To była smutna chwila. Razem z dziewczynami próbowałyśmy się jakoś nawzajem pocieszyć. Dowiedziałam się, że brązowowłosa ma na imię Zuzia. Nasza trójka wymieniła się numerami telefonów.
- Jak wracacie do domu ? - spytała Paulina.
- Po mnie przyjeżdżają rodzice - powiedziała Zuzia. - Mieszkamy kilka kilometrów od Warszawy, więc nie czeka mnie zbyt długa podróż.
- A ty Laura ?
- Ja jadę do pensjonatu. Nie jestem stąd, mieszkam na drugim końcu Polski - zaśmiałam się.
- Och, a jest tu z tobą ktoś ?
- N..nie - rzekłam spuszczając głowę.
- Ojej - zmartwiła się Paulina. - Nie chcę, żebyś została sama, ale po mnie za niedługo przyjedzie tata i pojedziemy do domu, a nie mieszkamy w tej samej okolicy. Przykro mi...
- Nie martw się, wszytko w porządku. Dam sobie radę - uśmiechnęłam się ciepło.
- A dlaczego jesteś tu sama, jeśli mogę spytać ? - zapytała Zuza.
- Niestety wszyscy moi bliscy byli zajęci, a mi bardzo zależało na tym koncercie, więc pojechałam sama.
- Umm, żal mi Ciebie - powiedziała szatynka. - Gdybyś chciała porozmawiać, możesz śmiało do mnie dzwonić.
- Do mnie też - dodała brunetka.
- Dzięki - ucieszyłam się, że im na mnie zależy.
Dziewczyny niestety musiały już jechać. Przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę. Wyszłam z budynku i skierowałam się do metra. Było już późno i troszkę się bałam, ale wokół mnie było sporo ludzi, którzy nie wyglądali na groźnych, więc czułam się w miarę bezpiecznie.
Wysiadłam na odpowiednim przystanku. Przed powrotem do pensjonatu wstąpiłam jeszcze do małego sklepu, żeby kupić sobie coś na kolację i na następny dzień.
Po około trzydziestu minutach stałam już przed drzwiami do swojego pokoju. Otworzyłam je kluczem i weszłam do środka. Nie zamknęłam nawet drzwi, ani nie zdjęłam worka z pleców. Od razu rzuciłam się na łóżko. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Po kilku sekundach lały się już strumieniami. Czułam się okropnie. Załamałam się.
Przedtem starałam się sobie wmówić, że ten wieczór był cudowny, ale było wręcz przeciwnie. Był do bani. Czy to wszytko, te wszystkie beznadziejne sytuacje... to był tylko pech ? Jeden wielki pech ? Czy może jednak coś innego ?
Złapałam leżącą obok mnie poduszkę i wtuliłam w nią twarz. Zacisnęłam palce na miękkim materiale. Ugięłam moje nogi w kolanach. Zacisnęłam mocno zęby, a później rozluźniłam uścisk. Łzy zmoczyły już poduszkę, ale ja nadal czułam ten sam ból.
Nagle usłyszałam czyiś głos na korytarzu. Wcześniej nikogo tam nie było, tylko cisza, dlatego się zdziwiłam. Podniosłam się i usiadłam na moich piętach. Otarłam łzy z twarzy kołdrą i zaczęłam nasłuchiwać. Na początku słyszałam tylko bełkot. Wstałam z łóżka i podeszłam bliżej drzwi. Teraz słyszałam rozmowę dokładnie.
- W sumie nie jest tu tak źle.
- Mówiłem, że będzie spoko.
- Mogło być lepiej...
- Reece, za bardzo przyzwyczaiłeś się do prestiżu...

CZYTASZ
Reconciled with the fact
FanficNie do końca udane fanfiction z Reecem Bibby w roli głównej, którego akcja rozgrywa się w naszym kraju, czyli w Polsce. Nie jestem szczególnie zadowolona z tego opowiadania, ale mam do niego spory sentyment. ♡ [ Pochylone wyrazy to cytaty z piosenek...