•26•

1.3K 174 4
                                    

Wszedł do do wnętrza domu, zakładając na twarz maskę, która odzwierciedlała szczęście, choć tak naprawdę w środku starał się zdusić masę negatywnych emocji, uczuć, które zakorzeniły się głęboko w nim, jednakże on nie chciał ich tak szybko nie ujawnić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wszedł do do wnętrza domu, zakładając na twarz maskę, która odzwierciedlała szczęście, choć tak naprawdę w środku starał się zdusić masę negatywnych emocji, uczuć, które zakorzeniły się głęboko w nim, jednakże on nie chciał ich tak szybko nie ujawnić. Jego wyraz idealnie maskował smutek oraz rozpacz. Miłość jego życia zdradziła go, jednakże...czego on mógł się spodziewać?
Czuł jedynie zastępstwem, alternatywą dla zastąpienia jego ukochanego, dla zagojenia ran, które tamten wyrządził i pocieszenia, kiedy tylko odczuwał ból, a fala nostalgicznych wspomnień uderzała z podwójną siłą.

Dlaczego podwójną? Może dlatego, że wspomnienia o Taehyungu były dla Jungkooka najbardziej bolesne i żadne pocieszenie nigdy nie sprawiło, że na jego twarzy pojawiał się uśmiech. Żadne słowo, żaden gest, dosłownie nic. Kiedy przechodził refleksję, był niedostępny dla każdego, zupełnie jakby był w innym świecie, odcięty od rzeczywistości.

Tak naprawdę Jeon w ogóle nie byk szczęśliwy przy nim i właśnie teraz to odczuł dobitnie. Nigdy nie uśmiechał się przy nim tak pięknie jak przy Kimie.
Jego uśmiech był nieszczery, był, aby udawać z pozoru szczęśliwego.
Jego spojrzenie nie lśniło tak jak teraz, gdy obok, w jego towarzystwie jest ta konkretna osoba, która swoim byciem potrafiła tyle namieszać, tyle zmienić.
On właśnie teraz uświadomił sobie, że jego tęczówki przy nim każdego dnia stawały się matowe, pozbawione blasku.
To wszystko, każde jego zachowanie, wszystko było na pokaz. Wcześniej tego nie widział, nie widział, bo nie chciał widzieć. Udawał, że tego nie ma, wmawiając sobie, że on również jest w stanie sprawić, że miłość jego życia zacznie cieszyć się dniem dzięki niemu.

Miał nadzieję, dlatego też zaproponował mu bycie ze sobą. Czuł, że jest w stanie zrobić naprawdę wiele, by tylko go uszczęśliwić. Mógłby oddać swoją radość, optymizm, byleby tylko blondyn w końcu zaczął czerpać z życia należycie.
Chciał dokonać tak wiele, a nie dokonał tak naprawdę nic. To było bolesne.
Wczorajszego wieczoru obserwował ich bacznie, nie ukrywając się z dyskrecją, która i tak nie została zauważona jako że dwójka nawet na chwilkę nie odwracała od siebie wzorku, a szczególnie jego chłopak, który zaostrzony był w osobę bruneta, wlepiając w niego wzrok jak w obrazek Leonarda Da Vinci z wystawy sztuk pięknych. To również bolało.

Bolało, bo jest blondynek nawet na moment nie odwrócił wzroku od starszego, aby sprawdzić, czy i z nim wszystko jest w porządku, czy jego chłopak jest szczęśliwy i czy w ogóle jeszcze tam z nimi jest. Totalnie nic.
Najwyraźniej jemu nie zależało zbytnio na uszczęśliwieniu jego osoby, no cóż.
Całe zajście tłumaczył sobie kwestią okoliczności. Urodziny Taehyunga, wypada być blisko solenizanta, aczkolwiek, czy aż tak bardzo blisko?

Każda jego wątpliwość została wyjaśniona. Jego nadzieja została rozwiana z podmuchem silniejszego wiatru. Stracił całkowicie ochotę i siłę na dalszą walkę o względy chłopaka, którego serce przeznaczone zostało od kilku lat innemu. Szkoda tylko, że jego również zostało oferowane pewnej osobie, która przez pewien moment pielęgnowała je, a później zdeptała jak najzwyklejszego, nic niewartego śmiecia.

Nie chciał już, nie mógł. Postanowił odratować siebie, a nie ratować kogoś, kto w dalekim poważaniu miał jego starania oraz interwencje.
Wszedł do sypialni, patrząc na śpiącego chłopaka, który cichutko pochrapywał pod nosem oraz jego lekko rozwarte usteczka mokre od śliny. Usiadł na skraju łóżka obok niego, zaczesując jego zbłąkane blond kosmyki za ucho. Na jego twarzy zagościł ciepły uśmiech. Nie umiał długo się na niego gniewać. Z resztą, on nie był rozgniewany, on zwyczajnie był zasmucony, pełen żalu.
Wiedział, że ta decyzja, choć tak bolesna dla niego, dla Jungkooka będzie najlepszą. Nareszcie będzie mógł być naprawdę szczęśliwy, a jemu pozostanie go jedynie wspierać w tym oraz dążeniu do spełnienia największego marzenia.

