7. Chyba się zakochałem

147 16 18
                                    


Siedziałem w ponurym zakąndku celi w oczekiwaniu na cud. Było mi zimno a w dodatku byłem sam w tym strasznym miejscu. W między czasie słyszałem odgłosy dobiegające z komendy i z dworu. Hałas samochodów, kłótnie...

Traciłem już nadzieję na normalną egzystencję.

Siedząc tak bez celu nie spodziewałem się oczywiście, że kogoś obchodzę. Ale cuda się zdarzają...

Eleganckim krokiem podszedł do mnie mężczyzna w czarnym odzieniu. Oczywiście to był nikt inny jak Ojciec Mateusz. Niespodziewałem się...serio...

Spoglądał na mnie z przed krat mając przy tym poważną minę.

Mietek.. pozwól mi z nim pogadać sam na sam. Chcę usiąść obok jego i porozmawiać - powiedział do policjanta

- Ale on jest niebezpieczny proszę księdza! - odpowiedział zdenerwowany

Ojciec Mateusz obrócił się w jego stronę i patrzył mu prosto w oczy
Dając mu jasny znak iż nie żartuje.

Policjant wpuścił Mateusza do mnie i zamknął celę na klucz.

- Wrócę tu za 20 minut - powiedział ponuro nie odrywając od mnie wzroku.

Nastała cisza...

Zostaliśmy sami..

Była nie co niezręczna cisza...

Po chwili Mati odezwał się pierwszy.

O.M. - Wiesz...prz..przepraszam na tam to...*czerwieni się*

M - Co..o?*sz0k* ale za co?

Nie wiedziałem o co chodzi. Patrzyłem na niego zdezoriętowany a on widocznie czerwienił się i nie potrafił popatrzeć mi o oczy.

O.M. - Przepraszam, że cię pocałowałem...to było nie na miejscu - powiedział zakłopotany

A ja cały czas wzroku oderwać nie mogłem. W serduszku nie miałem mu to za złe ale smutek jego również mnie dobijał. Po długim gwałceniu go wzrokiem odezwałem się nieśmiało.

M - Nie zamartwiaj się...proszę nie smuć się kochany - powiedziałem pod wpływem chwili
Yyyy przepraszam! Nie chciałem powiedzieć "kochny"! Bardzo przepraszam! - wykrzyknołem po czym padłem na kolana przy tym płacząc.

Klękałem przed nim i błagałem by mi wybaczył. On kazał mi wstać i przestać szlochać. Mówił mi, że nie jest na mnie zły za te słowa.
Ja chwile jeszcze będąc na podłodze, wpatrywałem się w jego gładką twarz. On zauważył to i również na mnie patrzył. To była naprawdę piękna chwila.

Byliśmy sami...

Nikt nam nie przeszkadzał...

Przepełniało mnie wtedy dziwne uczucie, dobrze mi znane.
Bałem się... bałem się, że to...

miłość.

Nie! Mówiłem sobie w myślach. Nie moge się w nim zakochać!

On kończąc wpatrywanie się wstał i mi kazał to zrobić.

Podniosłem się, wysokością mu dorównywałem. Moja twarz była bardzo bliska jego. Serce waliło jak szalone i czułem jak się czerwienię.

O.M. - A teraz powiedz Marcinie...
powiedz wszystko co wiesz... podejżenia...itd...ja to rozwiąże...w końcu jestem Ojcem Mateuszem czyż nie? - powiedział tak badasowo

Zbiore fakty i zacznę śledztwo - dodał

Po schodach ktoś schodził. To był ten glina...

- Dobra skurwysynie koniec gadan....aaa sory prosze księdza...ops..dobra Marcin koniec wizyty - wypowiedział te słowa donośnie
A ja chciałem tylko by to w końcu się skończyło...ten koszmar...

Cdn...



Poproszę o gwiazdkę ⭐
I follow jeśli nie dałeś ❤️

uwu

uwu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Na tropie Dubiela (ℓσνє ѕтσяу)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz