Rozdział 12

355 19 102
                                    

Elena

Rano wśród wszystkich delegatów panuje duże poruszenie. To nasz ostatni dzień na Targach, a tym samym dzień przetargu na drewno dostarczane na papier do głównej Papierni Stanowej. Mamy do niego przystąpić jako jedyna firma, która może konkurować z Mikaelson's Sawmill Industries.

Caroline zjawia się na śniadaniu jako ostatnia. Nie wiem gdzie mam podziać oczy, gdy siada naprzeciwko mnie. Mało tego przysiada się do nas Katherina. Ta sytuacja dosłownie mnie paraliżuje.

— Cześć dziewczyny i jak wyspane? — pyta jakby nigdy nic.

Mało nie krztuszę się kawą. One dwie na raz, to dla mnie za dużo. 

— Aaaa dziękuję, ja spałam bardzo dobrze, choć pół nocy rozmawiałam z Tylerem przez telefon — chichocze Caroline, a ja czuję, jak żołądek wykręca mi się na lewą stronę.

Zaraz dosłownie się porzygam. Nie wiem, czy to przez tę jej obłudę, czy naprawdę źle się czuję.

— Widzisz Eleno, powinnaś wyjść za mąż — mówi sugestywnie Katherina.

Podnoszę wzrok znad talerza, a przy stoliku obok siedzi Damon i patrzy na mnie spod byka, ale raczej nie słyszy, o czym rozmawiamy.

— Chyba dobrze mi samej, a na razie na wesele wybieram się za tydzień, ale nie swoje — nie wiem, po co jej to w ogóle mówię.

— Boże, ja to bym wyszła raz jeszcze za mojego męża — ćwierka Caroline — mieliśmy taki piękny ślub.

Mam wrażenie, że za chwilę JĄ obrzygam.

Zastanawiam się, czy to już z mojej strony hipokryzja, czy jeszcze bezpieczna strefa zwykłego oburzenia.

Myślałam, że to ja, mając romans z Damonem, zachowuję się zdrożnie i nieodpowiedzialnie, ale teraz wydaje mi się, że to, co mnie z nim łączy, to zwykły seks-układ i nie ma w tym nic ani nieodpowiedzialnego, ani zdrożnego. Oboje jesteśmy wolni. Nikogo nie krzywdzimy w przeciwieństwie do niej. Jej mąż to cudowny mężczyzna. Zawsze tak o nim mówiła. Zawsze zachwala, jaki jest wspaniały i troskliwy. Nigdy go osobiście nie poznałam, ale widywałam go, gdy po nią przyjeżdżał do pracy, a ona zdradziła go z Klausem za etat?

To okropne.

***

Wieczorem wracamy nocnym samolotem do Atlanty. Przegraliśmy przetarg.

Damon jest wściekły.

Nie odezwał się do mnie słowem.

***

Następnego dnia w pracy, zjawiam się punktualnie. Nie wiem, jakim cudem mi się to udaje, że jestem nawet piętnaście minut przed czasem, ale jestem. Sukces!

Witam się z Vickie machnięciem ręki, a ona uśmiecha się do mnie serdecznie.

Muszę dziś pójść do archiwum. Sterta segregatorów, które były mi potrzebne do przygotowania Damonowi prezentacji, zalegają na moim biurku, zatem mam na to zaoszczędzony czas, który normalnie spędziłabym w korku.

Wspinam się po schodach, a po drodze mijam w korytarzu Caroline. Udaję, że się spieszę, a ona też nie bardzo ma ochotę ze mną rozmawiać. Całe szczęście. Witamy się jedynie krótkim „cześć" i każda idzie w swoją stronę. Że też nie widywałam jej tyle czasu, a teraz co rusz na nią wpadam. To jakiś okropny chichot losu.

Wchodzę do swojego gabinetu, ale nie zamykam drzwi, bo jak tylko odłożę torebkę, mam zamiar pójść z segregatorami do archiwum.

Słyszę, że w gabinecie Damona ktoś jest. To zapewne on, ale po chwili słyszę, że z kimś rozmawia, a rozmowa toczy się nerwowym tonem. Zatrzymuję się w bezruchu i cofam kilka kroków. Staję tuż przy swoich drzwiach, w miejscu, z którego nie mogą mnie dostrzec. W gabinecie Damona są uchylone drzwi, a w środku Damon rozmawia z... Katheriną.

Rozmawiają, jakby za chwilę mieli sobie skoczyć do gardła.

— Co cię z nią łączy? — pyta z podejrzeniem w głosie Katherina, a jej słowa mnie paraliżują.

O kogo pyta? Bo chyba nie o mnie? I jakim prawem przesłuchuje Damona?

— Nic — zaprzecza Damon, sycząc przez zęby, a tym samym pozwala się jej przesłuchiwać.