Jego szczęście było dla niego miodem, które zalewało jego, obolałe od zadanego ciosu, serce, które jeszcze przez długi czas będzie biło tylko dla już nie jego blondyna. Był wdzięczny, że dane było mu posiadać go na wyłączność na okres, który może nie był za specjalnie długi, ale za to bardzo szczęśliwy dla niego, nawet jeśli zabiegi młodszego były fałszywe, a on poznał okrutną prawdę, nigdy nie będzie żałował, że próbował. Spełnił swoje marzenie, które zostało mu odebrane, ale chociaż przez moment było jego. Nachylił się do jego warg, po czym ucalowal poraz ostatni obu, aby zasmakować ulubionej słodyczy pod postacią jego czereśniowych poduszek.

- Dziękuję ci za ten piękny czas - wyszeptał, a następnie nakrył go aż po brodę. Wstał, po czym chwycił za telefon, wysyłając mu wiadomość z treścią, że to już koniec. Czuł, że nie będzie wstanie zakończyć tego bezpośrednio, patrząc mu prosto w oczy. Nie dałby rady. Choć nie był zwolennikiem zakończenia związku telefonicznie, tutaj nie miał wyjścia. Spojrzał na pseudonim chłopaka, przypominając sobie brzmienie pieszczotliwego zdrobnienia jego imienia, którym obdarzał go każdego dnia tylko i wyłącznie on.

" to koniec. Wiem, że tylko ten sposób będziesz naprawdę szczęśliwy..."

Napisał z bólem serca. Ułożył kamerę na szafce obok łóżka, gdyż nie chciał się tłumaczyć z podjętej decyzji. Wolał, aby on sam doszedł, dlaczego tak postąpił.
Mógł to dalej ciągnąć, ale czy było warto?
Przecież jasno dostał do zrozumienia, że jego blondyn kocha zupełnie kogoś innego. Słowa te tak łatwo przeszły mu przez gardło. Osoba pod wpływem alkoholu jest najbardziej szczera, z resztą, nawet jeśli ten tłumaczyłby to alkoholem, on już teraz dostrzegł prawdy i żadne słowa wyjaśnienia nie sprawią, że zacznie myśleć inaczej. Nie chciał żyć w jednostronnej, nieodwzajemnionej miłości, gdzie ich dwójka będzie się dusić. Dał mu wolną rękę oraz szansę, niech skorzysta z niej najlepiej jak umie.

*

Otworzył oczy, słysząc i czując wibrację pod poduszką, na której ułożoną miał głowę. Zmarszczył brwi, dostrzegając ja zegarku, że jest naprawdę wcześnie, zatem kto i w jakim celu, pisał do niego o tak wczesnej porze. Złapał za komórkę, a kiedy odczytał wiadomość od już byłego chłopaka, od razu zerwał się na równe nogi. Z początku nie zrozumiał przekazu, gdyż był zaspany, ale kiedy tylko w późniejszym czasie dotarła do niego powaga sytuacji, czuł, że coś jest na rzeczy. Nikt nie przestaje kochać od tak. Rozglądnął się za jakąś wskazówką i właśnie wtedy dostrzegł kamerę, którą zakupił w prezencie dla chłopaka.

Szybko złapał za urządzenie, po czym włączył je, aby dostrzec, co mogłoby być powodem do jego zachowania.
Oglądnął filmik, po czym usiadł bezsilnie na łóżku, patrząc ślepo przed siebie.
Co on najlepszego wyczyniał?

- Kocham cię? Kocham cię, Taehyung? - zapytał siebie, nie mogąc uwierzyć, że zachował się w ten sposób. Załamał serce swojego Hoseoka, stracił swoją nadziejkę. Jego ciało zadrżało, a pojedyncza łza spłynęła po jego bladym policzku. Przecież nie kochał go, więc dlaczego teraz wylewał łzy? To z litości, a może poczucia winy? Sam już nie miał pojęcia. Racja, nie kochał go tak samo jak on kochał jego. Ich miłość bardzo się różniła. On kochał jak chłopaka, a on? On jak najlepszego przyjaciela, jak brata.
Spojrzał jeszcze raz na kamerę i już wtedy sam nie wiedział, czy jego serce zabiło przez sytuację z Hoseokiem, czy może spowodowane było widokiem jego ukochanego oraz jego, siedzących w objęciach. Czuł rozdarcie. Podążyć za głosem serca czy może za głosem rozumu? Nie wiedział, jaką ścieżką podążyć, aby dobrze było dla wszystkich, a szczególnie zranionego Junga...

Truth or dare 》✦ Taekook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz