27

21 0 0
                                    

- Mówiłam ci, że Izis to zły pomysł - powiedziała spokojnie, jednocześnie czuć było w jej głosie, że cieszy się, że miała rację.

- Ty też mogłaś zareagować wcześniej - odpowiedział niezbyt zadowolony z tego wszystkiego Lucyfer.

- Nie mogłam- dalej pozostała spokojna- miałam działać tylko w ostatecznej sytuacji i tak zrobiłam.

- Myślałem, że Luna jako pomoc wystarczy..

Dziewczyna tylko wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Zajmij się nim dobrze, najchętniej zabrałbym go do piekła, ale raczej tego nie przeżyje.

- Jasne, że nie. Ledwo udało mi się go tutaj przenieść.

- Zrób wszystko, co musisz, aby go uratować.

- Wiem.

- Potrzebujesz czegoś albo kogoś do pomocy?

- Nie. Mam tutaj wszystko.

- Dobrze.. Niebawem cię odwiedzę.

- Wiem. Zrobię co w mojej mocy, aby szybko stanął na nogi.

- Świetnie Enepsignos.

Mężczyzna podszedł do niej i długo pocałował w usta. Zatrzymał dłoń na jej biodrze, a nie, jak to miał w zwyczaju na pośladku. Gdy się odsunął, spojrzał jej w oczy i dopiero zniknął.

Od razu poszła do sypialni, gdzie chłopak  leżał na łóżku. Udało jej się załatwić kroplówkę i odpowiednie leki, choć nie wiele one dały. Tym razem nawet magia nie była w stanie pomóc, więc przyziemne rzeczy tym bardziej.

Usiadła na brzegu jego łóżka i sprawdziła puls chłopaka. Był wyczuwalny, choć daleki od zadowalającego. Znów spróbowała użyć swoich umiejętności, aby choć trochę polepszyć jego stan i znów napotkała na barierę, której nie była w stanie pokonać. Westchnęła tylko i zmieniła okład na głowie chłopaka. Na tą chwilę tylko tyle mogła zrobić.

2 tygodnie później

Jak co dzień siadła w fotelu w kącie pokoju i zaczęła czytać księgę, która być może jej pomoże. Spokojnie czytała kolejne strony, ciągle nie widząc tego, czego potrzebowała. Co jakiś czas podnosiła głowę, aby spojrzeć na chłopaka. Czasem wydawało jej się, że jego oddech zmienia się i coś jest nie tak, ale to było tylko wrażenie.

W księdze nie znalazła nic nowego, co tylko utwierdziło ją, w tym, że musi posunąć się do ostateczności. Przymknęła oczy i odetchnęła głęboko.

Wstała, aby rozprostować nogi, przez chwilę rozciągała się. Gdy skończyła, wyszła z pokoju, żeby pójść do barku po szklaneczkę czegoś mocniejszego. Tak wyglądał jej każdy dzień, starała się zachować spokój, chociaż miała dość tego wszystkiego. Usiadła na kanapie i przez chwilę obserwowała widok za oknem. Ludzie idący ulicą, nie byli niczego świadomi. Nie widzieli, że ona, dziewczyna po prostu patrząca na nich, właśnie stara się spełnić jedną z wizji końca świata.

Zerwała się na równe nogi, gdy nie usłyszała oddechu chłopak. Błyskawicznie znalazła się przy nim i nie wydawało jej się, nie oddychał.

- Nie zrobisz mi tego- powiedziała ostro.

Zaczęła go reanimować. Rozpoczęła masaż serca i sztuczne oddychanie. Co nie dawało żadnych efektów.

- Nie kurwa.. Nie pozwolę na to..

Potarła swoje dłonie i skupiła się. Poczuła jak pomiędzy jej palcami, przeskakuje delikatny prąd. Wzięła głęboki wdech i starając się nie przesadzić, przyłożyła ręce do klatki piersiowej chłopaka. Powtórzyła to kilka razy, ciągle bez efektów.

- Będziesz kurwa żył.. - powiedziała przez zęby.

W jej ręce pojawił się nóż, bez zastanowienia zrobiła głębokie nacięcie na swojej dłoni. Gdy krew zaczęła płynąć, przyłożyła rękę do jego ust i czekała, aż wypłynie jej dość dużo.

Po tym już mniej pewnie, swoją krwią narysowała pentagram na klatce piersiowej chłopaka. Gdy tylko skończyła, poczuła jak jej ciało zaczynają opuszczać siły, musiała położyć się obok niego. Jej oddech stał się bardziej płytki i z trudem mogła utrzymać otwarte oczy.

Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech, gdy usłyszała, jak chłopak łapczywie łapie powietrze i zaczyna kaszleć. Chciała coś zrobić, ochrzanić go albo po prostu spojrzeć na niego i nie mówić nic. Ale nie mogła, jedyne co była w stanie robić to oddychać i to z trudem.

- Enepsignos.. co się stało? - spytał chłopak.

Nie mogła odpowiedzieć, jedynie przekręciła głowę, aby na niego spojrzeć. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, chłopak przestraszył się. Od razu zaczął panikować.

- Enepsignos..

Dotknął jej twarzy, czuł, jak ciepło jego dłoni kontrastuje z chłodem jej całego ciała.

- U.. uciekaj.. - wyszeptała z trudem.

- Co? Dlaczego?! Nie zostawię cię!

Zbeształa go w myślach i starała się twardo spojrzeć mu w oczy, chciała go jakoś przekonać.

- Nie zostawię cię! - powtórzył.

- Idioto... - udało jej się powiedzieć.

Już nie miała siły, aby utrzymać oczy otwarte. Pozwoliła sobie je zamknąć.

- Enepsignos! - potrząsnął jej ramieniem przerażony.

Udało jej się mruknąć coś niezrozumiałego, co trochę go uspokoiło.

- Tego się nie spodziewałam - usłyszeli kobiecy głos.

Chłopak zerwał się na równe nogi, przygotowany na wszystko.

- Shandra - przypomniał sobie imię kobiety.

- Miło, że mnie pamiętasz Aleksandrze - uśmiechnęła się lekko i zrobiła krok w ich stronę. - Nie spodziewałam się, że Enepsignos jest zdolna do takiego poświęcenia. Widocznie bardzo w ciebie wierzy.

- Zostaw nas, przecież to nie musi tak się zakończyć.

- Tak, czyli jak? Nie pokonasz mnie, ciągle jesteś zbyt słaby.

- Proszę, zostaw nas.. - chłopak faktycznie był bardzo słaby. - Nie zamierzam wybierać, żadnej ze stron. Nie jestem właściwą osobą do decydowania o tym.

- Musisz zdecydować, takie jest twoje przeznaczenie- powiedziała dość władczo.

- Nie zmierzam tego robić.

- Przekonam cię do tego.

Z tymi słowami, pomieszczenie wypełniła jasność, która go oślepiła. Jego skóra zaczęła piec, jakby ktoś wylał na niego wiadro wrzącej wody. Usłyszał jęk Enepsi i chciał coś zrobić, pomóc jej jakoś, ale nie mógł. Zemdlał.

Angel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz