Rozdział 15-"Szybki tutorial historii dramatów"

68 4 4
                                    

Marmaduke Garmadon to pierdolony stan umysłu. Matka narodu, błogosławieństwo całego świata, dar Pierwotnego, Łaska Boska to osoba, której nie można tknąć. Spróbowałby ktoś, a w przeciągu minut czy (rzadko) godzin, zginąłby i zawisnął na najbardziej reprezentacyjnym monumencie miasta, gdzie każdy mógłby nieboszczyka podziwiać i życzyć mu najgorszych cierpień w dworze Mrocznego Władcy. Nie liczcie też na ulge z księciem, bratem króla. To osobistość praktycznie wcielenia Buddy. Orędownik, Odzwierciedlacz. Pierwszy Mistrz w postaci ziemskiej. Nie ma nikogo tak do niego podobnego. Nie na nikogo, kto z taką samą pasją opowiadałby o jego naukach. Nikt nie mówi tak natchnionie jak on. Nikt nie wyraża się jak on. Nikt nie jest nim. Nikt nie jest tak spokojny i opanowany jak Pierwszy Mistrz Spinjitzu. Nikt nie naucza tak pięknie i tak spokojnie, niemal majestatycznie i magicznie, jak on. Wujek Wu to 100% charakter stworzyciela. Mistrz, jak go nazywają, jest niemal pierworodnym synem naszego Stworzyciela. Ruszenie go, choćby obraza w myślach, równa się z obrazą samego Boga. Obrazą całej naszej narodowości. Złamaniem każdej cholernej duszy każdego mieszkańca Księstwa. Jest jeszcze syn. Najlepszy z najlepszych synów. Syn nad synami. Najlepszy z najlepszych, wyselekcjonowanych z tych najlepszych. Dziecko, które ma taką samą moc jak Pierwszy. Dziecko, które ma taką samą wiedzę. Dziecko, które tak samo jak on, jest rozważny. I ma tak samo potężną i umiejętną wiedzę. Syn ideał. Mentor każdego. Wzór do naśladowania. Fan każdego dziecka. Idol nad idolami. Idol władców. Idol królów. Idol książąt. Idol rodów rodzinnych. Idol całego świata. Najlepszy. We wszystkim. Wysłannik mocy Mistrza. Mistrz jest wszystkim. Mistrz to wszystko. Mistrz jest najlepszy. Mistrz to kochanek. Księstwo to jedna wielka świątynia boga życia, śmierci, urodzaju, miłości, rozwagi, sprawiedliwości, spokoju, życia,. Ludzie to jego kapłani. Wielkie Księstwo Ninjago to jeden, wielki kult religijny. A mieszkańcy Księstwa to jedni, wielcy naiwnie zakochani po całości ludzie. Tu, dla każdego, to niemal jak drugi ojciec. Jest wyższy. Rodzina nie jest najważniejsza. Najważniejszy jest Mistrz. Wielki wysiłek Amerykanina, Maslowa, można wsadzić sobie do dupy. Jego piramida nie jest tu ważna. Nic nie jest tu ważne. Jedyne, co ma tu prawdziwą wartość, to Pierwszy Mistrz Spinjitzu. Nic innego nie ma tu sensu. Jedyną opowiedzią jest On. To On wyznacza ścieżki. To on wyznacza przeznaczenie (chciałaby jednak zaznaczyć, że ojciec narodu nie żyje od jakiś 2000 tysięcy lat, a ludzkość rządziła się i rządzi własnymi wyborami). On tworzy każde życie i skazuje je na los. Nie ważne jaki, ludzie i tak uznają go za spierwiedliwy i zasłużony. Pierwszy Mistrz Spinjitzu to manipulator. Dobrowolny. Ludzie oddają mu wszystko. To, że on miał inne zdanie, to zupełnie inna sprawa.

