Biel ścian otulała mnie z każdej strony, a w pomieszczeniu unosił się intensywny zapach narcyzów, stojących na komodzie nieopodal łóżka, który wraz z duszącym dymem papierosowym tworzył raczej mdłe połączenie. Raz co raz wypuszczałem z ust kolejne obłoczki, patrząc, jak te szybko znikają na jasnym tle. Nie mogłem wyzbyć się wrażenia, które towarzyszyło mi za każdym razem, kiedy znajdowałem się w jego domu — że jestem odcięty od całej reszty; zamknięty w czterech, białych ścianach z dala od wszystkiego. Czułem się trochę jak... w szpitalu psychiatrycznym.
A przecież nie jestem wariatem, zaśmiałem się, gasząc papierosa na najbliższym meblu. Oj, Thomas raczej nie będzie pocieszny, śmiałem się dalej, podchodząc do okna i otwierając je na oścież. Wychyliłem się przez nie, prawie wręcz wypadając i odetchnąłem mroźnym powietrzem.
Coraz rzadziej bywałem w domu, w szkole. Zazwyczaj zaszywałem się gdzieś na te kilka godzin; jechałem do sąsiednich miast, włócząc się bez celu, bądź zwyczajnie siedziałem w swojej okolicy na placach zabawach lub w parkach, godzinami patrząc się przed siebie. w teorii nie miałem żadnego zajęcia, jednak wracając wieczorami do domu byłem tak zmęczony natłokiem własnych myśli, że nie było mnie stać na nic więcej aniżeli rzucenie się na łóżko i zaśnięcie. Matka poddała się ze mną, gdyż po dłuższym czasie jej teoria na temat mojego młodzieńczego buntu przestała przejawiać jakikolwiek sens, a kolejne zachowania i reakcje wchodziły na nowy poziom irracjonalności, przez co szybko skończyły jej się szufladki, do których mogła mnie zaklasyfikować. Chociaż może zostawiła jedną, ostatnią, specjalnie na tę okazję.
WARIAT.
Uśmiechnąłem się, przypominając sobie moje ostatnie starcie z nią. Oh, jak zabawne było sugerowanie mi leczenia psychiatrycznego, podczas gdy mógłbym polecić jej dokładnie to samo. Odkąd tylko pamiętam, to z nią było coś nie tak, nie ze mną. Ja byłem zdrowy, ale ona nie dawała za wygraną, chcąc wmówić mi kolejne zaburzenia, jakoby odciągnąć uwagę od siebie. Czyż nie tak właśnie zachowywali się chorzy psychicznie?
Stałem jeszcze przez chwilę w oknie, czując jak marznę i zawiesiłem wzrok na samochodzie znajdującym się na podjeździe; na tym czarnym Range Roverze, którym zwykł jeździć tata, kiedy jeszcze zabierał mnie na wyc...
— Nikuś, wyrwę ci nogi z tej twojej seksownej, ale trochę płaskiej dupy.
Prychnąłem pod nosem i odwróciłem się w jego kierunku. Mimo prawie iż ujemnych temperatur panujących na zewnątrz, poczułem nagłe ciepło rozlewające się po moim ciele już od samej barwy jego kochanego, niskiego głosu. Od tego śmiesznie zmarszczonego wyrazu twarzy, kiedy próbował być na mnie zły, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie był w stanie tego dokonać. Byłem zbyt uroczy, żeby ktokolwiek mógł się na mnie gniewać, nieprawdaż?
— Zeszłej nocy mówiłeś co innego. — Zagryzłem wargę, nie mogąc oderwać spojrzenia od jego ciała. Jeżeli wcześniej było mi zimno, zdążyłem już dawno o tym zapomnieć, patrząc na umięśniony brzuch i ręcznik opleciony wokół bioder. Nie byłem zbytnio religijny, ale w tamtej chwili byłem skłonny odmawiać pacierze, byleby ten tylko zsunął się, eksponując najlepszą część Thomasa.
— Touché — zaśmiał się i podszedł bliżej. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Od razu zaczął gładzić dłonią po moim policzku, dokładnie w miejscu ogromnego, fioletowego siniaka, zostawionego tam przez Kath zaraz po tym, kiedy to patrząc prosto w jej oczy, bez żadnych wyrzutów sumienia wyznałem jej, że przespałem się z Dominiciem.
Nie rozmawialiśmy od tamtej pory.
Czy się przejąłem? Nie bardzo.
— Mówiłem ci, żebyś nie palił w mieszkaniu — westchnął ciężko, a ja przewróciłem oczami i zacząłem sunąć palcami w okolicach jego bioder, niby przypadkiem powodując, że śnieżnobiały ręcznik po dwóch sekundach znalazł się na podłodze.
CZYTASZ
Protect me from what I want
Historia CortaNowy sąsiad, nowe znajomości i tajemnice skrywane na dnie szafy.