Rozdział 11-"Nie znamy się i już nigdy nie poznamy"

185 15 41
                                    

Chemicy stawiają fakt, że bez atomów świat byłby płaski. Bez atomów nic nie może żyć w tak dobrze znanych nam trzech wymiarach. Prawdziwych rzeczywistościach.

Fizycy uważają, iż bez fali elektromagnetycznej Ziemia nie byłaby Ziemią. A wszystkie dokumenty podważają każdy z tych stanów, podważając wszystko, co do tej pory było nam znane. Nie ma tu rónowagi. Żadnego kompromisu. Żadnego wspólnika. Wszystko się wyklucza. A mimo to, zadziwia nas. Każdy obejrzany dokument wprawia nas w zadumę, pobudza nasze szare komórki, czujecie, jak mózg przyjemnie rusza z napędem. Nie potraficie uwierzyć w to, co usłyszeliście. Cały wasz sens życia właśnie stracił na wartości. To na pewno musi szokować, nie ma wyjścia. Rzecz w tym, że szybko o tym zapomnicie, a świat nadal pozostanie taki sam. Nikt nigdy nie dowie się, co podstawić po E czy mc kwadrat. Nikt nigdy nie pojmie, jak żyć w czwartym wyrazie, czasie. Nikt się tym też zbytnio nie przejmuje. To po prostu jest. Wiedzą, że takie coś istnieje, ale nie jest to dla nich szczególnie ważne. Teoria względności, choć wstrząsnęła światem, nie przewróciła świata do góry nogami. Życie toczy się dalej, a ludzie przestali zwracać na to uwagę. No tak, wzór na stworzenie wehikułu czasu jest niczym. To nic nie zmieni w naszym życiu. Jak zwykle, będzie stała. I za tyle trudów Einstein poświęcił tyle życia? By zostać zepchnięty w kąt? W dzisiejszym świecie byle nastolatka, śpiewająca ze 100% autotune'em ma więcej fanek i poszanowania, niż zabawny, nie nudystyczny i rozważny fizyk. To jest człowiek, z którego powinniście brać wiedzę. Inspirację. To był człowiek. Ktoś, kto mimo swojej poważności i nieprzeciętnej inteligencji, posiadał wspaniałe poczucie humoru. Nie wywyższał się, żył normalnie, jak każdy człowiek. Był normalny. Miał własne życie, problemy, miłości, rodzinę i zainteresowania. Nie zachowywał się jak te małe gówniary. A ludzie kochają je bardziej niż jego. Gdzie tu sprawiedliwość?

Poprawiam mankiet rękawa swojego munduru i patrze w lustro. Nie ma co, jestem poważny. To dobrze. Żaden przyszły król nie powinien uchodzić za osobę śmieszną czy humorystyczną. Korona to potężna broń i siła. Jest stara i powolna, a wciąż oszołamiająca. Powali Cię swoim majestatem. Potęga zmiażdży ci płuca.

Czy wyglądam jak król? Och, oczywiście. Spełniam wszystkie wymagania. Nie widać cierpienia. Nie widać zmęczenia. Widać tylko nieprzeniknioną ciemność moich oczów, powagę ściągającą moje mięśnie i wąskie usta, jako znak milczenia. Mam ostrą posturę. Na zdjęciu wyglądałbym wspaniale. Godne tytuły następcy.

Pukanie do drzwi uświadamia mnie, że mój spokój zaraz się zakończy. Nikt nie wchodzi, nie czeka na zaproszenie, bo też nie wejdzie. Poczeka chwile, patrząc na białe, pokielarowane drewno. Odezwie się poważnym głosem, będzie wyprostowany, patrzył idealnie równo w drzwi, ręce będą splecione za plecami. Odezwie się spokojnie, poczeka na odpowiedź i odejdzie. Niedługo wszystko się zmieni. Wejdzie, ukłoni się i równie poważnie przekaże mi wszystko, co mam wiedzieć. Potem pójdzie do drzwi wojskowym chodem, zamknie drzwi i stanie obok nich na baczność.

-Ma Wysoka Królewska Mość 5 minut-informuje. Stoi. Wyprostował się. Jego licznik do 15 sekund wystartował. Poprawiam drugi mankiet, jeszcze raz patrzę na swoje odbicie, odwracam się do drzwi i odpowiadam:

-Oczywiście, zaraz zjawie się na dole.-mówię, a ten salutuje głową w dół, czeka 5 sekund i odchodzi. Niemal czuję jego żołnierską musztrę. To dobry pracownik. Takich będę potrzebował. Oczywiście, jako król.

Przemierzam swój tymczasowy pokój. Idę do starej, pięknie zdobionej komody, na której wierzchu stoi równomiernie wypchana czerwona poduszka. Na niej stoi korona. Nieruchomymi rękoma biorę ją w obie dłonie. Czuje zimno złota. Zimno klejnotów. Zimno metalu. Mimo te czerwień rzuca się okropnie w oczy. Razi. Wspaniale. Król powinien odstrzaszać.

Ukryta twarz~Ninjago [KOREKTA W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz