Valerie siedziała sama w malutkim pokoju i układała swoje książki w porządku alfabetycznym. Odkurzyła już cały pokój i umyła okna. Czuła jednak niedosyt i chwilę później chwyciła pierwszy tom z kolei i ustawiła go na swoim miejscu. Od linijki sprawdzała, czy aby na pewno cały jej księgozbiór przylegał idealnie do krawędzi regału. Usatysfakcjonowana przeszła do łazienki i wdreptała pod prysznic. To była jej ulubiona część dnia. Zmywała z siebie brud i kurz, zastępując je zapachem cytryn i mięty. Kiedy całkowicie odprężona stała przed lustrem i myła zęby, usłyszała stukanie w okno. Przewróciła oczami i podeszła do niego, otwierając zdyszanemu chłopakowi. Ten wpadł do pokoju i opadł ciężko na łóżko.
- Fuj, Cliffordzie, to czysta pościel! - pisnęła, zrzucając go z kołdry. - Weź prysznic i chodź tutaj. Tylko po cichu, nie chcę się tłumaczyć mojej mamie, dlaczego chłopak o fioletowych włosach biega po jej domu w nocy.
Michael skinął i otworzył drzwi, naprawdę starając się nie robić hałasu. Kiedy je zamknął, Val opadła na łóżko i westchnęła.
- W co ja się wpakowałam? - spytała samą siebie.
Kolejne będą dłuższe, ale opowiadanie skończy się po 10-12 rozdziałach. Miłego czytania, gwiazdkujcie i komentujcie! :)
CZYTASZ
✔ Night Company ¤ M.C short story
Fanfiction- Michael? Co ty tu robisz?! - szepnęła ze złością. - Jak to co? Dotrzymuję ci towarzystwa w nocy.