokro. Spojrzałam na jego usta, soczyste niczym kubeł świeżych kurczaków...

 – To gramy? – zapytał znudzony Seba, a Colonel zasiadł z nim do gry.

 Gdy grali, białowłosy próbował jak najbardziej mnie w to wciągnąć. Ewidentnie zafascynował się mno. Tłumaczył mi zasady gry, aż wreszcie odważył się mnie objąć wokół ramienia. Zajęty grą Sebastian nic nie widział lol. Colonel Sanders wyszeptał mi do ucha:

 – Jakbyś miała kiedyś ochotę na cimcirimci to wiesz, hehe, pokój numer dwa tysiące milion siedemdziesiąt sześć.  – Poczułam goroncy dreszcz na plecach...rety, on...mnie pragnął. Ale przecież ja nie powinnam...! Moje uczucie do Sebastiana, ono...jakby w ogóle go nie było! Czy przestałam go kochać? Czy to przez to, jak źle mnie traktował...?

 Zrobiło mi się hot, gdy przyglądałam się sexy białym włoskom Colonela. Ja chyba naprawdę pragnęłam tego menszczyzny...

 – No kurwa, znowu przegraliśmy! – wrzasnął wściekły Sebuś, gdy mecz dobiegł końca. Sanders wzruszył ramionami.

 – Zdarza się. 

 – Ja mam teraz humor zepsuty, ić stont... – warknął, a białowłosy potaknął i odpiął komputer.

 – Pomogę ci! – Zaoferowałam, bo komp wyglądał na cienszki niczym pośladki Magdy Gessler. Colonel uśmiechnął się uwodzicielsko.

 – Dobra.

 Wzięliśmy komputer i zanieśliśmy go wprost do pokoju dwa tysiące milion siedemdziesiąt sześć. Chłopak był bardzo zadowolony, że nie mógł targać tego wszystkiego sam, bo Sebastian na pewno by mu nie pomógł. Odwrócił się do mnie i spojrzał na mnie swymi seksownymi oczami. 

 – Dziękuję... – wyszeptał z lubieżnością Anieli Bogusz, a ja uśmiechnęłam się niewinnie.

 – Nie ma sprawy... – powiedziałam cicho, gdy nagle............

 Colonel Sanders przywarł do mych ust!!!!!!!!

 Byłam oczywiście bardzo zszokowana, ale oddałam pocałunek, gdyż ten pachnący panierką z kurczaka dżentelmen był zbyt hot, by ktokolwiek mógł mu się oprzeć. Lizaliśmy się długo i namiętnie, aż wreszcie Colonel przerwał pocałunek i poszedł do pokoju.

 Ja zaś zostałam przed drzwiami numer dwa tysiące milion siedemdziesiąt sześć, czując na ciele goronce ciarki. 

Szkoła dla senpaiów!!!!!!!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz