New York, Queens, Biuro Amerykańskiego Stowarzyszenia Solidarnościowego ( A.S.S). 16:20
Colden~~
Zaczninmy od tego że był czwartek. Albo środa. Mógł być też wtorek, ale to najmniej ważna informacja, do pikantnych faktów i ważnych wydarzeń dopiero przejdziemy. Chcecie wiedzieć więcej, hm? Zaciekawiłem was? Więc wsiadajcie na pokład, kapitan Colden opowie wam o tym jak podniósł swoją pozycję w stadzie czterech samców o kilka poziomów wyżej, z niezwykle nieprawdopodobnego powodu- znalazł sobie dziewczynę.
Siedziałem w biurze, w fotelu, od którego bolał mnie kręgosłup, wpatrzony w filmik ma youtubie O wdzięcznej nazwie "10 najlepszych lifehacków- musisz je znać". Pewnie pomyśleiscie teraz, oczywiście ironicznie "Wow chłop ma naprawdę ciężką pracę" i nie dziwie się bo z waszej perspektywy to może wyglądać jak obijanie się i niechęć do tej realnej roboty, tylko że ja naprawdę pracowałem, a w tamtej chwili po prostu miałem przerwę.
I pamiętam dokładnie, że gdy na ekranie pojawił się genialny lifehack z butelką i żółtkami od jajek w rogu ekranu pojawił się komunikat o wiadomości od mojej Christiny.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, odpowiadając krótkim "hej". Później stwierdziłem że mogło to zabrzmieć nie miło więc dodatkowo wysłałem płaczącego ze śmiechu kota. Czy to nie wygląda jak bym się z niej wyśmiewał? Dodałem jeszcze serduszko. Lepiej nie ryzykować.
Zadowolony czekałem aż odpisze. Z Christiną widywałem się od niedawna, a nasza relacja była dość kumpelska, przyjacielska, jeśli mam być szczery to więcej miłości dostawałem do Jonathanna, Nathaniela i Alexa ale czułem, że ostatnie mi czasy Chris próbuje bardziej się na to otworzyć.
To była dziwna sytuacja bo zwykle to Nathan miał powodzenie u dziewczyn i wszystkie interesowały się tylko nim. Tym razem któraś zainteresowała się bezpośrednio mną i zdecydowanie mnie to dowartościowało.
Rozmyślając o czymś tego typu nie zauważyłem kiedy pozostała trójka królów tego buria wróciła z wycieczki w toalecie. Zapytacie czemu chodzili tam razem? Nie będę potrafil odpowiedzieć, czasami byli po prostu dziwni.
- Widziałem, jak Storm się na Ciebie patrzyła, zżerała cię wzrokiem jak...
- Ble ble ble nie słucham Cię!- wychyliłem się zza monitora. Jonathan zakrył dłońmi uszy, żeby tylko nie słyszeć o naszej sekretarce, ale Alex nie dawał za wygraną.
- Zaprzeczenie to pierwszy krok do miłości!- krzyknął uradowany. Jonathan jęknął płaczliwie, a ja zaśmiałem się w gĺos. Czasami naprawdę zachowywali się jak pierwszoklasiści.
- Alex zmuszasz mnie żebym tam wrócił i zrzygał się na jej wyjątkowo pokaźny dekold...
- Skąd wiesz że był pokaźny? Podobno unikasz patrzenia na nią od tygodnia- włączyłem się do coraz ciekawszej rozmowy. Alex uniósł jedną brew podobnie do mnie i obaj osaczyliśmy Jonathana nieugiętymi spojrzeniami. Biedak nie miał gdzie uciekać. Wywrócił oczami.
- Koniec tematu. A ty słonko, zamów na następny miesiąc więcej kawy, bo nie chce powtarzać sytuacji z przed tygodnia- tym razem mówił do mnie, głosem zirytowanej mamuśki. Zaśmiałem się pod nosem, podobnie do Alexandra który już siedział na moim biurku, zupełnie ignorujac walające się na nim papiery i okruszki. Szybko przełączyłem kartę na monitorze, żeby nie wtykał nosa w wiadomości z Christiną bo skończył bym dręczony podobnie do Jonathana.
- Jonathan czasami zachowuje się jak twoja żona- palnął. Zaśmiałem się tym razem jak prosie, opluwając cały monitor i znów spojrzałem na Binga. Akurat wycierał kurz z komputera pod biurkiem krzycząc ze mamy syf jak w burdelu i tylko dziwek brakuje. Później spojrzał na rozmawiającą przez telefon Mirande, która zajmowała stanowisko obok Millera i widziałam jak szepnął coś w stylu "oj jednak jedną mamy". Czasem faktycznie czułem się jak mąż tego pajaca. Ale nie taki świeżo upieczony i kochający tylko taki po 40 latach męczarni gdy nawet sam jego oddech mnie wkurzał. I on chyba czuł to samo.
CZYTASZ
wyciągnicie kija z dupy, rozkręcamy imprezę
Humorgdy pracownikom biura w Nowym Jorku zaczyna się nudzić