pacyfika wyciągnięta w sekte brokatu

268 27 11
                                    

Była dopiero ósma rano, kiedy coś miękkiego uderzyło go w nos, budząc tym samym wymęczonego Dippera z krainy snów.  Uchylił powieki, mrugając szybko, kiedy jasne światło wpadło wprost w brązowe tęczówki i podniósł się ospale, gdzieś koło siebie rejestrując ruch. Potarł piątką opuchnięte oko, otwierając to drugie i rozejrzał się, opuszczając ramiona.
Przypominając sobie o dziwnym, leśnym stworku, spojrzał w stronę białaska i przewrócił oczami. Maluch dmuchał w podlatujące piórko, które wydostało się z poduszki, machając przy tym wesoło ogonem. Najprawdopodobniej to nim oberwał.

— Dzień dobry? — Rzucił, siadając prosto i skrzyżował nogi, oglądając z daleka opatrunek kreatury. — Wciąż cię boli?

Odpowiedział mu pomruk. Piórko wylądowało na pierzynie, natomiast pysiak zamrugał, zwracając pyszczek w stronę Dippera. Przez zielone oczy coś przemknęło, a następnie okrągłe źrenice gwałtownie się ścisnęły, zupełnie jak u kota. Przestraszony szatyn cofnął się, zamajaczyła mu myśl, że oczy te zwęziły się jak u Billa. Gęsia skóra przebiegła mu z ramion na brzuch. Podniósł się szybko, ku zaskoczeniu istoty, która spłoszyła się, z warknięciem wpadając w chmurkę dymu i malutkiego piorunu. Zniknął.

— Co jest, do cholery?

Głośny pisk zdawał się być dla niego wystarczająco odpowiedzią. W panice rzucił się w stronę drzwi, mało co nie przewracając o własne, niepoukładane rzeczy i biegiem zbiegł po schodach, wpadając do kuchni, skąd dochodziły trzaski i huki.

— Mabel?!

— Dipper! Co to jest?!

Ciemnowłosa stała wciśnięta w szafki z wyciągniętą przed siebie patelnią, którą wskazywała na zielonookiego przybysza z lasu. Garnki wylądowały na podłodze, zupełnie jak przygotowane przez Mabel omlety i łyżeczki. Zaraz po Dipperze, do pomieszczenia wpadł wujek Stanek w samych szortach, a także zaspany Ford.

— Mabel, co to za krzyki?! — Okularnik dopiero po chwili zauważył tą niecodzinną istotę, od razu łapiąc za pas, przy którym trzymał swoją broń. — Uważaj, może być niebezpieczny!

— Nie, nie nie nie! — Wtrącił się Dipper, chwilę przed tym, jak i Stan chciał dorzucić swoje słowa. — Stop! Wujku Fordzie, to nie będzie potrzebne. Mabel, po prostu... Ugh, stój spokojnie!

— Wytłumacz się, Dipper. Znasz to coś? — Głos Forda pozbawiony był cierpliwości. Wciąż celował w stronę najeżonego pysiaka, który trzymał w swoich długich łapkach metalową łyżeczkę do cukru.

— Taak — Jęknął i potarł twarz. — Potrafi się teleportować, więc zachowajcie spokój. Nie wiem, co mu strzeli do głowy.

— Dipper, on ma łyżeczkę! — Trzy pary oczu spojrzały na szesnastolatkę jak na kompletną idiotkę. Brązowooka zawstydziła się, czerwieniejąc aż po końcówki uszu. — No co? Wolę nie ryzykować, że zostanę pozbawiona oka!

— Jest niegroźny, zapewniam. — Coś, poza faktem, że jego oczy zwęziły się zupełnie jak u demona, to raczej jego nagła teleportacja nie była takim wielkim zagrożeniem.

— Masz się pozbyć go z chaty, Ford. Moje biedne talerze, nawet nie wiecie, ile mnie kosztowały.

— Sknera. — Wypadło z dwóch gardeł, a rodzeństwo uśmiechnęło się do siebie porozumiewawczo.

— W każdym razie — Ford nieco nieufnie opuścił nadgarstki, obserwując uważnie bestyjkę zza szkieł. — Co to jest? Nie spotkałem się nigdy z czymś takim.

✓ | golden eyeᵇⁱˡˡᵈⁱᵖ-ᵇˣᵇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz