20

37 1 0
                                    

- Gdzie jest Shandra? - spytała od razu Enepsi pojawiając się w pokoju Haniela.

- Witaj Enpsignos, miło cię widzieć.

- Nie mam czasu na uprzejmości. Gdzie jest Shandra? - spytała drugi raz.

- Nie wiem, nie jestem jej strażnikiem. 

- Na pewno wiesz, gdzie ona jest.

- Nie wiem Enpsignos. 

Spojrzała mu twardo w oczy i już wiedziała, o co chodzi. Aniołowie w końcu postanowili walczyć o swoje.

- Spytam inaczej, gdzie jest chłopak?

- Jaki chłopak? - Haniel, okazał się być dobrym kłamcą.

- Hanielu... Nie denerwuj mnie, wiesz, że to nie skończy się dla ciebie dobrze.

- Nie mam nic do stracenia.

- Już nie zależy ci na twojej posadzie? Nie boisz się piekielnych tortur? - spytał z blaskiem w oczach, była pewna swego.

- Nie boję się ciebie.

Aż tak dobrym aktorem nie był. Podeszła do niego i dotknęła jego policzka, przełknął ślinę i starał się nie cofnąć.

- Powiedz mi, a dalej będziemy się dobrze ze sobą bawić.

Patrząc jej w oczy, walczył ze sobą. Już nie wiedział, czy bardziej boi się Boga czy jej.

- Hanielu...

- Shandra zabrała go gdzieś do swojej bazy, nie chwaliła się gdzie dokładnie.

- Dobrze.

- Enpesignos, to pewna śmierć. Tam jest zbyt wielu jej żołnierzy, sama nie dasz sobie rady.

- Nie jestem sama, mam ciebie.

Chciał się jakiś sprzeciwić, ale wtedy pocałowała go zachłannie. Mruknął z aprobatą i złapał za jej piersi. Miała go w garści, bez względu na wszystko.

***

Alex obudził się z trudem. Powieki miał ciężkie i niełatwe było je otworzyć. Gdy to zrobił, okazało się, że jest uwięziony przez stalowe kajdany. Nie był w stanie podnieść się z krzesła, do którego go przyczepiono.

- Witaj Alexandrze- odezwał się ktoś.

Podniósł głowę i zobaczył kobietę, miała niezwykle delikatne rysy twarzy, blond włosy okalały jej twarz. Była piękna, a jej aura przyciągała i uspokajała.

- Kim jesteś? - spytał, stając się brzmieć pewnie.

- Shandra, jestem dowódcą tutejszej armii.

- Czego ode mnie chcesz? - spytał, nie rozumiejąc.

- Potrzebna nam twoja pomoc - odezwała się druga osoba w pomieszczeniu, mężczyzna, którego do tej pory nie zauważył.

- A ty kim do cholery jesteś?

- Yama. Dbam o tutejszych zmarłych po śmierci i obawiam się tego, co może się stać.

- Nie rozumiem.

- Ona nic ci nie powiedziała?

- Kto? Enpesignos? Niewiele rozmawiamy - zaczął się szarpać w swoich kajdanach, ale jedynie rozbolały go ręce.

- Grozi nam wojna i chcemy, aby stanął po naszej stronie - wyjaśniła Shandra.

- Co mi do tego?

- To może być dla ciebie zaskakujące, ale nie jesteś zwykłym człowiekiem. Masz ogromną moc.

- Skoro nie człowiekiem, to kim?

- To puki co nie jest istotne - tym razem odpowiadał mu mężczyzna.

Alex chciał o coś jeszcze spytać, ale w tej chwili rozległ się alarm. Kobieta od razu wybiegła z pomieszczenia, a mężczyzna spojrzał na chłopaka, zastanawiając się nad czymś. Po chwili ruszył się i zaczął szukać czegoś w szafce. Co chwilę patrzył na drzwi, za którymi słuchać było różne jęki i krzyki.

Już nawet brunet zrozumiał co się tam dzieje i poczuł ulgę. Znowu zaczął się szarpać, aby uwolnić się, ale nic nie przynosiło skutku.

W końcu zobaczył, że Shandra cała we krwi wybiegła do pomieszczenia. Z trudem łapała powietrze, trzymała się za bok próbując zatamować krwawienie. Oparła się o szafkę, w której wcześniej mężczyzna czegoś szukał.

Niespodziewanie wszystkie hałasy za drzwiami ucichły. Wszyscy wiedzieli co, to oznacza. Po chwili otworzyły się i weszła Enepsi. Także ciężko oddychała i była rana, ale dalej miała wiele sił. Spojrzała na chłopaka, a potem na pozostałą dwójkę. Zrobiła kolejny krok w kierunku Alexa.

- Jeszcze krok i poderżnę mu gardło- Yama przyłożył sztylet do jego szyi, wystarczył jeden ruch.

- Nie sądziłam, że jesteś aż tak zdesperowany - odezwała się chłodno dziewczyna.

- Zrobię wszystko, aby zapobiec wojnie.

- Nawet zabijesz niewinnego człowieka?

- On nie jest niewinny.

- Nic nie zrobił, nie jest też niczego świadomy. Nie ma potrzeby, aby umarł.

- W jego żyłach płynie demoniczna krew, to wystarczający powód.

- Raczej akt strachu i desperacji.

Zrobiła kolejny krok w ich stronę.

- Jeszcze krok, a zrobię to - ostrzegł mężczyzna.

Enepsi najpierw spojrzał w oczy Yamy, a potem w Alexa, który patrzył na nią z przerażeniem. Starała się przekazać mu, że wszystko skończy się dobrze, ale marnie jej to wyszło, zważywszy na całą scenerię.

Na korytarzu znowu zawrzało, Shandra wyprostowała się, przygotowując do walki. Alex zamknął oczy, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.

Dziewczyna wziął głęboki wdech, a wraz z jej wydechem zgasło światło w pomieszczeniu. Było całkowicie ciemno, a słychać było jakieś niemożliwe do zidentyfikowania dźwięki.

Gdy do pomieszczenia wbiegli aniołowie, jeden z nich wystrzelił z ich najnowszej broni, a wtedy znowu zapaliło się światło. Zobaczyli, że chłopak ma podcięte gardło i nie okazuje oznak życia. Za nim leżał Yama z odciętą głową. Shandra stała po drugiej stronie pomieszczenia, podobnie jak żołnierze nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Jednakże wyglądało na to, że Enepsi się spóźniła. Nie udało jej się uratować chłopaka i gdy to zrozumiała, uciekła, dalsza walka nie miała sensu.

Angel?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz