Pov Adam
Czy możliwa jest miłość i nienawiści na raz? Czy można kogoś kochać, a z drugiej strony chcieć udowodnić mu swoją wyższość? To pytania zadawałem sobie codziennie. Kochałam pewnego małego, kruchego bezbronnego chłopca, który z innego oblicza był samolubnym, zimnym dupkiem.
..............
Właśnie siedziałem na balu, kolejnym w tym roku. Lecz zamiast się skupić na rozmowie z innymi wysokiej rangi osobistościami ja skupiałem się na nim. Na Juliuszu Słowackim. Jego brązowe sarnie oczy przewiercają mnie na wylot jak by chciał poznać o czym właśnie wyślę. Lecz czy mu się to udało? Nie sądzę. Mój natłok myśli został przerwany dzięki czemu wróciłem szybko do rzeczywistości.
-Adamie, Adamie co się z tobą dzieje jesteś dziś bardzo nieobecny?- jego pytanie nie zdziwiło mnie zbytnio. Fryderyk to mój przyjaciel więc zawsze wie gdy coś jest nie tak.
- Nic takiego przyjacielu muszę się tylko iść przewietrzyć. Powiedz mi za ile jest twój koncert, bo chciał bym zobaczyć cię w roli głównej?- moje pytanie nie było z grzeczności uwielbiałem słuchać muzyki Chopina była tak uspokajająca, piękna, że tylko głupcy jej nie lubili.
- Za około 2 godziny więc spokojnie zdążysz- odpowiedział lecz ja w tym momencie skupiłam się na czymś innym, czułem się cały czas obserwowany więc lekko obróciłem głowę napotykają wzrok Słowackiego. Zdziwiło mnie to więc pomyślałem, że chce on znowu mnie zwyzywać i czeka na dobry moment. Speszył się on jednak gdy zobaczył, że to zauważyłem więc szybko zabrał wzrok, co bardzo zbiło mnie z tropu.
- Dziękuje ci bardzo za tą miło pogawędkę, ale chciałbym się iść przewietrzyć, bo trochę źle się czuje- chciałem miło zakończyć rozmowę by wyjść już na dwór i wszystko przemyśleć.
-Nie zatrzymuje cię już dłużej bo wiedzę że to nie ma sensu. Idź- gdy usłyszałem jego słowa szybkim marszem wyszedłem na ogród przed salą balową i skierowałem się w stronę ławki........
Siedziałem na ławce już dobre 5 minut gdy poczułem dłoń na moim barku. Zdziwiony jak i przerażony odwróciłem się, a to kogo ujrzałem bardzo mnie zdziwiło. Juliusz Słowacki we własnej osobie postanowi tu przyjść. Czy on znowu chce się kłócić jak po każdej naszej próbie „rozmowy". Nie miałem na to dziś siły, bo wiedziałem, że moje uczucie względem niego zabiło już ostatnią tlącą się we mnie nienawiść.
- Mogę się dosiąść?- zapytał cichutki głos, nie ten zimny i chamski jak zawsze tylko miły, kruchy i przestraszony.
- Tak, oczywiście siadaj.- przesunąłem się delikatnie by Juliusz miał więcej miejsca. Po moim czynie odrazu zobaczyłem posturę obok mnie.
- Aa..Adamie chciałbym ci coś powiedzieć...- Juliusz nie mógł wydusić z siebie słowa. Widać było, że jest bardzo zestresowany lecz tym zaciekawił mnie jeszcze bardziej.
- Spokojnie, jak chcesz to przemyśl sobie czy na pewno chcesz mi to powiedzieć.- mimo moje ciekawości nie chciałem na niego naciskać.
- Tak, chce ci powiedzieć zbieram się do tego już dłuższy czas. Chciałem cię przeprosić nie powinienem cię obrażać, wyzywać i starać się ośmieszyć cię na każdym kroku. Dużo mnie nauczyłeś byłeś i jesteś moim autorytetem jeśli chodzi o poezje i nie tylko. Od dziecka wręcz uwielbiałem słuchać twych wierszy i spotykać cię u mnie w domu, lecz gdy powiedziałeś o „kościele bez Boga" bardzo mnie to zabolało i miałem wielką chęć zemsty która umarła gdy poczułem coś czego nie powinienem... Jeszcze raz przepraszam...- ostatnie zdanie wyszeptał. Byłem w szoku. Nie spodziewałem się mój ukochany postanowił się ze mną pogodzić z własnej woli. Byłem jego autorytetem, ale zraniłem go, zraniłem go i teraz boli mnie to bardziej niż jego. Jeszcze jedno mnie zastanawiało. A mianowicie „gdy poczułem coś czego nie powinienem" co miała namyśli może go o to zapytam, ale nie chcę go zapeszyć jeszcze bardziej. Gdy wyrwałem się z natłoku przemyśleń postanowiłem odpowiedzieć mu również przeprosinami, lecz zobaczyłem coś co złamało moje serce. Juliusz płakał miał spuszczoną głowę i spływały mu łzy. Nie myślałem w tym monecie nad konsekwencjami mojego czynu i przytuliłem chłopca. O dziwo ten nie odepchną mnie, a wtulił się w mój tors.
- Też chciałbym cię przeprosić. Nie powinienem ci powiedzieć tego co powiedziałem chciałbym cofnąć czas, niestety się nie da. Skrzywdziłem cię naskakując na twoją rodzine w „Dziadach". Było to pod wpływem emocji. Żałuje wszystkich chwil w których zabolały cię moje słowa i czyny wiedz, że te sytuacje bolały mnie dwa razy bardziej. Cierpiałem gdy ty cierpiałeś. Nie powinieneś mnie przepraszać chodź jestem ci za to bardzo wdzięczny, bo sam za bardzo się bałem zacząć tą rozmowę. Pamiętam jak byłeś takim małym chłopcem byłeś wiecznie uśmiechnięty i szczęśliwy. Nie byłem godny być twoim autorytetem. Przepraszam cię Juleczku.- poczułem, że Julek przestaje płakać i oddala się ode mnie spoglądając w moje oczy. Lekki uśmiech ozdobił jego twarz przez co ja sam powtórzyłem jego działania. Wpatrywałem się wprost w te czekoladowe oczy, widziałem w nich szok, ulgę i szczęście w tych cudownych jak szkiełka oczach była też iskra, iskra której nigdy w nich jeszcze nie wiedziałem.
- Juleczku? Mówiłeś tak do mnie jak byłem mały. Mmm..myślałem, że zapomniałeś Aduś. - ostatnie słów dźwięczało mi w uszach. Zawsze nazywał mnie tak jako mały chłopiec uwielbiałem to. Lecz gdy usłyszałem to teraz zmiękły mi kolana.
- Jak mógłbym zapomnieć zawsze uśmiechałeś się jak tak do ciebie mówiłem, a ja nie zapominam rzeczy które sprawiają twój uśmiech. Muszę ci przyznać, nie spodziewałem się, że ty pamiętasz jak mnie nazywałeś.- teraz jest najlepszy moment na wyznanie mu moich uczuć. Teraz albo nigdy. Najwyżej mnie wyśmiej czy ucieknie. Dam radę to przetrwać.
- Julku muszę ci coś wyznać...
- Adamie muszę ci coś wyznać...- Niespodziewanie odezwaliśmy się w tym samym momencie. Postanowiłem dać mu powiedzieć pierwszemu. Chce wiedzieć co ma mi do przekazania zanim ucieknie przez moje wyznanie. Popatrzyłem ta niego. Na jego urocze różowe usteczka, piękny drobny nos i różowe policzki, uświadomiłem sobie, że jest bardzo zimno i młody wieszcz cały się trzęsie więc ściągnęłam szybko moją marynarkę i nałożyłem mu na ramiona.
- Nie musiałeś nie było mi aż tak zimno. Aduśo proszę mów pierwszy.- powiedział niepewnie Słowacki.
- Było cały się trząsłeś. Napewno?- zadałem pytanie na co uzyskałem twierdzące kiwnięcia głową. Więc to ten czas gdy Julek mnie znienawidzi, akurat gdy się pogodziliśmy.
- Więc Juleczku pewnie mnie przez to znienawidzisz i nie zdziwi mnie to... - mężczyzna słuchał uważnie wpatrzony we mnie jak w obraz. Więc kontynuowałem mój monolog.
- Jak już mówiłem nie zdziwię się jak mnie znienawidzisz, ale wsłuchają mnie do końca. Od dłuższego czasu czuje do ciebie coś więcej... Gdy patrz ta twoje piękne brązowe oczka, gdy widzę twoją wiecznie zgrymaszoną twarz, gdy stoisz przy jakieś kobiecie i uśmiechasz się czy flirtujesz z nią zazdrość ściska mnie od środka, nie jestem w stanie na to patrzeć. Jednym słowem kocham cię. Kocham cię tak mocno i prawdziwie, że przeraża mnie to samego. Lecz chce żebyś o tym wiedziała, jak chcesz to możesz teraz iść wyśmiać mnie lub nigdy się już do mnie nie odezwać.- ostatnie zdanie powiedziałem szeptem ze spuszczoną głową, jedna samotna łza spłynęła po moim policzku zostawiając po sobie mokry ślad. Niespodziewanie poczułem te ciepłe małe ręce podnoszące delikatnie moją głowę do góry tak byśmy patrzyli sobie prosto w oczy. Stało się coś czego nie spodziewał bym się w najśmielszych snach. Te malinowe wargi połączyły się z moimi w czułym namiętnym pocałunku przepełnionym wszystkimi naszymi emocjami. Gdy dotarło do mnie co się dzieje przymknąłem oczy, złapałem Juliusza w tali i przyciągnąłem na moja kolana. Wieszcz usiadł tam gdzie mu nakazałem, a ja w tym czasie przejąłem ster nad pocałunkiem który stawał się coraz bardziej agresywny. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie, a ja popatrzyłem na młodszego w szoku.
- Ja też cię kocham.- wyszeptał cichutko tuż przy moim uchu. Nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem więc wtuliłem się w ukochanego mówiąc mu słodkie słówka.
- Czy uczynił byś mi ten zaszczyt i został moim małym księciem?- zapytałem pewnie lecz w tych słowach przekazując czułość i miłość.
- Oczywiście. - po usłyszeniu satysfakcjonującej odpowiedzi ucałowałem lekko jego usta. Siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas gdy przypomniałem sobie o koncercie Fryderyka.
- O mój boże! Zapomniałem koncert Fryderyka!- krzyknąłem, a Julek ze strachu aż podskoczył na moich kolanach.
- Spokojnie zdążymy jeszcze więc zbieraj się i idziemy. - do moich uszu dotarł ten dźwięk, a mój chłopak wstał z moich kolan i poszedł w kierunku sali łapiąc mnie za rękę.
CZYTASZ
Cienka kreska| słowackiewicz
RomanceNa ogół raczej krótkie shoty słowackieiwcz. TW SELF HARM AND SUICIDE Cudowna okładka zrobiona przez @xamelkalol Nie sprawdzane pod względem błędów.