-Nie idę tam. - powiedziałam zdenerwowana.- Wiem, że wszystko zepsuję.
-Kochanie, jak możesz tak mówić.- pocieszała mnie mama.
-Jeżeli nie chce to niech nie idzie.- rzekł poważnym głosem tata, który i tak nigdy mnie nie wspierał.
W sumie moi rodzice to całkiem odmienne typy. Moja mama pociesza mnie za każdym razem kiedy coś mi nie wyjdzie i zawsze mnie wspiera, natomiast mój tata nawet na mnie nie spojrzy, czasami mi się wydaje jakby celowo mnie unikał. Zawsze w sytuacjach, kiedy spotykają się przeciwne głosy moich rodziców w domu wybucha kłótnia. Zazwyczaj rodzice kłócą się o to czy dam radę coś zrobić, czy nie. Tym razem bałam się iść na koncert. Nie szłam na koncert kapeli rockowej czy jakiegoś przystojnego wokalisty, ale na swój własny i może nie było to wystąpienie przed setką fanów, ale występ wokalny w domu kultury wystarczająco mnie zestresował.
-Będziemy tam z tobą- mówiła mama ze sztywnym uśmiechem.
-To ją jeszcze bardziej zestresuje.- skomentował tata poprawiając kołnierz koszuli.
-Dobrze, pójdę. Tylko obiecaj mi mamo, że jak zaśpiewam nie będziesz płakać.- tak, mama uwielbiała po każdym moim występie się rozpłakać, mówiła, że tak okazuje emocje, czy coś w tym stylu.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu.
-Na pewno chcesz jechać? Jeszcze możesz wrócić do domu, usiąść przed laptopem oglądać filmiki tych swoich beznadziejnych chłopców z magcon i płakać jaka ty jesteś równie beznadziejna.- tata ewidentnie próbował doprowadzić mnie do płaczu.
Wszystko tylko nie to. Nie mogę znieść tego, że on krytykuje każdy mój ruch, ale to jak bardzo obraża moich idoli doprowadza mnie do szału. Zawsze marzyłam o tym, żeby ich spotkać, magcon family było dla mnie zawsze czymś więcej niż tylko grupą chłopaków nagrywających filmiki w aplikacji, oni byli dla mnie kimś takim, że chociaż ich nie znałam to widok ich zdjęć się uśmiechałam i to było cudowne.
-Możemy już jechać?-zapytałam, widząc, że tata się denerwuje coraz bardziej z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem, czyli w sumie tak jak zawsze. Kurde, znowu wszystko zepsułam. Powinnam raczej zacząć od opowiadania o sobie, a nie o moich wcale nie wartych uwagi rodzicach. Nazywam się Mia Jones.
Mój tata pochodzi z USA i ożenił się z polką czyli moją mamą i dlatego mieszkam w Polsce i nazywam się Jones. Ach znowu o moich rodzicach. Mam 18 lat, a zaczęłam śpiewać jak miałam 9 lat. Nie jestem sławna, ale u nas w mieście- to znaczy w Toruniu jestem całkiem znana. Na magcon trafiłam przypadkowo, kiedy oglądałam filmiki mojej przyjaciółki. Zawsze bałam się występów. I choć występowałam często, przed każdym wejściem na scenę czułam ogromną tremę.
-Jesteśmy, Mia skarbie proszę nie doprowadź do tego, że ludzie zaczną wychodzić.-nie zwracałam uwagi na słowa taty.
Weszłam do ogromnej sali wypełnionej krzesłami ustawionymi w równych rzędach. Weszłam na scenę i stanęłam na środku.
- Stań trochę bliżej, bo nasz sprzęt nie złapie mikrofonu.- usłyszałam głos zza sceny.- Mamy słaby sprzęt i nie łapie w każdym miejscu na scenie. -powiedziała do mnie miła kobieta ubrana w czarna marynarkę i tego samego koloru spódnicę.
-Dobrze, może być tutaj?-spytałam z uśmiechem na twarzy przesuwając się krok do przodu.
-Tu jest idealnie.- powiedziała kobieta odwzajemniając uśmiech.- Jestem Emma. Organizuję ten koncert.
-Miło mi.
Poszłam razem z Emma za kulisy, żeby się rozśpiewać przed koncertem. Na zegarze wybiła 18:00.Ubrana w czarną długą sukienkę weszłam na scenę. Wzięłam mikrofon do ręki i zaczęłam robić to co kocham- śpiewać.
Po koncercie zeszłam do rodziców. Oczywiście, mama była zapłakana a tata nie zmienił wyrazu twarzy odkąd wyszliśmy z domu. Właśnie wychodziliśmy z domu kultury, kiedy zaczepił nas starszy mężczyzna w szarej marynarce.
-Mia Jones?- zapytał.
-Tak to ja.- odpowiedziałam z zakłopotaniem.
-Słyszałem jak śpiewasz. Czy nie zechciałabyś zaśpiewać kiedyś na większej scenie?
-Większej, to znaczy jakiej?- zapytałam zaintrygowana.
-Może coś typu Dolby Theatre w Los Angeles?
-Jasne,byłoby świetnie, ale nie mam pieniędzy żeby polecieć do stanów przykro mi.
-Ja wszystko załatwię.
-No nie wiem, nie wiem czy możemy panu ufać.- powiedziała mama poważnym tonem.
-Nie musicie podejmować decyzji teraz. Weźcie wizytówkę, zadzwońcie jak będziecie pewni.- powiedział mężczyzna podając mi kawałek papieru, po czym odszedł.
-Mamo, myślisz, że dałabym radę sobie na takiej scenie?
-Kochanie, pamiętaj że trzeba w siebie wierzyć.
YOU ARE READING
Swear we'll never change.
Fanfiction"-Ja nigdy się nie zmienię. -Dlaczego kłamiesz?"