dziękuję

128 11 9
                                    

                                           tak więc, to koniec.
TO NIE JEST NAJLEPIEJ NAPISANE ZAKOŃCZENIE, PRZEPRASZAM 🙄
bardzo jednak chciałabym podziękować wszystkim, którzy czekali na dokończenie tej historii i przeprosić, że trwało to tak długo, nie chcę się rozwodzić już nad powodami, nie istotne, książka już jest skończona.

golden eye → książka miała zakończyć się w inny sposób. postanowiłam podzielić się niepoprawianym i nieedytowanym rozdziałem, także na koniec będzie zakończenie, które miało się pojawić.
golden eye było strasznie męczące w pisaniu z
jednego względu — postacie. chciałam oddać je jak najlepiej, jednocześnie rozwijając ich tło, pokazać przeżycia, które ich zmieniły na dobre bądź źle, ich rozwijające się relacje z innymi i problemy, nie chciałam, by byli sztuczni w swoich emocjach. uwielbiam długie opisy, wyrafinowane słowa i szerokie definicję, starałam się jednak nie poświęcać w tej książce temu aż tak, bo miało to być coś lekkiego, z początku jednowątkowego i o niezbyt trudnym języku czy pojęciach. nie mam pewności, czy mi się udało, ale głównym moim założeniem było, by czytało się to w miarę przyjemnie, na raz. nie skupiałam się także mocno na akcji i mam nadzieję, że wam się podobało ♡♡

jeszcze raz chciałabym naprawdę bardzo mocno podziękować za okazaną mi cierpliwości i wiarę w moje możliwości.

tutaj zakończenie, które kiedyś napisałam, a jest on z rozdziału “zatrważająca tęsknota”;

“— Pamiętam ciemność i chłód. To tak jakby igiełki wbijały mi się nieustannie w ciało, ale powoli i prawie bezboleśnie — Mówiła ciemnowłosa, nerwowo poprawiając okulary na nosie. Ręka Mabel na jej własnej wzmocniła swój uścisk. — Nie wiem, czy dobrze to tłumaczę, w-wybaczcie.

— Może chwila przerwy, co powiesz na to? — Zaproponował Ford, uśmiechając się dobrotliwie. Candy skinęła głową, pocierając dłonie. Mabel zabrała własną, łapiąc za kubek z herbatą i spojrzała na Dippera opierającego się o próg kuchni.

— A jak z tobą? — Candy zwróciła się do niego, na co drgnął, wyraźnie się spinając. Uciekł od nich wzrokiem, zastanawiając się nad odpowiedzią.

Nie za wiele pamiętał. Jedynie jakieś strzępki, ale coś mu nie dawało spokoju. Kiedy rozglądał się po chacie, wydawało mu się to jakieś większe niż pamiętał. Każdy mały szczegół przestał nim być, stał się równy z innymi elementami wystroju domu, kolory stawały się wyraźniejsze, podobnie jak ludzie wokół Dippera. Nie potrafił nawet tego nazwać. Czuł po prostu spokój, ukojenie i nawet jak patrzył w lustro na cień, jaki paznokcie Raven po sobie pozostawiła na jego twarzy, czuł się kompletnie wypruty z emocji.

Trzy tygodnie temu wyszedł ze szpitala, rodzice Candy wrócili do Gravity Falls i wszystko zaczynało się powoli układać. Rzeczywistość przestała być dla niego obca, nie obawiał się już samego siebie i czuł się w końcu spokojny. Jednak nie zapomniał o Billu ani Raven, czy też Kiroki, jak poprawnie byłoby o niej mówić, o tym, co czuł i co się działo, a to wciąż o sobie przypominało. Jednak nie było to w żadnym stopniu źle. Wyciszył się, uspokoił i może stał się nieco bardziej melancholijny, aniżeli jeszcze miesiąc temu, ale to w niczym mu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, pogrążenie się w sennych marach było kojącym miejscem, w którym zawsze odnalazł go Bill, nawet, jeżeli to tylko wspomnienie.

Wujowie postanowili zaprzestać na jakiś czas wypadów w świat, Mabel i Dipper chcą zostać z nimi na nowy rok w szkolny w Gravity Falls, razem z przyjaciółmi i wsparciem, jakie otrzymywali.

— Niewiele pamiętam, chyba — Odpowiedział w końcu, patrząc w ich stronę. Twarz Azjatki pozostawała blada oraz pełna cieni, jednak terapia bardzo jej pomagała. Wciąż jednak miała problemy ze snem. — To jest po prostu... Zamglone.

— Myślę, że na dzisiaj koniec. Mam ochotę na naleśniki, Mabel? — Zaproponował Stan, uśmiechając się i odkładając gazetę.

— Oczywiście! Już się biorę do roboty. Dip-Dip Grenda, Candy, pomożecie? — Zwróciła się w ich stronę z uśmiechem.

— Mimo moich nowiutkich paznokci poświęcę się dla ciebie, moja droga — Prychnęła Grenda, machając swoimi czerwonymi tipsami.

— Candy?

— Gdzie jest patelnia? — Wstała, mijając Forda, który postanowił ewakuować się z kuchni i wyszedł do salonu razem ze Stanem.

— Ja chyba... Odpuszczę — Stwierdził Dipper, wzruszając ramionami. — Zawołajcie mnie, jak zrobicie.

— Jak zawsze, Dipper Pines przyjdzie na gotowe — Rzuciła ze śmiechem Grenda, odwracając się do niego z miską w dłoniach. Dipper uśmiechnął się krzywo i wycofał się z pomieszczenia, wracając do pokoju.

Odetchnął, siadając przy biurku i obserwował kurz unoszący się w pokoju, lśniący w promieniach słońca. Przez otwarte okno wpadał letni wiatr, który zdmuchnął zapachowe świeczki Mabel. Wciąż układała je w pokoju brata. Bawił się długopisem, zastanawiając się nad zdarzeniami z domu Candy.

Nie mógł zauważyć postaci siedzącej na jego łóżku, bladej oraz zauroczonej jego osobą. Blondyn przyglądał mu się z iskierkami w jednym oku, uśmiechając się tak ciepło, troskliwie, jak nigdy. Próbował zapamiętać każdy szczegół na zamyślonej twarzy Sosenki, nawet okropną bliznę, pamiątkę po Raven. Nie mógł powstrzymać łez, które poczuł. Łez szczęścia, że znów widzi Dippera Pinesa, jak to w ogóle irracjonalnie brzmiało!

— Sosenko? — To był prawie szept. Płaczliwy, tęskny i naładowany emocjami.

Długopis uciekł spomiędzy palców Dippera. Jego oczy napełniły się łzami.

Odwrócił się w stronę tej ludzkiej, pięknej twarzy, teraz z czarną przepaską zakrywającą mu jedno oko. Zamarł. Obserwował Billa równie natarczywie co on jego, oboje ze wciąż uciekającymi łzami oraz wielką trudnością ruchu. Żaden nie wiedział co zrobić, chociaż szczęście nie pozwalało usiedzieć w miejscu. Bill przełknął ślinę, podnosząc się.

— Sosenko... Dipperze, wiem, co usłyszałeś od Raven, wiem, co może ci się wydawać, że zrobiłem, ale to nie miało tak wyglądać — Mówił drżącym głosem, gestykulując nerwowo, a szatyn po prostu siedział z niezdecydowaniem w oczach. — Przepraszam, naprawdę przepraszam za to, że nie powiedziałem prawdy, nie mogłem, ale nie miałem też wtedy prawa skłamać. Daliście mi dom, ciepłe miejsce, do którego mógłbym wracać, nawet... Uczucia, a ja i tak milczałem.

Tłumaczył się, a kiedy skończył, patrzył na Dippera wyczekująco. A on sam był zbyt zamroczony, by w ogóle zrozumieć sens jego słów.

— Powiedz coś — Poprosił, a nastolatek wstał.

Wstał i z całej siły, jaką posiadał przytulił się do znacznie wyższej od niego sylwetki. Zamknął oczy zaciskając dłonie na żółtej koszulce i wtulił twarz w szyję Billa, cicho płacząc. Był szczęśliwy, że wrócił. Blondyn nieco nieśmiało oddał uścisk z coraz większą pewnością i schował twarz w niesfornych włosach Dippera.

— Cieszę się, że wróciłeś.

Odezwał się w końcu, tak cicho, że nikt poza stojący tak blisko blondynem by nie usłyszał. Oboje mieli sobie dużo do powiedzenia, było tyle spraw, które chcieli wyjaśnić, jednak nie potrzebowali teraz słów.

Wystarczył pocałunek, długi i łagodny, który zainicjował Bill, a za którym pojawiły się następne, w które przelewali swoje emocje.


Dopóki nie stracili oddechów, a kiedy odsunęli się od siebie z uśmiechami tak pięknymi i rozświetlonymi oczami od uciechy, że nie mogli się na siebie napatrzeć.

𓃑𓃑
🍄💖🍄

— 𝒷𝒾𝓁𝓁𝒾𝑒 𝒶𝓇𝓉𝑒𝓂𝒾𝓈 𝒷𝑜𝓃𝑒𝓈

✓ | golden eyeᵇⁱˡˡᵈⁱᵖ-ᵇˣᵇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz