Val przewróciła się na plecy i wpatrywała w sufit, całkowicie ignorując Michaela, notorycznie wbijającego jej łokieć w żebra. Postanowiła, że ona nie jest taka głupia, a on nie jest taki słodki, żeby mógł jej wypominać jej chorobę. Przewróciła oczami, kiedy dźgnął palcem jej policzek. Zachichotał cicho, a ona westchnęła.
- Czy możesz przestać? Próbuję być na ciebie zła, Clifford.
Chłopak zrobił poważną minę.
- Valerie, przepraszam, że śmiałem się z twojej nerwicy natręctw. Przytul mnie?
Odwróciła głowę w jego stronę, a on zrobił smutną minę. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową, wtulając głowę w jego pierś i oplatając jego tors rękami. Nie byli nikim - parą, przyjaciółmi. Nie byli nawet zakochani. Po prostu oboje potrzebowali kogoś, kogo mogli przytulić w nocy, kiedy czuli się samotni.
- Nie potrafię się na ciebie złościć. To straszne - jęknęła Val. - Nieważne. Jak minął twój dzień?
Michael mruknął niezadowolony i przyciągnął dziewczynę bliżej do siebie.
- Lilian jest naprawdę uporczywa. Zabierz ją ode mnie, proszę. Jest jak guma do żucia, która przyklei się do twojego buta i nie możesz jej potem wydrapać.
- To porównanie było ohydne, kto chciałby dotykać gumy, która była w ustach innego człowieka? - spytała z obrzydzeniem Valerie.
- Sęk w tym, że nikt - Michael przewrócił oczami. - A ty? Jak twój referat z chemii?
- Daj mi spokój - zaśmiała się, wtulając policzek w jego obojczyk.
- Dlaczego? Aż tak źle?
- Maksymalnie D. Z minusem - dorzuciła, zbierając jakąś poduszkę z łóżka i przykrywając nią twarz.
- Och, przestań. Na pewno tylko dramatyzujesz - odsłonił jej twarz i spojrzał jej w oczy. - Wierzę w ciebie - powiedział cicho.
Val chrząknęła i odsunęła się trochę, odwracając się do niego plecami i dając mu do zrozumienia, że idzie spać. Mike potrząsnął głową i ułożył się w ich zwyczajowej pozycji - on przytulający ją od tyłu jak dwie łyżeczki.
- Dobranoc, Michael - wyszeptała, chwytając jego dłoń, która oplatała ją w pasie.
- Dobranoc, Valerie - mruknął w jej włosy.
Do snu ukołysał ją jego miarowy oddech odbijający się od jej szyi i bicie jego serca, tuż przy jej plecach. To było takie normalne. To było takie... odpowiednie.
✄-------------- (((taki znak oznacza pominięcie części akcji)))
Michael opuścił salę od angielskiego z szerokim uśmiechem. Dostał A z odpowiedzi, a teraz miał spotkać się z Calumem i zagrać w fifę. Dzień był piękny, ptaszki świergotały i takie tam. Mike przewrócił oczami. Był takim idiotą.
Nagle stanął jak wryty. Ta mała osóbka z nerwicą natręctw stała przy swojej szafce i walczyła z zamkiem. Westchnął i odwrócił wzrok, udając, że wcale jej nie widzi. Minął ją bez słowa, jednak nie potrafił nie spojrzeć na nią ponownie. Jej niebieskie oczy mówiły mu, jak smutne i zawiedzione nim były. Poczuł, że jego serce łamie się na pół. Zacisnął wargi i zamknął oczy, odchodząc bez słowa. Nikt nie mógł wiedzieć. Nie była mu obojętna, ale on musiał zdławić w sobie to uczucie. Nie chciała od niego niczego oprócz nocnego towarzystwa, a on nie mógł okazać żadnego zainteresowania, bo jeszcze ludzie zaczęliby węszyć.
Właśnie. Ludzie. To takie żmije, które tylko czyhają, żeby cię ukąsić, żeby cię zniszczyć. Polują na plotki i kłamstwa, ubierając je w słowa tak pięknie, że imitują prawdę. Ludzie są tacy zdradliwi. Twój najlepszy przyjaciel może się od ciebie odwrócić w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy będziesz potrzebował go najbardziej...
Michael wyrzucił z głowy myśl o Luke'u. To nie ten czas, nie to miejsce.
Nigdy nie jest ten czas ani to miejsce. To po prostu nie ten człowiek.
CZYTASZ
✔ Night Company ¤ M.C short story
Fiksi Penggemar- Michael? Co ty tu robisz?! - szepnęła ze złością. - Jak to co? Dotrzymuję ci towarzystwa w nocy.