Ludzie nie do końca wiedzą, co czczą. Powiedziałem to delikatnie, by nikogo nie urazić. Oni nie mają żadnego pierdolonego pojęcia, co wyznają. I jak wyznają. Mistrz Spinjitzu wcale nie chciał być najlepszy. Kurwa, on nigdy nawet nie miał takich myśli, czy chociażby ich zalążku. W życiu swoim nigdy nie pragnął, ba, wystrzegał się tego jak ludzie w latach 90. HIV. Mistrz NIE chciał być kolejnym, gigantycznym, monoesistycznym Bogiem, które ugwarantowuje całe świat, każdy ma mu się kłaniać, bać go, a on sam jest wszechpotężny i wszechmocny. Ludzie, do cholery jasnej, Mistrz chciał, by każdy był szczęśliwy i by panowała tu równowaga. Tyle. Nic więcej. Żadnych Bibli, Koranów, Tory, przykazań. Nie chciał i nie potrzebował wiele. Mityczna Pramatka, która dała mu część jego mocy, na pewno nie myślała w taki sposób o jej dziele. On wykorzystał tylko swój dar do dobrych celów. Uczynił z nich dobro. Oto cała historia wielkiego Mistrza. Nie ma w niej nic wyjątkowego. Bo też on sam nie był wyjątkowy. Nie życzył sobie świątyń, ofiar, modlitw, wyznawców. Jego ziemia miała być miejscem, gdzie każdy może poczuć się sobą. Robić to, czego pragnie. Być wolnym. Szczęśliwym. A nie uwielbienia wielkości wszystkich gór świata położnej jedną na drugą. Ludzie! To był C Z Ł O W I E K. Mężczyzna. Nie ktoś, to strzela z dupy gałęziami. Człowiek. Istota żywa. Nie da się z niego zrobić prawowitego Boga. Bóg nie może mieć ciała. On ma. To właśnie ogranicza wszystkich tych debili razem zgromadzonych. Jakkolwiek by go nie wywyższali, chwalili, pochlebiali, on i tak zawsze będzie miał ciało. Z sercem, płucami, wątrobą, nerkami, żyłami. Nie jest kimś nienormalnie pięknym, dobrym i sprawiedliwym. Żył na tym przekleństwie, najbardziej skuteczną formą manipulacji, jaka działa sama na siebie, najbardziej wykoloryzowanym obrazku i ulepszonym przed każdym do perfekcji, w akcie świadomej i dobrowolnej manipulacji, na jaką każdy się godz i jeszcze pragnie, jakim jest świat. Poznał trudy i granice, których nigdy nie przekroczymy. I to sprawia, że nie można go uczynić najlepszym z najlepszym. Prawowitym Bogiem. Bo nigdy nie zaznał tej łaski, jak to wyolbrzymiają ludzie. Nigdy i już przenigdy nie będzie czymś nie wytłumaczalnym i nieznananym. Nigdy. To boli najbardziej. Dlatego w oczach każdego, trzeba go przedstawiać jak najlepiej. Stąd wielkie kłamstwa. Nie muszę też mówić, że ludzie kształtują bogów na swoje podobieństwo, prawda? Tego uczą w szkołach, drogie dzieci. Jesteście jeszcze dość mało inteligentni, by wiedzieć cokolwiek o tej Ziemi, bo nigdy nie pojawiliście się w macicy, niby każda jak inna, a jednak niezwykłej, jakim jest macica królowej. Na start rodzimy się z przekleństwem i natychmiastową aprobatą. Czy Mistrz tego chciał? Nie. A czy ktoś liczy się z jego zdaniem? Nie. Więc niech mi nikt nie wmawia, że spełnia w 100% każdą naukę Mistrza. Żaden jebany człowiek tego nie robi. Oni sobie stworzyli jakąś inną, podobną i gorszą religię. Jeszcze śmią mi pierdolić, że mają racje. Przepraszam kurwa, ale kto tu jest n razy prawnukiem Pierwszego Mistrza Spinjitzu? No chyba ja znam lepiej religię, jak oni chcą zwać, własnego przodka? Jak już mnie nazywają kimś na wzór króla oświecenia, to niech liczą się z konsekwencjami. Nie będą mi, kurwa, podważać mojej wiedzy. Tymczasem jawnie nazywają Pierwszego Mistrza Spinijtzu Bogiem nad Bogami, a ja doskonale wiem, że On NIGDY Bogiem nie był. Prosty, szybki i jasny argument, by zamknąć wam wreszcie mordy: w swoim palacu mamy wszystkie zapiski Mistrza. Wszystkie. Co do ostatniej kartki, liniki, słowa i głoski. Każdy zeszyt, każdy jego zwój, każdy malunek. Cholera, trzymamy tam nawet pieprzoną chusteczkę, której używał. Wysnuli nawet z tego wniosek: Mistrz nigdy nie brudził się przy jedzeniu. Nie ma na to żadnych dowodów, nie jest to racjonalne, nie ma to żadnego sensu, nie wniosło nic przełomowego do naszego życia, a historycy i naukowcy i tak dostali za to solidny awans. Paranoja. A to nie najbardziej irracjonalne działania naszych służb. Mojego przeklętęgo życia by nie starczyło, by opowiedzieć o wszystkim, bez przerw na cokolwiek. Stałbym i mówił. Nie miejcie więc nadzei, że opowiem wam wszystko. Po pierwsze:Nie chce mi się. Po drugie: mam w dupie waszą cholerną i wyżerającą was od środka ciekawość. Dość mam każdego człowieka chodzącego na tej ziemi, nie będę marnował więcej swoich nadszarpniętych nerwów na byle gówniarzy. Po trzecie: co was interesuje czyjeś życie? Okej, zgodziłem się, choć zrobiono to dość brutalnie, by patrzeć na wszystko co robię, by każdy wiedział, co jem na śniadanie, zgodziłem się nawet na pokazanie mojego codzienne życia, ale kurwa, wypierdalać mi z głowy. Mój mózg jest tylko mój. Został stworzony dla mnie. Nie dla ludzi. Nie dla poddanych. Nie dla mass mediów. Mój umysł należy do mnie. Tylko ja znam jego tajemnice i tylko ja mogę mu rozkazywać. Nie prubujcie się nawet do niego dostać. Rodzina Garmadon to pierdolony stan umysłu. Nie radziłbym. Skończyłoby się to źle.

Ukryta twarz~Ninjago [KOREKTA W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz