Dipper starł z policzka łzy, prędko też wycierając nos. Spojrzał z żalem na zegarek, zagryzając opuchniętą od ciągłego gryzienia wargę i naprawdę się starał, by pozbierać się znowu w całość. Ciężkim ruchem, zupełnie, jakby brakło mu już sił, otworzył ponownie dziennik, kartkując wszystkie strony, by zatrzymać się na tej Billa.
Trzecia w nocy, a on ryczał za Demonem, który w tak krótkim czasie zdążył tyle namieszać mu w głowie.
Minęły kolejne trzy dni. Trzy bezsenne noce i trzy kłamliwe dni. Zaczynał się dzień czwarty, więc i jaki to będzie dzień? W końcu da sobie spokój i ruszy dalej? Nie chciał kłamać wujkom i Mabel dalej, ale naprawdę nie chciał ich martwić swoim słabym stanem psychicznym. Musiał wziąć się w końcu w garść, przecież to był tylko Demon, który wywołał Dziwnogedon i zniszczył mu dzieciństwo. W jakimś stopniu. Już nigdy nie spojrzał na widelce w ten sam sposób.Potarł skroń, ostatecznie zatrzaskując dziennik i wyjrzał za okno, układając dłonie pod brodą w piramidkę. Padało już drugi dzień, przynosząc za sobą okrutne pioruny, niszczące pobliskie drzewa. Dwa razy uderzyło naprawdę blisko Chaty, wywołując palpitacje serca u wuja Stanka.
Naszła Dippera myśl, że powinien gdzieś wyjść, potem zaś wracało do niego wszystko to, co zrobiła mu Koraki i tracił ochotę na cokolwiek. Zadawał sobie wiele pytań na jej temat, jednak w żadnej książce nie mógł znaleźć niczego na temat takich syren, jaką była niegdyś Raven. Mógłby sięgnąć po mitologie, jednak to ostatnie, czym miał ochotę zajmować swoją głowę. Potrzebował teraz się uspokoić, ponieważ ponownie zapiekły go powieki. Zamknął oczy, biorąc głęboki wdech, a kiedy ponownie je otworzył, podskoczył gwałtownie, uderzając kolanem o nogę biurka. Syknął z bólu, a mocne uderzenie zrzuciło z biurka wszystkie zapisane strony oraz atrament, który zaplamił biedny dywan granatem. Szatyn zaklął, prędko rzucając się w stronę buteleczki, a jaskrawo-zielony błysk rozświetlił jego podrapaną twarz. Zamrugał, sięgając na oślep po koreczek i ponownie spojrzał w okno, skąd dobiegał blask.— To nie była mara... — Szepnął do siebie, zakręcając prędko butelkę i podniósł się z klęczka. — Jesteś prawdziwy.
Mały, biały stworek o zielonych i wyjątkowo dużych, wąskich oczach emitował zza okna Dippera neonową poświatę. Potworek nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia centymetrów wzrostu, w dodatku stał na dwóch zgiętych nogach, przypominając przy tym królika. Jego głowa była lekko trójkątna, wysunięty pyszczek wyposażony w ostre i drobne ząbki szczerzył się do niego, stukając pazurkami o szybę. Dolne szpony haczyły o parapet, delikatnie szurając, natomiast długi, puchaty na końcówce ogon wywijał w powietrzu, tuż obok wysokich, dużych uszu stworzonka. Dipper uchylił usta ze zdumienia, pierwszy raz bowiem widział na oczy taką istotę. Stworek zatrząsł się, rozpryskując krople deszczu na szybie.
Przestraszył się, przypominając sobie słowa Billa, który ostrzegał go przed potworami, czyhającymi na ich życie, jednak... To było zwyczajne kłamstwo, zrozumiał prędko swój błąd i zacisnął mocno usta, by ponownie się nie rozkleić. Przez te kilka dni zrobiła się z niego straszna beksa.
Biała istotka ponownie machnęła kuperkiem, wręcz rażąc szatyna swoimi jasnymi oczami w odcieniu trawy. Bliżej nieokreślony zwierz zbliżył się, jednak chyba źle obliczył odległość pyska od szyby, tudzież jej po prostu nie zauważył, ponieważ wpadł na nią różowym nosem, rozsmarowując swoje wydzieliny na szkle. Brązowooki wbrew swojemu całkowitemu obrzydzeniu, zaśmiał się, zakrywając usta dłonią. Nie chciał nikogo obudzić, a ta noc i tak była już podejrzanie zbyt głośna. Obawiał się, że Mabel mogłaby tutaj wpaść w każdej chwili.
Podszedł do swojego okna, rozsuwając nieco bardziej zasłony, odkładając przy okazji atrament na usyfione biurko i stuknął lekko palcem po szybie, obserwując reakcje białaska. Ku lekkiemu strachowi nastolatka, ten zjeżył się nagle, wpadając na szybę z takim impetem, że Dipper ledwo zdarzył zarejestrować, co tak konkretnie się stało. Coś błysnęło, coś trzasło, a chwilę później nie widział już nic.
CZYTASZ
✓ | golden eyeᵇⁱˡˡᵈⁱᵖ-ᵇˣᵇ
Fanfictionzłote oczy patrzą za tobą wszędzie. gdziekolwiek byś nie poszedł, nie unikniesz tych emocji, które czujesz, wpatrując się w nie. „Bill ponowił ruch dłoni, ścierając łzy z zaróżowionych policzków szatyna, który nie miał pojęcia jak zareagować. Złote...