Był mały problem z wyborem nowego narratora, więc dzisiaj rozdział Nathana, następny będzie z perspektywy Coldena i na koniec posłchamy wywodów Jay'a.
New York, Queens, Biuro Amerykańskiego Stowarzyszenia Solidarnościowego ( A.S.S). 15:15
Nathan Nelson~~
Witajcie czytelnicy, z puszczy i z dziczy. Opowiem wam dzisiaj o pewniej dwójce mężczyzn, mocnych jak miecz ze stali, którzy w czwartkowe popołudnie w pracy się spotkali. Źli byli i w ogóle jacyś niemrawi, pewni, że już nic im tego dnia nie poprawi. Ale o to ja! O potężny mocarz, lepszy od Herkulesa, który lepiej od nie jednego komika pociesza, przyszedłem im z odsieczą, polepszyłem sprawę, jednym słowem- zrobiłem im kawę.
I gdy już pili, zmęczeni po walce z routerem, przybyłem oznajmić im iż jestem ich bohaterem!
- Moi bracia z innych matek, kłaniajcie się przed zbawicielem, bo beze mnie byście byli jednym wielkim zerem!- ukłoniłem się ładnie, jak przystało na szlachcica, ale podniosłem głowę, gdy do mnie dotarło, że nikt się tym nie zachwyca.
- A temu co?- zapytał Jonathan patrząc na mnie ze zdziwioną miną. Był jednak tylko frajerem, który nigdy nie spał z dziewczyną.
- Nie wiem, gada tak od rana, włączył mu się jakiś tryb poety- wyznał Alex, jak zwykle gadał same bzdety.
- Nie brzmi to jak poezja- powiedział Johnatan, nie unosząc głowy. Wspomniałem że jest frajerem?
No dobra, wracamy do rozmowy
- Odezwał się znawca.- zaczęli się sprzeczać jak zwykle od lat paru. Żarli się nawet jak zabierałem ich do baru. Zamiast podrywać dziewczyny myśleli nad ripostami, a później marudzili że całe życie są sami. No z takim podejściem nigdy nie znajdą żony. Jak myślicie czy powinienem być zmartwiony?
- Wypraszam sobie, dwa miesiące studiowania humanistyki nie poszły na marne- usiadłem zmęczony ich nudnym gadaniem.
- Dwa miesiące po których wywalili cię na zbity pysk za palenie "Romeo i Julii" w toalecie. No tak, oddaje honor panie Szekspir- Widziałem że Jonathan już nie wytrzymuje a w myślach oczy koledze wydłubuje, to samo z Alexem, zaczynał wariować, więc postanowiłem zainterweniować.
- Koledzy spokojnie, przestańcie się kłócić, bo będę was musiał z biura wyrzucić. Przytulcie się na zgodę, znajdźcie temat nowy, bo boli mnie głowa od waszej rozmowy- naraz śmiechem parsknęli, plugawiąc moje słowa i bezczelnie zaczęli mnie gnębić od nowa.
- Ja Szekspir? Nathaniel ma chyba większe predyspozycje, nie sądzisz Alex?
- Racja. Mogę spytać kiedy Pana książka, Panie Nelslon?- zawarli nagle sojusz, chcąc mnie zdenerwować, ale spokojnie kochani, nie dałem się sprowokować.
Odwróciłem się z przytupem, obserwując kto z windy wybiega. Okazało się, gdy był już bliżej, że to mój trzeci kolega.
- Co ty taki szczęśliwy Colden?- dociekał Jay zdziwiony, gdy Cole oparł się o blat, dziwnie rozanielony.
- Jest ładna pogoda i tak jakoś...
- Stary, od dwóch dni leje.
- Oj tam, lubię deszcz- wyznał Colden, zgarniając moje owacje, bo dziś wyjątkowo musiałem przyznać mu rację.
- Zgadzam się mój kolego, we wszystkim jest coś pięknego- Colden zmarszczył brwi obie i będąc nieco zdezorientowanym powiedział:
- Żartujesz sobie? O co mu chodzi?- zwrócił się do reszty tej paczki, więc chłopcy niemal od razu otworzyli swoje jadaczki.
- Nadrabia lektury szkolne i to są prawdopodobnie efekty uboczne- stwierdził Jonathan, roześmiany jak w kabarecie, ciekawe czy śmiał by się podobnie wiedząc iż wiem o jego sekrecie. (Lubi starsze damy, ale to chyba już wiecie)
- Jesteście pewni, że to nic poważnego? Nikt normalny nie gada wierszem...- Colden podrapał się po głowie, widać, że mu zależało, ale dwóch pozostałych jak zwykle to... olało.
- Mniejsza o jego problemy psychiczne, mów lepiej co się stało i jak wydostałeś się z tego dna na którym wszyscy jesteśmy.- Colden zamilknął na chwil parę, więc ruszyliśmy do działania i tak- każdy po kolei- zaczęliśmy zadawać pytania.
- Kupiłeś express do kawy?
- Wygrałeś milion?
- Poznałeś dziewoje?- zapytałem ciekawy, a Jonathan słysząc pytanie wypluł połowę kawy. Niemal ze śmiechu turlał się na plecach. Mówię wam kochani, straszny z niego dzieciak.
Jednak sytuacja stała się dziwna, bo Cole nieco się spiął i wyglądał jakby faktycznie znalazł sobie...
Jonathan~~
Chwila, stop, spocznij Nathan. Przejmuje pałeczkę.
Musi opowiedzieć o tym ktoś bardziej doświadczony, bo aktualnie działa się przełomowa chwila dla całej naszej paczki, frajerów, nieudaczników i nerdów, którzy czasem marzyli o zostaniu gwiazdą rocka albo przejściu po czerwonym dywanie, oraz (przynajmniej większa część z nas) nie mieli szczęścia w miłości.
Nikt nie spodziewał się w tamtej chwili takiego zwrotu akcji, takiej informacji, bo spadła na nas jak grom z jasnego nieba i nie byliśmy na nią w pełni przygotowani (by nie powiedzieć W OGÓLE)
Byłem prawie tak samo zdziwiony jak parę dni temu kiedy Storm mnie podrywać (nienawidzę do tego wracać), więc odłożyłem mój ukochany kubek z kawą z trzaskiem i złapałem Coldena za oba ramiona.
- Jak to... znaczy... masz kogoś?!
- Christina, chyba zgodziła się być...- spojrzał na nas trochę speszony, jak by nie chciał urazić nas tym, co i tak zaraz powie. Och przykro mi panie Smith już i tak czuje sie najwiekszym leszczem w sprawach z kobietami- Tak jakby, moją dziewczyną
TUM TUM TUUUM
No i ciąg dalszy nastąpi. Kilka słów wyjaśnienia- po pierwsze fragment Nathana powstał przez to, że chłopak za bardzo w czuł się w rolę narratora, wybaczmy mu, następnym razem będzie lepiej.
Po drugie- próbuje rozwijać wątki miłosne, jak widać, powoli do przodu. Spokojnie Christina nie jest żadną złozą.
...Narazie nie jest...
Do zobaczenia w następnym rozdziale!
CZYTASZ
wyciągnicie kija z dupy, rozkręcamy imprezę
Humorgdy pracownikom biura w Nowym Jorku zaczyna się nudzić