Pierwszy całkowicie wolny weekend, odkąd pojawiliśmy się w ośrodku! Nareszcie! Czas dla siebie i nikogo i niczego innego! Chwila odpoczynku od ciężkich i opasłych podręczników, nauki często nielogicznych dla mnie rzeczy, porannej zaprawy, sztuk walki i przenikliwych spojrzeń Christophera, z którym nie rozmawiałam od dnia, kiedy powiesił na mnie psy podczas zajęć i totalnie zmieszał z błotem. Postanowiłam całkowicie wykreślić bruneta ze swojego życia, nawet jeśli jest teraz nieodłączną jego częścią podczas prowadzenia zajęć z samoobrony i sztuk walki. Robię wszystko co każe, staram się jak mogę, zbieram baty po jego zajęciach, nie spływa to po mnie całkowicie jak po kaczce, ale wracam w jakiś sposób do codzienności i kolejnych zajęć. Przyznaję, że jest mi ciężko. Zanim pojawiłam się w ośrodku, magnetyzm i tajemnica jaka otaczała Christophera, przyciągały mnie do niego. Teraz muszę się od niego całkowicie odciąć i zapomnieć o tym, w co złudnie wierzyłam. Zapomnieć o jego palących pocałunkach na skórze i żarliwych na ustach. O dłoniach błędnie szalejących po ciele i palcach plączących się we włosach. Jest mi trudno tolerować nowe i obojętne oblicze Christophera, który zawiesza swoje oczy na wielu pięknych kobietach jakie się tu znajdują. Znalazłam sposób na zapomnienie i podoba mi się on. Liam leczy moje złamane i kulawe serce, które ożywa za każdym razem, kiedy tylko się do mnie uśmiechnie. To jak antidotum na całe zło tego świata. On jest moim lekarstwem, nawet jeśli czasem ciężko mi to przed sobą przyznać. W głębi duszy wciąż nie pozbyłam się toksyny, która uzależniła mnie od siebie na tyle mocno, że nie umiem jej całkowicie wyrzucić z głowy. Pomyślałam znów o Liamie, a jego twarz w mojej głowie rozgoniła ciemne chmury Christophera. Pora się podnieść i zacząć nowy dzień, bez żadnych obowiązków. Pełen lenistwa i słodkiego wylegiwania się. Lubię zazwyczaj coś robić, ale słodkie lenistwo przydaje się czasem każdemu.
Usiadłam wygodnie na łóżku, przeciągając się z zadowoleniem, że nareszcie nie muszę wstawać z samego rana, by iść na zaprawę, mimo że nie jest już dla mnie udręką, a ja biegam w coraz to szybszym towarzystwie. Rzuciłam się z powrotem na poduszkę, a wtedy do pokoju wbiegła roześmiana Tina owinięta w ręcznik. Nawet nie zauważyłam, że nie leży na łóżku, stojącym niecałe sześć metrów od mojego. Woda wciąż kapała z blond włosów na szczupłe ramiona i odkrytą część pleców.
- Dzień dobry, śpiochu. - Zaćwierkała pogodnie, zawijając włosy w ręcznik, którego najwidoczniej zapomniała zabrać pod prysznic.
- Cześć, Tina. Wcześnie wstałaś. - Zauważyłam, przeciągając plecy. - Nawet nie słyszałam, żebyś krzątała się po pokoju.
- Nic dziwnego, śpisz jak kamień. - Zaśmiała się, smarując nogi kremem.
- Pierwszy raz od bardzo dawna spało mi się tak dobrze. - Przyznałam szczerze.
Tina tylko przytaknęła, a ja rzuciłam się z powrotem na wielką i miękką poduszkę. Nie mam najmniejszej ochoty opuszczać dziś tego miejsca. Chyba za nic w świecie nie dam się wyciągnąć z łóżka. Ciepło, miło i bezpiecznie - tak właśnie teraz czuję się w tym miejscu. Niech ta chwila szczęścia trwa jak najdłużej, bo w poniedziałek pewnie znów zostanę sprowadzona do parteru przez Christophera krytykującego mnie na każdym kroku.
- Masz ochotę na wycieczkę? - Zapytała, wciągając na siebie bluzę z kapturem.
Komicznie to wyglądało, bo kokon z ręcznika, który wcześniej utworzyła na głowie, zaklinował się w otworze na głowę i musiała się nieźle nagimnastykować przy zakładaniu bluzy.
- Na wycieczkę gdzie?
- Jak to "gdzie"? Po górach! Jest tu tyle szlaków turystycznych, taka wędrówka dobrze by nam zrobiła. Pooddychamy świeżym powietrzem, porobimy zdjęcia, nacieszymy oczy pięknym widokiem, pomoczymy nogi w górskim potoku, kiedy dojdziemy do doliny, zjemy posiłek i ruszymy w dalszą podróż! Będzie ekstra!
CZYTASZ
HEAVENSDORF
VampireNowe otoczenie, nowa szkoła, nowe wyzwania. Kiedy Anna wyjeżdża z Ravenwood, nie może liczyć na spokój i odpoczynek. Problemy jak na złość podążają za nią krok w krok w Heavensdorf, gdzie poznaje nowych przyjaciół i chłopaka o czekoladowych oczach...