Czy jego naprawdę coś z nią łączy? Zależy mu na niej, że jej na aż tyle pozwala? Ja dostałabym reprymendę i pewnie nie odezwałby się do mnie już nigdy.

— Jak to nic? Nie kłam! Głupi jesteś, jeśli myślisz, że tego nie widać — Katherina prawie podnosi na niego głos.

Właściwie to nie wiem, czy ona go oskarża, czy broni.

— Nic nie ma prawa być widać. Coś ci się przywidziało. — Damon znów warczy na nią w odpowiedzi.

— Czy ona coś dla ciebie znaczy? Zakochałeś się? — Katherina dopytuje z kpiną — Straciłeś rozum, Damon? — oskarża go z jadem w głosie. — W asystentce?! — kpi.

Teraz jestem pewna, że mówi o mnie.

— Czyś ty zwariowała! — warczy na nią Damon. — Ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy! — zbywa ją, a jego słowa ranią mnie do głębi. — Z resztą, wiesz dobrze, że nie. Daj mi spokój.

Wie? Niby skąd?

— Byłam u ciebie w nocy, jak byliśmy na Targach — mówi z przekonaniem Katherina.

Nastaje wymowna chwila ciszy, a ja czuję, jak robi mi się ciemno przed oczami. Czego szukała w nocy w pokoju Damona?

— Nie było cię w pokoju. Byłeś u niej? — przesłuchuje go dalej i dociska temat. — Wiesz, co znów będzie. Afera, że zadajesz się z asystentką. — mówi, jakby chciała go obronić przed skandalem, a jednocześnie jakby wciąż chciała go podejść.

— Zwariowałaś! — ucisza ją — Byłem z ojcem na drinku, rozmawialiśmy do późna. — tłumaczy się. — W jego pokoju też byłaś? — próbuje ją ośmieszyć.

Nie tłumaczyłby się jej, gdyby coś go z nią nie łączyło.

Nastaje chwila ciszy, a ja wstrzymuję oddech.

— Rozmawiałam z nią. — Katherina zaczyna znów, ale od innej strony.

Szukam w mojej głowie naszej ostatniej rozmowy. Faktycznie jadłyśmy razem śniadanie na Targach. Sugerowała, że mam wyjść za mąż, spojrzałam wtedy an Damona. Widziała to?

— Ona dosłownie się rozpływa, jak na ciebie patrzy, a jak o tobie mówi, to prawie buja w obłokach — dodaje drwiąco.

To oburzające. Nie rozmawiałam z nią o Damonie. Nie wiem, dlaczego tak kłamie.

— Dlaczego ją przesłuchujesz? — pyta z pretensją Damon. — Czy ty jesteś poważna? Dziewczyna się domyśli i dopiero będę miał kłopoty. Pomyśli, że jestem nią zainteresowany — dodaje.

Boże, Matko Naturo czy inny Stworzycielu niby czego mam się domyślić? Zastanawiam się, czy on gra przede mną, czy przed nią?

— Poza tym myślałam, że stać cię na lepszą kobietę — drwi dalej Katherina.

— Czyli jaką? Taką jak ty? — Damon pyta z kpiną w głosie.

Więc tylko ze sobą sypiają?

— Nigdy nie słyszałam, żebyś narzekał — odpowiada mu zalotnie.

Czyli to prawda. Mieli romans. Ciekawi mnie czy wciąż go mają. Boli mnie od tego... wszystko. Mam wrażenie, że boli mnie całe ciało i znów czuję jak żołądek mi się boleśnie kurczy.

— Odsuń się, bo ktoś zauważy — warczy na nią.

Chyba się do niego przystawia.

— Idź już, ona za chwilę przyjdzie do pracy. — wygania ją.

Serce wali mi w piersi jak oszalałe, a oddech zaczyna pędzić. Boję się, że gdy wyjdą, to mnie tu zobaczą, więc wsuwam się za drzwi.

— Od kiedy jesteś taki nietykalski? — Katherina nie daje za wygraną.

— Kath, weź się ogarnij i nie rób scen, źle ci wychodzi udawanie zazdrosną — lekceważy ją.

Katherina wzdycha ciężko i słyszę szurnięcie, jakby zabierała ze stołu torebkę. Chyba szykuje się do wyjścia.

— Radzę ci, odpuść — mówi do niego upominająco. Stoi chyba blisko drzwi, bo słyszę ją i jej obcasy bardzo wyraźnie. — Ojciec ci nie daruje tym razem, nawet gdybyś przyszedł i powiedział mu, że się jej oświadczyłeś — drwi i uchyla szerzej drzwi.

— Jeśli się kiedykolwiek komuś oświadczę, to nie będzie to asystentka — odpiera jej atak z pogardą.

Jego głos jest zimny i wyrachowany.

Słysząc to, czuję się jak nikt.

Węzeł w żołądku znów zawiązuje się boleśnie i nie daje mi spokoju, aż do popołudnia.

HEARTBURNOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz